Choć rząd planuje ograniczyć program dopłat do kredytów mieszkaniowych, w tym roku może wydać na niego więcej. Rosną limity określające, ile maksymalnie może kosztować mkw. mieszkania w ramach „Rodziny na swoim”.
Od 1 kwietnia w ramach programu „Rodzina na swoim” będzie można kupić prawdziwy apartament. Z danych, które wojewodowie od kilku dni przesyłają do Banku Gospodarstwa Kredytowego (chodzi o średnią cenę wybudowania mieszkania w województwie) wynika, że limity określające maksymalną cenę metra kwadratowego mieszkania dostępnego w tym programie będą wyższe.
Wzrosty będą we wszystkich miastach z wyjątkiem Łodzi, Białegostoku i Olsztyna. Przeciętna podwyżka wynosi 1 – 2 proc., ale np. w Warszawie, Bydgoszczy i Toruniu aż 6 – 8 proc. To oznacza, że ci, którzy planują zakup mieszkania w Warszawie w ramach „Rodziny na swoim”, będą mogli kupić nieruchomość kosztującą nawet 9,8 tys. zł za metr kwadratowy. Do tej pory było to 9,2 tys. zł. W takiej cenie sprzedawane są np. mieszkania w luksusowym budynku Apartamenty Murano na warszawskim Muranowie albo w odremontowanej kamienicy na Ochocie czy Mokotowie.

Skąd ten wzrost

Wzrost limitów cenowych zaskoczył analityków, którzy spodziewali się ich zmniejszenia ze względu na spadek cen materiałów budowlanych, działek pod inwestycje, a w efekcie cen nowych mieszkań. Grzegorz Żochowski, ekspert od rynku nieruchomości z firmy Reas, uważa, że na podwyżkę wpływ miały drogie inwestycje, które firmy rozpoczęły jeszcze przed kryzysem.
Kwietniowa podwyżka idzie pod prąd rządowym planom powolnego wygaszania programu „Rodzina na swoim”. Resort infrastruktury już od tego roku zamierza program ograniczyć, a w 2015 r. zlikwidować go zupełnie.
Ustawa zmieniająca zasady „Rodziny na swoim”, która obecnie jest w Sejmie, zakłada m.in. wycofanie z programu mieszkań z rynku wtórnego, ograniczenie wieku kupujących do 35. roku życia oraz znaczne zmniejszenie limitów cenowych.
Z wyliczeń Home Broker wynika, że jeśli nowe zasady weszłyby w życie, to liczba dofinansowywanych mieszkań drastycznie by spadła; np. w Warszawie, gdzie dziś do programu kwalifikuje się 78 proc. nieruchomości, współczynnik ten spadłby do 19 proc., w Katowicach z 89 proc. do zera.
Spadłyby za to wydatki z budżetu. Bank Gospodarstwa Krajowego wylicza, że Skarb Państwa zaoszczędziłby do 2020 r. ok. 5 mld zł. Tylko z tytułu kredytów udzielonych w latach 2007 – 2010 z kasy państwa pójdzie na ten cel ok. 3 mld zł (do 2018 r.). Dziś każdemu, kto bierze kredyt w ramach programu, państwo spłaca przez 8 lat połowę odsetek od kredytu.

Dla młodych i bogatych?

Program od początku budził kontrowersje. W 2007 r. skorzystały z niego zaledwie 4 tys. rodzin. Z czasem jednak, w miarę jak rosły limity, przybywało też beneficjentów. Wtedy pojawiły się zarzuty, że program jest nadużywany, bo korzystają z niego nie młodzi i gorzej sytuowani, ale bogaci, którzy kredyty przeznaczają na zakup apartamentów czy eleganckich domów.
Prawdziwy boom na „Rodzinę na swoim” nastąpił w 2009 r., gdy o kilkanaście procent wzrósł pułap cen mieszkań, które można było kupować na kredyt z dopłatami. To właśnie wtedy liczba podpisanych umów przekroczyła 30 tys., a w 2010 r. wyniosła 43 tys. W sumie do tej pory dzięki programowi ponad 95 tys. osób kupiło mieszkania.
Dzisiaj zarówno analitycy, jak i opozycja zarzucają rządowi, że likwiduje program, ale nie proponuje nic w zamian. Różnego rodzaju dopłaty do kredytów i ulgi podatkowe stosują wszystkie kraje unijne. W Wielkiej Brytanii obowiązuje zerowa stawka VAT na niektóre rodzaje budownictwa mieszkaniowego, a we Włoszech płaci się tylko 4 proc. podatku na pierwsze mieszkania. We Francji można odliczać od podatku remonty mieszkań i domów.
Wspieranie budownictwa mieszkaniowego się opłaca: wzrastają wpływy do budżetu z tytułu podatków i rośnie liczba miejsc pracy.
PRAWO
Projekt nowelizacji ustawy o „Rodzinie na swoim” przewiduje:
● obniżenie wysokości maksymalnych cen mieszkań lub kosztów budowy, na które będzie można zaciągnąć preferencyjny kredyt (zmniejszenie współczynnika określającego średni wskaźnik przeliczeniowy kosztu odtworzenia 1 m2 powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych z 1,4 do 1,1);
● wprowadzenie zmiany ograniczającej wiek kredytobiorcy zaciągającego preferencyjny kredyt do maksymalnie 35 lat (w przypadku małżeństw górna granica wieku starszego z małżonków);
● wyłączenie z programu finansowania preferencyjnym kredytem transakcji zawieranych na rynku wtórnym;
● zakończenie okresu przyjmowania wniosków o preferencyjny kredyt z końcem 2012 roku;
● wejście w życie przepisów nowelizacji po 14 dniach od dnia ogłoszenia ustawy.
Podczas pierwszego czytania, które na początku marca odbyło się w sejmowej komisji infrastruktury, posłowie PiS złożyli wniosek o odrzucenie ustawy. Do tego, by projekt trafił do kosza, zabrakło jednego głosu. Obecnie trwają prace w podkomisjach. Przedstawiciele SLD chcą m.in. włączenia do programu singli i zniesienia ograniczenia wieku.