Branża lotnicza ostrzega przed skutkami planowanych przez rząd zmian w prawie. Zgodnie z wyliczeniami linii lotniczych za nowe regulacje rynek zapłaci 90–120 mln zł, a koszty te w ostatecznym rozrachunku poniosą klienci w cenach biletów.
Ważą się losy ustawy – Prawo lotnicze. Pierwotna wersja rządowego projektu zmian zakładała, że przewoźnicy i spółki zarządzające lotniskami będą ponosić koszty utrzymania Urzędu Lotnictwa Cywilnego, bezpieczeństwa na lotniskach i sfinansują utworzenie służby ratownictwa lotniczego. Rząd wycofał projekt z prac sejmowych, zapowiadając złożenie autopoprawki.
Teraz nad dokumentem pracują Urząd Lotnictwa Cywilnego i Ministerstwo Infrastruktury, ale branża lotnicza nie zasypia gruszek w popiele i ostrzega rząd przed finansowymi skutkami zmian, o ile pójdą one w takim kierunku, jak wcześniej sygnalizowali urzędnicy.
Według wyliczeń PLL LOT najistotniejsze zmiany oznaczają dla rynku wydatek rzędu 90 mln zł rocznie. Z tej kwoty 30–40 mln zł trafi do ULC, a o ok. 55 mln zł zwiększą się wydatki portów. Jednorazowo trzeba też będzie wydać ok. 10 mln zł na stworzenie służby ratownictwa lotniczego, której późniejsze utrzymanie pochłonie co roku ponad 1 mln zł.
Według Mariusza Szpikowskiego, prezesa Air Italy Polska, to ostrożne szacunki. Uważa on, że koszty mogą być znacznie wyższe. Jego firma szacuje, że w najbardziej optymistycznej dla rynku wersji sięgną 120 mln zł rocznie.
– Jednak bardzo realny jest też scenariusz, zgodnie z którym tylko do ULC trafi 100 mln zł – uważa Mariusz Szpikowski.
Jednak przede wszystkim dziwi go podejście rządu do tak oczywistych kwestii, jak finansowanie służb wyznaczonych do kontroli ruchu lotniczego czy bezpieczeństwa na lotniskach.
– Nie rozumiem, dlaczego poszukujemy oszczędności nawet w tak ważnych dla państwa dziedzinach – mówi Mariusz Szpikowski.
Działania rządu nie rozumie również Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
– Z jednej strony rząd deklaruje, że robi wszystko, żeby uratować LOT, a z drugiej strony zwiększa koszty działalności tej linii – mówi Adrian Furgalski, dyrektor ZDG TOR.
Z kolei Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze, zarządzającego warszawskim lotniskiem, nie pozostawia złudzeń, że za wszystko w konsekwencji zapłacą pasażerowie. Jak duże będą podwyżki biletów? Tego nikt nie podejmuje się oszacować, ale według przedstawicieli branży lotniczej może chodzić o minimum 10-proc. wzrost cen.
Ministerstwo Infrastruktury nie komentuje tej sprawy do czasu zakończenia prac nad rządową autopoprawką. Wiadomo, że wczoraj ULC przesłał do resortu propozycję jej ostatecznej wersji. Jednak Katarzyna Krasnodębska, rzecznik prasowy ULC, nie chce zdradzić szczegółów.
– W całym procesie pełnimy funkcję doradczą – mówi Katarzyna Krasnodębska.
Według niej, autopoprawka trafi zapewne do Sejmu na przełomie stycznia i lutego, a zmiany w prawie będą jeszcze raz konsultowane z liniami i portami lotniczymi.