Wymiana kadr w NBP - W banku centralnym pracownicy boją się zwolnień, część uciekła na zwolnienia lekarskie. Marek Belka ściąga ludzi, z którymi pracował, gdy był premierem.
Główne stanowiska obejmują ludzie, którzy z obecnym prezesem NBP pracowali jeszcze w kancelarii premiera. Obecni pracownicy – aby nie wylecieć – muszą udowadniać swoją przydatność.

Doradców już nie ma

Marek Belka rozstał się już z kilkoma doradcami poprzednika. W czerwcu odszedł Mariusz Ziomecki. W ciągu najbliższych tygodni odejdzie Ryszard Bugaj. Tego samego spodziewają się Cezary Mech, wiceminister finansów za rządów PiS, i Piotr Skwieciński, były szef Polskiej Agencji Prasowej.
Od 1991 r. NBP był bastionem ekonomistów związanych ze środowiskami demokratycznej opozycji. Teraz następuje historyczna wymiana kadr. Ludzi związanych z „Solidarnością” czy NZS na osoby związane z PZPR czy ZSP.
Szefem gabinetu prezesa NBP został Sławomir Cytrycki. Podobną funkcję pełnił u boku Marka Belki, gdy ten był premierem. Nowy szef banku centralnego sięgnął po więcej osób ze swojego dawnego otoczenia: były sekretarz Rady Ministrów Aleksander Proksa kieruje w NBP departamentem prawnym, na szefową kadr Belka ściągnął emerytkę, byłą dyrektor generalną kancelarii premiera Elwirę Kucharską, dawnemu rzecznikowi rządu Dariuszowi Jadowskiemu przypadł departament edukacji.
Z kolei Marcin Kaszuba, rzecznik Belki z czasu, kiedy ten pełnił funkcję ministra finansów, objął departament komunikacji.

Pracownicy w strachu

To właśnie w tym departamencie każdy pracownik musi przygotować „cotygodniowe sprawozdania z wykonanych prac i realnego zaangażowania pracowników”. – Chodzi o to, by znaleźć sposób na pozbycie się części osób – przyznaje jeden z nich. – Ludzie mają przecież różne zadania. Co ma wpisać człowiek, który koncepcyjnie przygotowuje jakieś zadania PR-owskie? – dodaje.
Pracownicy nie wiedzą, jak głęboko sięgną redukcje. Wysoki urzędnik NBP, bliski współpracownik Belki, nieoficjalnie mówi „DGP”, że zwalniani są ludzie związani z PiS. Oficjalnie to jednak tylko redukcja etatów, podczas której pracę może stracić nawet co dziesiąty zatrudniony. Ze strachu część urzędników uciekła więc na zwolnienia lekarskie.
Jak poinformowało nas biuro prasowe banku, instytucja zatrudnia 3678 osób. Na zwolnieniu jest 91. Nie uzyskaliśmy informacji, jakie pełnią funkcje w NBP.