Polskim sieciom odzieżowym zaczyna być ciasno w kraju. Brakuje nowych galerii handlowych, więc nie ma nowych salonów, dlatego przyspieszają ekspansję za granicę. W tym roku uruchomią nawet 200 punktów w największych metropoliach.
Polskim sieciom odzieżowym zaczyna być ciasno w kraju. Brakuje nowych galerii handlowych, więc nie ma nowych salonów, dlatego przyspieszają ekspansję za granicę. W tym roku uruchomią nawet 200 punktów w największych metropoliach.
Szefowie firm odzieżowych nie mają wielkiego wyboru: albo ekspancja zagraniczna, albo stagnacja. Nowych miejsc, gdzie mogliby handlować, nie ma, bo deweloperzy wstrzymali inwestycje. – W całej Polsce na wznowienie budowy czeka około 230 tys. mkw. powierzchni handlowej – mówi Joanna Wasilewska z Polskiej Rady Centrów Handlowych.
Nie dość, że brakuje prestiżowych miejsc to handlu, to jeszcze szybko rośnie konkurencja. Co roku przybywa od kilkunastu do kilkudziesięciu nowych zagranicznych sieci, które otwierają w Polsce sklepy. Wśród nich tacy potentaci na rynku luksusowej odzieży i dodatków, jak Donna Karan.
W dodatku wiele z krajowych sieci osiągnęło już w kraju maksymalny poziom nasycenia. Przykładem jest marka Tatuum, posiadająca 49 salonów we wszystkich większych miastach. Nie jest zainteresowana wchodzeniem do mniejszych ze względu na niską siłę nabywczą ich mieszkańców. – Otwarcie tam salonu jest po prostu nieopłacalne – wyjaśnia Marcin Kleszczewski z firmy KAN, właściciela marki Tatuum.
Z podobnym problemem borykają się inne krajowe sieci z tzw. wyższej półki. – Dlatego zapadła decyzja o rozwoju w tym roku również poza naszym krajem – mówi Tomasz Sudoł ze spółki Solar Company, posiadającej 80 sklepów w Polsce.
Dwa salony tej marki zostały już otwarte we Lwowie i Kaliningradzie. W drugim półroczu planowane są kolejne dwa – w Niemczech i Belgii. W przyszłym roku ekspansja ma się jeszcze nasilić.
– Na wschodzie Europy, a szczególnie na Ukrainie, wciąż widoczne jest spowolnienie gospodarcze. Tymczasem Zachód zaczyna już dobrze funkcjonować, a konsumenci są gotowi do wydawania pieniędzy. Dlatego otwarcie tam sklepu jest bardziej bezpieczne i zyskowne, choć koszty inwestycji są wyższe – opowiada Tomasz Sudoł z Solaru.
Podobne stanowisko prezentuje największy dystrybutor i producent obuwia w Polsce, spółka NG2. Jej roczne przychody sięgają ponad 900 mln zł. Firma handluje w Czecha. Docelowo u naszych południowych sąsiadów chce mieć 77 salonów sygnowanych marką CCC. Na razie jest ich 40. W tym roku chce otworzyć kolejnych 10. W Polsce pod marką CCC działa ponad 260 salonów.
Ale polskie firmy odzieżowe interesują już nie tylko klasyczne kierunki ekspansji, czyli zachodnia i wschodnia Europa. Coraz więcej z nich swojej szansy szuka na północy Europy – w krajach skandynawskich, gdzie siła nabywcza mieszkańców jest najwyższa w Europie. W dodatku społeczeństwo jest mniej konserwatywne, dzięki czemu lepiej chłonie wszelkiego rodzaju nowinki modowe. Także ze względu na dużą liczbę mieszkających tam rodaków polskim sieciom łatwiej będzie zadebiutować na lokalnym rynku. – Jeśli tylko pojawi się atrakcyjne centrum, w którym będziemy mogli uruchomić sklep, zadebiutujemy na tym rynku – przyznaje Marcin Kleszczewski z Tatuum.
Ekspansja rodzimych sieci odzieżowych poprawia wyniki eksportu polskiego sektora tekstylnego. Dziś wynosi on ponad miliard złotych rocznie, ale z roku na rok rośnie w skali blisko 5 procent.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama