Żadna z obecnie obserwowanych tendencji w polskiej gospodarce nie jest dostatecznie silna, aby miała usprawiedliwiać podwyżki lub obniżki stóp procentowych - uważa Andrzej Bratkowski z Rady Polityki Pieniężnej. Jest za stabilizacją polityki pieniężnej.

"Obecna sytuacja, z jaką mamy do czynienia, nie jest komfortowa. Rośnie inflacja bazowa, w związku z tym nie możemy liczyć na to, żeby inflacja CPI w bardzo krótkim czasie obniżyła się do poziomów, które nas satysfakcjonują. Z drugiej strony jest dość oczywiste, że spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce jest nieuniknione. Jest pytanie, jak duże ono będzie i jak długo będzie trwać" - powiedział w wywiadzie dla PAP Bratkowski.

NBP podał we wtorek, że inflacja bazowa, po wyłączeniu cen żywności i energii, wzrosła w sierpniu do 2,7 proc. rdr wobec 2,4 proc. rdr w lipcu, po trzech miesiącach stabilizacji.

"Moim zdaniem nie powinniśmy obecnie reagować nerwowo, mimo wyższej inflacji bazowej. Zobaczymy, co będzie dalej z inflacją CPI. Nawet, jeśli będzie ona czasowo wyższa, może to być krótkookresowe wahnięcie. Głównym czynnikiem, który obecnie stwarza dodatkową presję, jeśli chodzi o inflację, jest stosunkowo słaby złoty. Mam nadzieję, że w perspektywie dwóch-trzech miesięcy ten trend się odwróci i te same efekty, które teraz działają na wzrost inflacji, będą działały w kierunku jej obniżenia. Jeżeli tak się nie stanie, to dlatego, że sytuacja w całej Europie będzie na tyle trudna, że wysoka awersja do ryzyka będzie się nadal utrzymywać. Wtedy też należy spodziewać się dalszego spowolnienia wzrostu gospodarczego w Polsce. A to nie jest moment, aby podwyższać stopy procentowe" - dodał.

Zdaniem członka RPP żadna z obecnie obserwowanych tendencji nie jest dostatecznie silna, aby miała usprawiedliwiać ruch stóp procentowych w górę lub w dół.

"Powinniśmy poczekać jeszcze jakiś czas. Przede wszystkim należy zobaczyć, jak się będzie kształtować sytuacja zewnętrzna - czy będzie szansa na poprawę, czy raczej będzie ryzyko dalszego jej pogorszenia. I wówczas, odpowiednio do tego, reagować. Obecnie nie ma moim zdaniem miejsca na obniżki stóp procentowych - bo po pierwsze wzrost gospodarczy dramatycznie się nie osłabił, a po drugie mamy inflację powyżej celu. Nie ma też w tej chwili powodu, aby nerwowo podnosić stopy procentowe, bo pomijając kurs złotego, w średnim okresie wszystkie czynniki będą działać raczej na rzecz stopniowego obniżania się inflacji" - powiedział Bratkowski.

W jego opinii stabilizacja obecnych parametrów polityki pieniężnej powinna potrwać przynajmniej do końca tego roku.

"Przy czym oczywiście nie oznacza to, że już w styczniu podejmiemy jakąś decyzję odnośnie zmiany poziomu stóp. Natomiast nie spodziewam się, aby miało stać się coś takiego, co by mnie skłoniło, żeby wcześniej wnioskować o podwyższanie lub obniżanie stóp procentowych. Myślę, że dopiero na początku przyszłego roku będziemy mogli ocenić, czy będziemy podążali ze stopami w górę, czy raczej w dół" - powiedział.

SŁABSZY PLN MOŻE WYDŁUŻYĆ CZAS ZEJŚCIA CPI DO CELU

W opinii Bratkowskiego ostatnie osłabienie złotego powoduje, że scenariusz powrotu inflacji do celu w średnim okresie jest nieco mniej prawdopodobny, choć w dalszym ciągu jest scenariuszem podstawowym.

"Sytuacja, w której złoty się osłabia zawsze zwiększa ryzyko, że podwyższona inflacja będzie się dłużej utrzymywała. Jednak biorąc pod uwagę, że jest to jeszcze stosunkowo krótki okres, nie jest to w tej chwili jeszcze takie ryzyko, które zmieniałoby moją ogólną ocenę, że w średnim okresie inflacja powinna - przy obecnym poziomie stóp - wrócić do celu" - powiedział.

NIEPEWNE PERSPEKTYWY NA PRZYSZŁY ROK

Zdaniem Bratkowskiego zaprezentowane we wtorek przez MFW najnowsze prognozy wzrostu gospodarczego w Polsce są realistyczne, choć członek RPP nie wyklucza możliwości zrealizowania się scenariusza, jaki założyło w projekcie budżetu ministerstwo finansów.

Według najnowszych prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego zamieszczonych we wrześniowej edycji raportu World Economic Outlook (WEO) wzrost PKB w strefie euro w tym roku wyniesie 1,6 proc., a w przyszłym spowolni do 1,1 proc. Fundusz spodziewa się, że w Polsce tegoroczna dynamika wzrostu gospodarczego będzie na poziomie 3,8 proc.,a w przyszłym roku spadnie do 3,0 proc. Rząd prognozuje wzrost PKB w 2011 i 2012 roku na 4,0 proc.

"Scenariusz, jaki zaprezentował MFW jest możliwy. Natomiast - moim zdaniem - niepewność jest bardzo duża. Gdyby doszło do naprawdę bardzo poważnych turbulencji w strefie euro, może być jeszcze gorzej, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy. Natomiast wydaje mi się, że nawet jeżeli rynki nie są o tym do końca przekonane, to w tej chwili perspektywy, że kraje UE porozumieją się co do sposobu przeciwdziałania kryzysowi są bardziej optymistyczne" - powiedział Bratkowski.

"W gruncie rzeczy problem dotyczy głównie spraw związanych z zadłużeniem, to nie jest problem sfery realnej. Wolno, ale gospodarka jednak się rozwija. Sytuacja sektora niefinansowego, nie tylko w Polsce, ale i za granicą, jest całkiem przyzwoita. Problemem jest ogólny pesymizm związany z perspektywami strefy euro, który wpływa i na dynamikę konsumpcji i na dynamikę inwestycji. Jeżeli te nastroje choć trochę się poprawią, pomimo, że nie spodziewam się jakiegoś wielkiego odbicia, może się okazać, że w strefie euro wzrost gospodarczy będzie nieco wyższy, niż wskazują na to ostatnie prognozy. Wówczas w Polsce w przyszłym roku może to być powyżej 3,0 proc., a nawet do 4,0 proc. To w dalszym ciągu nie jest wykluczone" - dodał.

"Założenia budżetowe na przyszły rok są w tej chwili oczywiście nieco napięte, natomiast nie twierdzę, że są nierealistyczne. Jestem przekonany, że to spowolnienie w Polsce na pewno będzie występowało w III-IV kwartale, prawdopodobnie jeszcze w I kwartale przyszłego roku. Natomiast co będzie dalej - ta sprawa w dalszym ciągu jest otwarta. Możemy mieć zarówno dalsze spowolnienie, jak i przyspieszenie wzrostu. W związku z tym w takiej sytuacji wydaje się dość zrozumiałe, że rząd nie jest skory do gwałtownej zmiany założeń do budżetu, bo one nie mogą się zmieniać co dwa tygodnie" - uważa członek RPP.

Jego zdaniem ostatnie dane o produkcji przemysłowej nie zmieniają ogólnego obrazu polskiej gospodarki.

"Jeśli chodzi o produkcję, po uwzględnieniu efektów sezonowych, można powiedzieć, że dane z czerwca i lipca w gruncie rzeczy nie były aż tak pesymistyczne, chociaż pokazują one, że ta dynamika ma tendencję malejącą, a nie rosnącą. Dane za sierpień nie są zaś jakimś rewelacyjnym zwrotem. Nie jest to ani jakaś bardzo optymistyczna informacja, ani jakaś bardzo alarmująca" - powiedział Bratkowski.

"Z naszego punktu widzenia oznacza to, że potwierdza się oczekiwanie, iż w najbliższych kwartałach wzrost gospodarczy będzie się osłabiał. Natomiast nie przesądza to tego, co się będzie działo przyszłym roku, ani też nie daje jednoznacznej wskazówki, co należy robić w najbliższym czasie" - dodał.

Produkcja przemysłowa w sierpniu wzrosła o 8,1 proc. rdr, po wzroście o 1,8 proc. w lipcu, a w porównaniu z poprzednim miesiącem wzrosła o 4,3 proc.

RAMY DZIAŁANIA WYZNACZAJĄ ZAŁOŻENIA POLITYKI PIENIĘŻNEJ

Bratkowski, pytany o możliwość podjęcia ewentualnych działań przez NBP w związku z ostatnim osłabieniem kursu złotego stwierdził, że ramy, w których porusza się w tej materii bank centralny, zostały zapisane w założeniach polityki pieniężnej.

"Mamy do czynienia z generalną nerwowością na rynku walutowym. Zawsze jest ryzyko, że przy okazji takiej nerwowości ktoś może chcieć zagrać i im bardziej niepewna jest sytuacja tych potencjalnych graczy co do tego, jak zachowa się bank centralny, tym lepiej" - powiedział Bratkowski.

"Dlatego lepiej pozostać przy stwierdzeniu, że mamy założenia polityki pieniężnej, które określają ramy i w tych ramach bank centralny będzie działał" - dodał.

W założeniach polityki pieniężnej na rok 2012 zapisano, że RPP realizuje strategię bezpośredniego celu inflacyjnego w warunkach płynnego kursu walutowego. System płynnego kursu nie wyklucza interwencji na rynku walutowym, gdyby okazało się to niezbędne do zapewnienia stabilności makroekonomicznej i finansowej kraju, co sprzyja średniookresowej realizacji celu inflacyjnego.