Na ostatnich przetargach zainteresowanie naszymi papierami kilkakrotnie przekroczyło podaż. W poniedziałek MF sprzedało bony skarbowe za 709 mln zł przy popycie na 3 mld zł, w ubiegłym tygodniu obligacje pięcioletnie za 3 mld zł, a inwestorzy zgłosili popyt na 13 mld zł.
Równie dużym wzięciem cieszą się obligacje Krajowego Funduszu Drogowego emitowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego. BGK zaoferował w środę obligacje za 2,5 mld zł, a sprzedał jeszcze więcej, bo za 3 mld zł przy popycie na ponad 8 mld zł. A w czwartek resort finansów bez kłopotu wymienił bony skarbowe za 960 mln zł i jednocześnie sprzedał w Niemczech obligacje za 460 mln euro. – Mamy do czynienia z ucieczką z południa Europy, inwestorzy mają pieniądze i muszą je inwestować – mówi dyrektor Mariusz Grab z Banku Gospodarstwa Krajowego.
Dlatego na wszystkich ostatnich przetargach popyt trzy- lub czterokrotnie przewyższał podaż.
– Wbrew temu, co się u nas mówi, że nasze papiery uważane są za dość atrakcyjne, to obarczone są stosunkowo niskim ryzykiem w stosunku do odsetek, jakie płacimy – mówi ekonomista prof. Witold Orłowski. Obligacje najbliższych sąsiadów z UE dają dużo mniejszy zysk: rentowność pięcioletnich obligacji niemieckich to 2,3 proc., co nie dziwi, bo to największa i najbezpieczniejsza gospodarka w UE. Także Czesi i Słowacy płacą dużo mniej za dług. Obligacje czeskie są oprocentowane na 2,8 proc. (tam jest zdecydowanie niższa niż w Polsce inflacja), a słowackie na 3,6 proc. Wyższe rentowności od nas mają Węgrzy – 6,7 proc.
Oprócz sporego zysku z polskich obligacji na popyt wpływa jeszcze jeden czynnik: od maja weszły w życie zmiany w systemie emerytalnym tnące składkę do OFE. Cała operacja została przeprowadzona, aby zmniejszyć emisję długu. – Wcześniej zwracano uwagę, że to zmniejszy popyt, ale ruch z OFE oznaczał też mniejszą podaż i tego efektu nie doszacowano – mówi dyrektor Mariusz Grab z Banku Gospodarstwa Krajowego.
Duży popyt na polskie papiery pozwala ministrowi finansów zmniejszać rentowność obligacji, czyli taniej emitować dług. Obligacje pięcioletnie sprzedane w zeszłym tygodniu były oprocentowane na 5,6 proc., a jeszcze miesiąc wcześniej minister musiał płacić 5,8 proc., aby znaleźć nabywców. Podobne zjawisko dotyczy obligacji Krajowego Funduszu Drogowego, oprocentowanie siedmioletnich obligacji spadło o 12 punktów bazowych, a trzyletnich o 23 punkty.
Wyniki gospodarcze wskazują, że taka passa może jeszcze potrwać. Wzrost gospodarczy ma wynieść w okolicach 4 proc., m.in. dlatego w opublikowanej wczoraj przez resort finansów kwartalnej informacji o sytuacji makroekonomicznej jest zapowiedź polepszenia sytuacji finansów publicznych. Największe zagrożenie dla sprzedaży naszego długu to Grecja. Bo dopóki wokół kłopotów tego kraju na rynkach finansowych panują niepokoje, zyskujemy, ale gdy nastąpi decyzja o restrukturyzacji greckiego długu, jej efektem mogą być kolejne turbulencje na rynkach finansowych i ucieczka inwestorów z rynków wschodzących. To, na ile na dłuższą metę będzie to bolesne dla Polski, będzie zależało od stanu finansów publicznych i tempa ograniczania długu i deficytu.
Jacek Rostowski o przyszłości polskich finansów
Długoterminowo dług publiczny ma zostać zmniejszony do 40 proc. w relacji do PKB 2018. A deficyt sektora finansów publicznych do najwyżej 1 proc. do 2015 r. – zapowiedział wczoraj w Sejmie minister finansów Jacek Rostowski. Na krótką metę resort finansów przygotowuje się jednak na tąpnięcie w Grecji. – Jeśli grecki kryzys przeleje się do nas, będziemy musieli podjąć działania zabezpieczające wzrost i wiarygodność finansów. Może to oznaczać konieczność cięć. Dwa lata temu wyniosły one ok. 10 mld zł.