Nie można mówić o rażąco niskiej cenie, gdy dealer samochodowy uzyska szczególnie korzystne opusty na samochody od importera czy producenta samochodów - wynika z orzeczenia Kolegium Arbitrów.
Dealerzy znanych marek samochodowych oferują Wojewódzkim Ośrodkom Ruchu Drogowego (WORD) samochody niemal za bezcen. Mimo to robią złoty interes. Kilka tysięcy ośrodków szkoleniowych w województwie musi bowiem dostosować swoje samochody do nauki jazdy, z których korzystają WORD-y. Firmy prowadzące szkoły nauki jazdy muszą jednak kupować te samochody po cenach rynkowych.
- Ofiarą dowolności cenowej w takich przetargach padają przedsiębiorcy prowadzący ośrodki szkolenia kierowców. WORD dostaje samochody niemal za darmo, a producenci i importerzy pokrywają swe straty dzięki tym, którzy muszą zakupić te same samochody do nauki jazy, ale już za zupełnie inne ceny - twierdzi Zbigniew Ogiński, prezes zarządu Wielkopolskiego Stowarzyszenia Ośrodków Szkolenia Kierowców i Instruktorów.

Okazyjne oferty

Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Poznaniu wybrał niedawno renault clio za cenę, która stanowiła ok. 36 proc. kwoty, na jaką zamawiający oszacował wartość zamówienia.
- Importer samochodów zrekompensuje sobie straty na ośrodkach szkolenia kierowców. - ocenia Aleksander Igielski, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Ośrodków Szkolenia Kierowców. - To nie jest zresztą tylko problem Renault. W innych ośrodkach wygrywają inne firmy, które także proponują ceny dumpingowe.
Według naszego rozmówcy praktyka, jaka ukształtowała się w Polsce, jest nie do przyjęcia. - W innych państwach egzaminy na prawo jazdy są przeprowadzane na samochodach ośrodków szkoleniowych i taki problem w ogóle nie istnieje. Natomiast my jesteśmy jedynym państwem UE, poza Litwą, gdzie dopuszcza się takie sytuacje - dodaje Aleksander Igielski.
- Koncerny mają pewność, że ośrodki szkolenia kierowców będą musiały zakupić dla swych kursantów te same pojazdy, bo wszyscy chcą się uczyć na takich samochodach, na jakich będą zdawać egzaminy. Jeśli ośrodek nie zakupi takich samych samochodów, to straci klientów - argumentuje Zbigniew Ogiński.
Wskazuje, że ośrodki szkolenia kierowców będą musiały kupować clio na rynku za ok. 40 tys. zł brutto, tymczasem WORD w Poznaniu za trzy samochody, to znaczy za zakup nowego samochodu w 2008 roku i bezpłatną wymianę samochodu w 2010 i 2012 wraz z obsługą gwarancyjną przez sześć lat zapłaci 32 tys. zł.
Według niego Renault planuje sprzedać dla ośrodków szkolenia kierowców w całej Wielkopolsce trzy samochody za cenę ok. 40 tys. zł.

Problemy zamawiających

Dylematy mają także same WORD-y, bo prawo nakazuje im odrzucać oferty z rażąco niskimi cenami. Ale jednocześnie przepisy nie określają, jaka cena ma charakter dumpingowy.
W przypadku WORD w Poznaniu arbitrzy przy Urzędzie Zamówień Publicznych nie znaleźli podstaw do odrzucenia oferty konsorcjum Renault (sygn. akt KIO/UZP 257/08, KIO/UZP 258/08). Wyrok podtrzymał także sąd okręgowy. Arbitrów przekonał przede wszystkim argument, że konsorcjum uzyskało od importera Renault Polska wyjątkowo dobre warunki cenowe z powodu rozmiaru zamówienia.

Konkurencyjne ceny

- Sąd okręgowy przeprowadził porównanie cen, ale nie do rzeczywistych cen na rynku tylko do cen złożonych przez pozostałych wykonawców. Cena oferty Renault stanowiła 100 pkt, cena Toyoty to ponad 90 pkt, a Fiata ponad 80. Sąd uznał, że różnica 20 pkt nie stanowi istotnej różnicy i oddalił skargę - wskazuje Aleksander Igielski.
Zupełnie inne orzeczenie zapadło w przypadku WORD w Kielcach.
- Dealer Toyoty zaoferował yaris z klimatyzacją i ABS-em za około ok. 19 tys. (w cenniku jest za ok. 47 tys. zł). Po otwarciu kopert zwróciliśmy się do niego o wyjaśnienia. Toyota nie przedstawiła kalkulacji, ale napisała, że uzyskała 20 proc. rabatu od Toyota Motor Poland, a pozostałe środki na obniżenie ceny wzięli z funduszy przeznaczonych na marketing i promocję. Odrzuciliśmy więc ofertę dealera Toyoty i wybraliśmy drugą w kolejności ofertę nissana (ok. 27 tys. zł) - mówi Czesław Dawid, dyrektor WORD w Kielcach.
Podkreśla, że przy podejmowaniu decyzji kierowali się m.in. wynikiem zeszłorocznego arbitrażu przy UZP, gdzie ten sam dealer dał cenę o ok. 2 tys. zł wyższą i arbitrzy nakazali odrzucenie takiej oferty jako dum-pinowej (UZP/ZO/0-661/07). Robert Wysocki z WORD w Kielcach nie wyklucza, że taki wyrok zapadł przez samego dealera Toyoty, który nie umiał dokładnie wyjaśnić, jakie elementy wpłynęły na tak niską cenę.
- Jako obywatel uważam, że powinienem mieć prawo wybrać samochód za 1 zł plus VAT. To nie zamawiający powinien mieć taki problem, a odpowiednie urzędy powinny ścigać firmy stosujące dumping - uważa Czesław Dawid.
OPINIA
JACEK SADOWY
prezes Urzędu Zamówień Publicznych
Co do zasady cena powinna odnosić się do wartości zamówienia ustalonej przez zamawiającego. Ustalenie, iż cena jest rażąco niska, nie daje podstawy do odrzucenia oferty, lecz jedynie podstawę do żądania wyjaśnień od wykonawcy. W zależności od ich treści rozstrzyga o ewentualnym odrzuceniu oferty.
Stosownie do art. 90 ust. 2 zamawiający, oceniając wyjaśnienie, bierze pod uwagę obiektywne czynniki, w szczególności oszczędności, metody wykonania zamówienia, wybrane rozwiązania techniczne, oryginalność projektu wykonawcy.
Wśród przykładowych kryteriów oceny wyjaśnień wymienionych w cytowanym przepisie brak jest zatem kryterium cen oferowanych na wolnym rynku czy też cen uzyskiwanych w innych przetargach.
Rażąco niska cena w zamówieniach publicznych / DGP
Dealerzy znanych marek samochodowych oferują Wojewódzkim Ośrodkom Ruchu Drogowego (WORD) samochody niemal za bezcen. / ST