Firmy brokerskie przygotowały kompleksowe pakiety dla klubów polskiej ekstraklasy, licząc na krociowe zyski w przyszłości.
Od 1,5 do 3 proc. budżetu wydają kluby z najlepszych lig Europy na pakiety ubezpieczeniowe dla siebie i swoich zawodników. W wielu przypadkach to milionowe kwoty. W polskiej ekstraklasie kluby niechętnie przekraczają granicę 100 tys. zł. Jednak świadomość działaczy rośnie. Wkrótce będzie można powiedzieć o rynku piłkarskich ubezpieczeń w Polsce, wartym nawet kilkanaście milionów złotych.
W samej Anglii istnieje kilkadziesiąt firm brokerskich, które swoje oferty kierują tylko i wyłącznie do klubów piłkarskich. Szacuje się, że ten rynek na Wyspach wart jest kilkaset milionów funtów. I wciąż rośnie. Kluby z czołówki Premier League wydają na ubezpieczenia od 1 do nawet 5 mln funtów w sezonie. Można ubezpieczyć się niemal od wszystkiego – od spadku z ligi czy nawet konieczności wypłaty premii za jakiś sukces. W Polsce, gdyby jakiś klub chciał, również mógłby się ubezpieczyć od zdobycia mistrzostwa. Ale nie chce. – Nawet 300 – 400 tysięcy, jakie trzeba wydać na ubezpieczenie zawodników od trwałej i czasowej niezdolności do gry, obejmujące całą drużynę, to dla polskich klubów na razie za wysokie progi – mówi nam Ireneusz Pałyska z Willis Polska.

Ekstraklasa wybrała

Jednak wkrótce ma być lepiej. Jak się dowiedział DGP, kilka tygodni temu doszło do spotkania działaczy wszystkich szesnastu drużyn ekstraklasy z przedstawicielami dwóch firm, które przygotowały kompleksowe pakiety ubezpieczeń dla klubów, CA Sport Broker oraz Willis. – Wybraliśmy dwie firmy, które naszym zdaniem miały najlepszą ofertę – powiedział nam Adrian Skubis, rzecznik prasowy Ekstraklasy SA.

Nowe umowy od lipca

Spółka zorganizowała prezentację, ponieważ ubezpieczenia to coraz istotniejszy segment futbolowego przemysłu. – A przy okazji chcieliśmy zasugerować, że każdy profesjonalny klub powinien posiadać konkretne pakiety. W sumie było ich kilkanaście – dodaje Bogdan Basałaj, dyrektor zarządzający Ekstraklasy. – Obejmowały wszystko to, co powinno zainteresować działaczy, począwszy od obowiązkowego OC imprez masowych, a na odpowiedzialności prawnej i majątkowej zarządu skończywszy.
Klubowi działacze interesowali się szczególnie ubezpieczeniem pokrywającym koszty leczenia w kraju i za granicą oraz ubezpieczeniem podróży swojej drużyny. Problem w tym, że obecnie większość klubów posiada umowy z innymi ubezpieczycielami, obowiązujące do końca tego sezonu. Dopiero od lipca będą mogli podpisywać nowe i dopiero wtedy niektórzy z nich zdecydują się na nowe pakiety. – Posiadamy pakiet dotyczący nieszczęśliwych wypadków. Każdy z naszych zawodników ubezpieczony jest indywidualnie w PZU. Natomiast obowiązkowe OC imprez masowych wykupiliśmy w PTU – mówi Mariusz Gudebski, rzecznik prasowy Ruchu Chorzów.
W podobnej sytuacji jest Zagłębie Lubin, które ma OC imprez masowych oraz NNW wykupione w PZU Sport. – Ponadto ubezpieczyliśmy się od zdarzeń losowych, np. gdyby powódź dotknęła nasz stadion. Mamy również ubezpieczenie od szkód związanych z prowadzeniem działalności. Umowy są ważne do 22 czerwca. Dopiero po tym czasie podpiszemy nowe – twierdzi Janina Sadowska-Cegiełka, dyrektor zarządzająca lubińskiego klubu.



Powódź im niestraszna

Zagłębie należy do tej mniejszości klubów, które zdecydowały się na wyjście poza ubezpieczeniowy obowiązek. – Legia Warszawa na razie podpisała z nami tylko umowę na OC. Nad resztą się zastanawia – twierdzi Pałyska.
OC imprez masowych nie jest drogie. Koszty są ustalone odgórnie. Zależą od wielkości stadionu i liczby kibiców, którzy przychodzą na mecze danej drużyny. Małe kluby płacą około 10 tys. zł. Duże – 50 tys. zł na sezon, z włączeniem imprez o podwyższonym ryzyku.
Jeśli chodzi o NNW, to oczywiście – polskie kluby je wykupują (standardowe kosztuje około 50 tys. zł), ale nie ubezpieczają się na duże kwoty. Efekt tego jest taki, że jak pojawiają się koszty leczenia zawodnika, to ubezpieczyciel nie zawsze w całości je pokrywa. Rozwiązaniem byłoby zdecydowanie się na coś, co w zachodnich ligach od dawna jest standardem – ubezpieczenie od trwałej lub czasowej niezdolności do gry. W Polsce często piłkarz, który doznał skomplikowanej kontuzji, musi w dużej części pokrywać koszty skomplikowanego leczenia, a potem żmudnej rehabilitacji. – Taką ofertę, obejmującą ubezpieczenie od trwałej lub tymczasowej niezdolności do gry, przygotowaną przez naszych kolegów z Londynu, również przedstawiliśmy klubom – mówi Pałyska. – Zaproponowaliśmy minimalną kwotę, na jaką zostaliby ubezpieczeni piłkarze danego klubu, to jest milion euro. Tę kwotę rozpisuje się na całą drużynę, proporcjonalnie do wartości kontraktów piłkarzy.
Są jednak ograniczenia. Na jednego kontuzjowanego zawodnika nie można przeznaczyć całej sumy ubezpieczenia, tylko maksymalnie 50 proc. tej kwoty. Brokerzy nie ukrywają, że to stosunkowo drogie ubezpieczenie, na które trzeba wydać kilkaset tysięcy złotych. Ale w wielu przypadkach się opłaca. Opłacałoby się na przykład Wiśle Kraków, której piłkarz Łukasz Garguła leczy się już w sumie kilkanaście miesięcy.

Ubezpieczenie od mistrzostwa

Na spotkaniu z firmami kluby były zainteresowane również m.in. ubezpieczeniami na wypadek sukcesu. – Znam taki przypadek. Kiedy byłem prezesem Wisły, ubezpieczyliśmy się na wypadek konieczności wypłacenia premii za zdobycie mistrzostwa Polski – śmieje się Basałaj.
Wtedy się opłacało. Jednak teraz na pytaniach (a pytają się dwa, maksymalnie trzy kluby) o tego typu ubezpieczenie się kończy. Barierą jest zapewne wysokość składki. Szczególnie jeśli ubezpieczeniem od sukcesu zainteresuje się klub, który ma dużą szansę na osiągnięcie tego sukcesu. – A do tego jeszcze ciągle jest w czubie ligi – zauważa Pałyska. – Z drugiej strony, jeśli ubezpieczony klub nie osiągnie sukcesu, czyli nie zdobędzie na przykład mistrzostwa Polski, to działa klauzula podziału zysku – klub nie otrzymuje odszkodowania, ale składką ubezpieczyciel dzieli się z ubezpieczonym.
Około 30 tys. zł za OC, 50 tys. zł za NNW, do tego 300 tys. zł za niestandardowe ubezpieczenie. W sumie prawie 400 tys. zł. Dużo, szczególnie w dobie ustawy hazardowej, przez którą kluby straciły setki tysięcy złotych. – Dlatego do końca sezonu kluby nie będą się decydować na jakieś bogate pakiety. Od lipca będzie ciekawiej – uważa Chemicz.
Brokerzy się nie zniechęcają. Wręcz przeciwnie, za kilka lat, po Euro 2012, polskie kluby będą miały o wiele większe budżety niż teraz. I będą płacić np. 3 proc. z 50 mln zł, a nie 0,3 proc. z 20 mln zł.
1,5 proc. swojego budżetu, który wynosi 400 mln euro, wydaje Real Madryt na ubezpieczenia
300 tys. zł może kosztować polski klub ubezpieczenie zawodników od niezdolności do gry
50 tys. zł kosztuje klub ekstraklasy wykupienie standardowego ubezpieczenia NNW