Polskie muzea, niegdyś wyniosłe świątynie nudy i kurzu, przyciągają zwiedzających. W ubiegłym roku sprzedały ponad 36 mln biletów, 10 proc. więcej niż rok wcześniej. Nie potrafią jednak zarabiać.
513 tysięcy osób odwiedziło w 2009 roku Muzeum Powstania Warszawskiego (MPW). W 2007 roku było ponad 300 tysięcy. Rekordy popularności pobiło Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau – odwiedziło je ponad 1,3 mln osób, najwięcej w 62-letniej historii.
Kilkugodzinne kolejki stały przed dziesiątkami muzeów w całym kraju w czasie majowej Nocy Muzeów. Do akcji włączyło się już kilkadziesiąt miast. W tym roku w Nocy wziął udział milion Polaków.
To już trwała tendencja: z roku na rok muzea stają się coraz popularniejsze. Jak wynika z najnowszego raportu GUS „Działalność instytucji kultury w Polsce w 2009 r.”, za liczbą widzów idzie też liczba samych muzeów. Tylko w ubiegłym roku przybyło ich 31, a do tego jeszcze powstało 10 nowych ogrodów botanicznych i zoologicznych.
Tyle że to wciąż niedochodowy interes. Średnia dotacja dla polskiego muzeum to 71 proc. jego budżetu. Nawet w MPW trzy czwarte budżetu na 17 mln zł to pomoc państwa i samorządu.

Grunt to dobra promocja

Muzea przestały się kojarzyć z nudą i ze szkolnym obowiązkiem. – Dziś wystarczy pokazać, jak bardzo są ciekawe, by przyciągnęły tłumy – przekonuje Beata Pawliś, koordynatorka krakowskiego projektu „Produkt muzealny w wybranych miastach świata – promocja szlaków muzeów w Europie”. W ramach tego projektu krakowskie muzea wspólnie z miastem przekonują zagranicznych turystów i biznesmenów, że warto je odwiedzić. Ich reklamy mają się pojawić aż w 10 europejskich państwach.
A jest o co walczyć. Wyspa Muzeów w Berlinie przyciąga co roku około 3 mln osób, a Metropolitan Museum of Arts w Nowym Jorku i Tate Modern Gallery w Londynie wśród muzeów stały się po prostu modne. Ich pozycja jest jednak budowana nie tylko na samej ofercie kulturalnej. – W Polsce pokutuje ciągle przekonanie, że muzeum jest dla eksponatów. A zadaniem takiej placówki jest także przyciąganie widzów i ułatwianie im zrozumienia ekspozycji – mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. Twierdzi, że powinniśmy czerpać z zagranicznych przykładów. Kluczem do sukcesu są odpowiednia oprawa, przyjazna atmosfera i dobra promocja. Jak w przypadku wystawy preparowanych ludzkich zwłok „Bodies. The Exhibition” w Warszawie. Dzięki medialnej burzy już pierwszego dnia organizatorom udało się przyciągnać 2 tys. osób.

Sklepy też są wabikiem

Ale rozgłos i widzów zapewnić można też w inny sposób. – U nas wciąż w wielu muzeach zwiedzający czuje się jak intruz. Nie ma promocji familijnego zwiedzania. Brakuje sklepików czy restauracji. To błąd – mówi Ołdakowski.
A to właśnie muzealne sklepy, jak choćby słynny store przy Museum of Modern Art w Nowym Jorku, restauracje i kawiarnie są silnym magnesem na widzów. I co ważne, odpowiadają za dużą część ich zarobku. Już dziś kilkanaście procent budżetu Muzeum Powstania Warszawskiego pochodzi z działalności muzealnego sklepu. A może być jeszcze więcej. Muzeum właśnie wydało płytę z piosenkami o Warszawie.