Ministerstwo Finansów wraz z samorządami przygotowuje pakiet deregulacyjny, który da władzom lokalnym więcej swobody w gospodarowaniu pieniędzmi. Ma to poprawić ich sytuację finansową i ułatwić wdrożenie ostrzejszych reguł dotyczących zadłużania.
Samorządowcy mówią o ograniczeniu nauczycielskich przywilejów, zniesieniu sztywnych limitów zatrudnienia w ośrodkach pomocy społecznej i możliwości samodzielnego ustalania lokalnych podatków bez ulg narzuconych przez posłów.
MF i samorządowcy biorą pod uwagę, że zmiany trzeba będzie podzielić na dwa pakiety. Pierwszy pod obrady rządu trafi najpóźniej w marcu, drugi – z początkiem 2012 r.

Spotkanie u Rostowskiego

Jak dowiedział się „DGP”, robocze spotkanie w tej sprawie odbędzie się w resorcie finansów już jutro. O tym, że są szanse na zmianę niewygodnych dla samorządów przepisów – o co niejednokrotnie postulowały – dowiedziały się w zeszłym tygodniu na spotkaniu z ministrem finansów Jackiem Rostowskim. Wcześniej rząd był głuchy na ich prośby.
– Dziś Ministerstwu Finansów zależy na ograniczeniu deficytu i zablokowaniu zadłużania samorządów – mówi Ryszard Grobelny, prezydent Poznania i prezes Związku Miast Polskich. W tej sytuacji konieczne są albo wzrost dochodów, albo ograniczenie wydatków. Ale jak podkreśla Grobelny, władze lokalne nie mają zbyt dużego pola manewru, bo w wielu sprawach rozstrzygają posłowie. – Zmiany dotyczące ulg i stawek PIT, wprowadzone przez PiS, podwyżki Tuska dla nauczycieli czy zwolnienia choćby szpitali i szkół z lokalnych opłat biją w nasze dochody – dodaje Grobelny.
Samorządowcy domagają się tego, aby każda zmiana przepisów była wcześniej oceniana pod względem skutków finansowych dla samorządowych kas. Wiele z nich, jak zauważa Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich, generuje nieuzasadnione wydatki – np. zmuszając wszystkie samorządy, by niezależnie od sytuacji u siebie zatrudniały tyle samo pracowników opieki społecznej w przeliczeniu na liczbę mieszkańców.
Zdaniem samorządowców uelastycznienia wymagają m.in. przepisy dotyczące edukacji. Samorządy powinny mieć większą swobodę w łączeniu placówek, ewidencjonowaniu czasu pracy nauczycieli czy ich wynagradzaniu. Np. nauczyciel mający niewiele godzin w jednej szkole musiałby pracować w ramach jednego etatu w kilku placówkach.
Dla przedstawicieli gmin bolesny jest też obowiązek wyrównywania najniższych płac do nauczycielskiej średniej.
– To nie służy motywowaniu do pracy – ocenia Grobelny. A Jerzy Regulski, doradca prezydenta ds. samorządów, mówi: – Karta nauczyciela to zabytek z innej epoki, a warunki pracy nauczycieli w dużych miastach i w małych wsiach są zupełnie inne, więc nie można centralnie narzucać wszystkim identycznych reguł.
Dzięki zmianom w Karcie nauczyciela czy opiece społecznej samorządy może nie zaoszczędzą zbyt wiele, ale wolniej będą im rosły koszty. Z kolei wzrost dochodów samorządów można by osiągnąć, likwidując lub zmniejszając część ulg w lokalnych podatkach – np. od nieruchomości dla placówek edukacyjnych, zdrowotnych. Oraz wprowadzając nowe opłaty, np. podatek katastralny. Ale jak zauważa Ryszard Grobelny, w roku wyborczym raczej takich niespodzianek nie należy się spodziewać.

Prezydent proponuje

– Przepisy odbierają samorządom samorządność. Jest ich zdecydowanie zbyt dużo i szalenie hamują podejmowanie decyzji dostosowanych do lokalnych potrzeb – mówi „DGP” Jerzy Regulski.
I podkreśla, że trzeba wrócić do klauzuli generalnej, zawartej m.in. w konstytucji – że gmina ma prawo podejmować wszystkie decyzje niezastrzeżone dla innych organów. Zespół prezydencki pracuje nad własnym pakietem zmian, tyle że bardziej strukturalnych niż finansowych.