Police, Tarnów, Orlen ofiarami polsko-rosyjskiego konfliktu o gaz. Banki inwestycyjne mogą obniżyć prognozę wzrostu gospodarczego Polski
Police, Tarnów, Orlen ofiarami polsko-rosyjskiego konfliktu o gaz. Banki inwestycyjne mogą obniżyć prognozę wzrostu gospodarczego Polski
Potwierdziły się nasze informacje – Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo ogłosiło wczoraj, że w IV kwartale może zabraknąć gazu. Sytuacja jest dramatyczna, bo chodzi o lukę sięgającą ponad 30 mln m sześc. dziennie. To ponad połowa tego, co zużywamy.
Michał Szubski, prezes PGNiG, ostrzegł, że deficytu można spodziewać się od trzeciej dekady października. Jeżeli spełni się czarny scenariusz, kurek z paliwem dla 20 największych firm zostanie przykręcony już na przełomie października i listopada. Bez surowca mogą zostać takie giganty, jak producenci nawozów z Puław, Tarnowa, Kędzierzyna, a także paliwowy Orlen. – Sytuacja jest dramatyczna, bo przedsiębiorstwa te wykorzystują 2 – 3 mld m sześc. gazu rocznie; to ponad 20 proc. całkowitego zużycia w Polsce – twierdzi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
W najgorszej sytuacji jest kędzierzyński ZAK oraz należący do Orlenu Anwil. Obie fabryki bez gazu po prostu staną. Gorszy scenariusz trudno sobie wyobrazić. – Jeśli zimą instalacja w zakładach azotowych przestanie pracować, można ją uruchomić, dopiero jak się ociepli – mówi nam przedstawiciel jednej z zagrożonych firm. Straty jednego zakładu mogą przekroczyć nawet 300 mln zł.
W bardziej komfortowej sytuacji są ZA Tarnów i ZCh Police. Ta pierwsza firma jest przyłączona do lokalnych złóż gazu i w razie ograniczeń może zwiększyć wydobycie. Z kolei Police mają dostęp do portu i mogą importować potrzebne im surowce.
Ale nawet one nie unikną strat. W Policach samo wyłączenie i włączenie wykorzystującej gaz instalacji produkującej amoniak to wydatek ponad 1 mln zł. Każdy kolejny dzień bez gazu – w przypadku wszystkich 20 największych odbiorców surowca – to straty rzędu 40 mln zł.
Niedobory gazu negatywnie wpłyną też na trwającą właśnie prywatyzację sektora chemicznego
Jeżeli problemy z zaopatrzeniem potrwają od początku listopada do końca roku, straty sięgną aż 2 – 2,5 mld zł. Gdyby ograniczenia konieczne były do końca marca, kwota zwiększy się do 6 mld zł.
Na tym bilans strat się nie kończy. Na pewno dotkliwe będą szkody handlowe, bo na rynku nawozów, dla których gaz jest podstawowym surowcem, panuje koniunktura. – Gdyby gazu zabrakło teraz, gdy rośnie zapotrzebowanie na nawozy, a producenci zaczynają stawać na nogi po wielu miesiącach kryzysu, byłby to dla nich dotkliwy cios – mówi Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.
Niedobory gazu negatywnie wpłyną też na trwającą właśnie prywatyzację sektora chemicznego. – Jaki inwestor kupi zakład, który nie ma pewności, czy będzie miał dostęp do surowca – zastanawia się Majchrzak.
Skutki ewentualnych cięć będą dotkliwe dla całej gospodarki. Analitycy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że mogą spaść notowania giełdowych spółek, które są dużymi odbiorcami gazu. Nie wykluczają nawet weryfikacji przez międzynarodowe banki inwestycyjne prognozy wzrostu PKB dla Polski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama