Po latach zaostrzonej polityki i fali skarg ze strony klientów, część wielkich sieci handlowych w USA zliberalizowała w tym roku zasady zwrotu nietrafionych, lub po prostu niechcianych, prezentów.

W tym miesiącu Best Buy, jako ostatnia z sieci dołączyła do wielkich detalistów w Ameryce, likwidując przy zwrocie aparatury elektronicznej 15-proc. opłatę za przyjęcie towaru do sklepu tzw. restocking fee (dokładnie z ang. – za uzupełnienie zapasów). Praktyka ta była powodem licznych protestów zgłaszanych przez konsumentów na Twitterze i Facebooku – pisze amerykański dziennik “Wall Street Journal”.

Wśród firm, które również złagodziły zeszłoroczne reguły zwrotu towarów są także Macy’s, Toys „R” Us i OfficeMax – mówi Edgar Dworsky, założyciel Consumerworld.org, serwisu wyspecjalizowanego w prowadzeniu corocznych sondaży w sprawie zwrotu towarów.

Zdaniem analityków sieci handlowe postanowiły zmienić rygorystyczne postępowanie obawiając się coraz większej konkurencji ze strony sklepów internetowych, które w Ameryce przyjęły znacznie bardziej otwartą postawę wobec klientów.

Ponadto tradycyjnym sklepom mocno dała się we znaki lawinowa krytyka internautów. Część z nich wręcz nawoływała do bojkotu konkretnej sieci handlowej.

Ale nie wszyscy handlowcy w USA zdecydowali się na liberalizację zasad zwrotu towarów. Z sondażu National Retail Federation, federacji amerykańskich detalistów wynika, ze aż 84 proc. ankietowanych nie zmieniło swej polityki, a niektórzy – jak największa na świecie sieć handlowa Wal-Mart Stores – jeszcze ją zaostrzyli. M.in. z 30dni do 15 dni skrócono termin zwrotu aparatów fotograficznych i kamer zakupionych w placówkach Wal-Martu.

Według badań wspomnianej federacji oraz firmy konsultingowej Retail Equation amerykańscy detaliści mogą stracić w tym roku około 17,7 mld dolarów z powodu zwrotu towarów, wobec 14,.8 mld dolarów w zeszłym roku.