Sytuacja importerów nowych samochodów pogarsza się. Sprzedaż już wcześniej spadała, a teraz niski kurs złotego do euro może zmusić koncerny do podwyżki cen. Mogą one wzrosnąć od 7 do nawet 14 proc.

Sprzedawcy samochodów nie mają w tym roku szczęścia. Najpierw kataklizm w Japonii zakłócił dostawy do europejskich fabryk i wydłużył terminy oczekiwania na nowe samochody w salonach. Obecnie zaś w importerów bije sytuacja na rynku walutowym.

– Jeżeli do września kurs złotego wobec euro utrzyma się na poziomie powyżej 4,1 zł, zostaniemy zmuszeni do podwyżek cen samochodów – zapowiada większość pytanych przez „DGP” importerów.

Większość tegorocznych budżetów zakładała bowiem kurs złotego wobec euro na maksymalnym poziomie 3,9 zł. Jednak zdarzały się też projekcje na poziomie 3,6 zł za euro. I przy takich założeniach wyliczane były ceny aut. Tymczasem wczoraj kurs euro przekraczał 4,14 zł.

To, jak duże będą to podwyżki, zależy od kraju pochodzenia auta. W przypadku importerów aut z europejskim rodowodem ceny nowych aut mogą wzrosnąć od 7 do 14 proc. Są jednak firmy, które na kursach walutowych cierpią podwójnie. Chodzi o japońskie marki działające w naszym kraju. Honda, Mazda czy Toyota cierpią nie tylko przez osłabienie złotego do euro, ale też przez umocnienie jena do euro.

– Tymczasem robimy wszystko, żeby uniknąć podwyżek – wyznaje Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland.

To zwykle oznacza cięcie kosztów, ale firmy nie mogą oszczędzać w nieskończoność.

Sytuację na rynku walutowym z zapartym tchem śledzą też inne koncerny.

– W sierpniu nie planujemy żadnych ruchów cenowych. Jednak we wrześniu rozważymy taki krok – przyznaje Rafał Grzanecki z Fiat Auto Poland.

Fiat, choć ma fabrykę w naszym kraju, to w rozliczeniu z centralą w Turynie stosuje euro. Podobnie jest w przypadku dwóch innych zagranicznych koncernów produkujących auta w naszym kraju: GM Poland, który ma fabrykę w Gliwicach, i Volkswagena Poznań.

Tyle że na przykład marki ze stajni Volkswagena zapewniają, że u nich ceny nie drgną. – W najbliższym czasie nie będzie podwyżek – zapewnia Marcin Weksej, rzecznik prasowy Skoda Auto Polska.

Importerzy zdają sobie sprawę, że podwyżki – choć poprawią rentowność działalności – negatywnie wpłyną na i tak już wątły popyt. Rynek samochodowy jest od początku roku słabszy niż przed rokiem. W lipcu 2011 r. zarejestrowano w naszym kraju 23,1 tys. nowych samochodów osobowych – o 5,6 proc. mniej niż rok temu.

Jak wynika z analizy Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, lipcowy wynik świadczy o zahamowaniu wcześniejszych spadków sprzedaży. Było to możliwe dzięki wprowadzeniu na rynek nowych modeli oraz wakacyjnych promocji. Fiat, General Motors, Volkswagen i inni producenci przygotowali rabaty i promocje, żeby przyciągnąć klientów do salonów w Polsce.

Kurs walutowy wpływa na cenniki

Andrzej Halarewicz | szef polskiego oddziału JATO Dynamics

Jeżeli złoty będzie się nadal osłabiał względem euro, importerzy z pewnością podniosą ceny nowych aut. Trudno jest określić termin rewizji cenników, tak samo jak trudno określić skalę podwyżek. Z tego, co mi wiadomo, w wielu przypadkach założenia budżetowe firm przewidywały dla euro kurs złotego na poziomie 3,9 – 4 zł. Tyle że proste przeliczenie różnicy kursowej nie wystarczy do określenia możliwych podwyżek. Importerzy zapewne nie zdecydują się przerzucić w całości wyższych kosztów na klienta. Rynek jest przecież coraz słabszy. Są też firmy, w których przeliczenia kursowe są znacznie bardziej skomplikowane. Mam na myśli m.in. firmy japońskie, które przeliczają najpierw jeny na euro, a potem na złote.