Nigdy nie należy zakładać, że sytuacja finansowa przedsiębiorstwa będzie zawsze tak samo stabilna, jak w dniu zawarcia umowy.
Podpisując umowę leasingu, powinniśmy m.in. sprawdzić, co grozi naszej firmie w przypadku opóźnień lub zaległości w spłacie rat.
Generalnie kodeks cywilny, którego przepisy leasingodawcy muszą respektować, mówi, że umowa leasingu może zostać wypowiedziana dopiero po pisemnym wezwaniu i jednoczesnym wskazaniu nowego terminu płatności zaległej raty.

Spóźniona rata

Zatem kontrakt z firmą leasingową powinien precyzować, po jakim czasie od momentu powstania zadłużenia możemy oczekiwać wezwania do zapłaty (zwykle dzieje się to nie później niż po miesiącu, ale nie wcześniej niż po dwóch tygodniach) i ile jeszcze czasu mamy na uregulowanie długu (przyjmuje się, że rozsądnym terminem jest tydzień, maksymalnie dwa). Teoretycznie im dłuższa prolongata, tym lepiej, bo zyskujemy więcej czasu na zebranie brakujących środków, ale z drugiej strony należy pamiętać, że termin płatności zaległej raty może się pokryć z bieżącymi wpłatami, a w efekcie – spotęgować nasze kłopoty.
Umowa powinna też określać, jak wysokie odsetki czekają nas za finansową niesubordynację (najczęściej jest to podwójna wysokość odsetek ustawowych) oraz ile kosztować będzie wysłanie przez firmę leasingową wezwania do zapłaty (średnio jest to ok. 50 zł).
Jeśli nie dotrzymamy terminu zapłaty zaległości, firma leasingowa będzie miała prawo zerwać umowę.

Zostawić sobie furtkę

W ten sposób przechodzimy do kolejnego newralgicznego punktu. Aby zminimalizować szanse, że umowa zostanie wypowiedziana z powodu przejściowych kłopotów z uiszczeniem rat, zadbajmy przed jej podpisaniem, by znalazły się w niej furtki, które umożliwią nam negocjacje w razie finansowych perturbacji.
Taką furtką będzie m.in. możliwość zmiany harmonogramu rat, a więc np. czasowe zmniejszenie wysokości rat, wydłużenie umowy, czy nawet zawieszenie spłaty rat na określony czas. Zmiana harmonogramu kosztuje średnio 300–400 zł, przy czym leasingodawca może nas obciążyć dodatkowo opłatą za konkretne rozwiązanie (np. cena za wydłużenie umowy to ok. 500 zł).



Dobrze byłoby też zabezpieczyć się przed sytuacją, w której dochodzi jednak do wypowiedzenia umowy z naszej winy. Koniecznie musimy zatem sprawdzić, czy w umowie zapisano, że w takim wypadku odszkodowanie należne leasingodawcy zostanie zmniejszone o wartość zwróconego przedmiotu leasingu.

Szansa na wznowienie

Warto się również postarać, aby znalazł się w niej zapis o możliwości ewentualnego wznowienia całej transakcji. Sprawdźmy jednak, ile będzie nas to kosztować, bowiem niektóre firmy potrafią sobie liczyć za to nawet kilka tysięcy złotych. Opłaty zaczynają się od 1–1,5 tys. zł i optymalnie byłoby wynegocjować zbliżoną do tego stawkę.
Jeśli czytając umowę mamy wrażenie, że firma leasingowa stosuje zaporowe stawki w sytuacjach trudnych, które przecież zawsze mogą się zdarzyć, lepiej poszukajmy takiej, której umowa świadczy o tym, że jej szefom zależy nie tylko na pozyskaniu kolejnego klienta, ale także na tym, by w razie kłopotów próbował pomóc w rozwiązaniu problemów.
Trzeba zadbać o elastyczne raty
Zawsze może się zdarzyć, że z jakiegoś powodu, niekoniecznie finansowego, zechcemy zakończyć umowę leasingu wcześniej, niż początkowo zakładaliśmy. Dlatego należy dopominać się o umożliwiający to zapis w umowie.
Pamiętajmy jednak, że przepisy podatkowe zastrzegają, iż umowa leasingu nie może trwać krócej niż 40 proc. okresu amortyzacji środka trwałego, co oznacza, że w przypadku najpopularniejszego z nich, czyli auta, musi trwać minimum dwa lata.
Sprawdźmy też, w jaki sposób będzie mogła zmieniać się wysokość miesięcznych rat. Jeśli umowa przewiduje, że można je i podnosić, i obniżać – w zależności od tego, czy wskaźnik, na podstawie którego działa umowa, rośnie czy spada – powinniśmy spać spokojnie. Ustalmy tylko, jak często rata może być korygowana.