W porównaniu z czasem koniunktury z ubiegłego roku ceny węgla mocno spadły. W perspektywie jest jednak możliwość poprawy sytuacji, głównie za sprawą większego zapotrzebowania ze strony rynku chińskiego.
Jest szansa, że rynek węgla energetycznego będzie się odbudowywał od 2011 roku. Głównie dzięki zwiększonemu zapotrzebowaniu ze strony takich rynków jak Indie, Chiny, Indonezja czy Wietnam. Również ceny węgla powinny pójść w górę. Mało prawdopodobne jednak, by osiągnęły taki poziom jak w 2008 roku. Przed przewidywanym wzrostem cen węgla nie są wykluczone jego wahania, w tym niewielkie spadki.

Ostro w dół

W czerwcu 2008 r. ceny węgla były naprawdę wysokie. W portach ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) za tonę węgla energetycznego płacono przeszło 200 dolarów. Natomiast za tonę węgla koksowego w ubiegłym roku płacono nawet i ponad 300 dolarów. Zdaniem Jerzego Markowskiego, byłego wiceministra gospodarki, ówczesne ceny były przeszacowane i trudno się spodziewać, by powróciły do poziomu sprzed dekoniunktury.
– Na początku 2009 roku mieliśmy do czynienia z dużym spadkiem cen węgla energetycznego. Za tonę płacono poniżej 55 dolarów. Potem jednak nastąpiło odbicie i ceny wzrosły do poziomu 70 dolarów za tonę – podkreśla Urszula Ozga-Blaschke z PAN.
Jeżeli chodzi o węgiel koksowy, produkowany przez kopalnie Jastrzębskiej Spółki Węglowej, to zapotrzebowanie dramatycznie spadło w związku z zapaścią w przemyśle stalowym. Za tonę węgla koksowego trzeba płacić ok. 130 dolarów, a w ubiegłym roku cena tony tego surowca sięgała nawet 300 dolarów. Do optymistycznych prognoz skłania wzrost popytu na węgiel koksowy na rynku chińskim.
– Ceny węgla koksowego na polskim rynku są pochodną spadku popytu na stal. A ten spadek jest też konsekwencją wzrostu importu wyrobów stalowych do Polski – mówi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.

Importowe zagrożenie

Z danych resortu gospodarki wynika, że koszty podstawowej działalności górnictwa wzrosły w ostatnich miesiącach o 10 proc. przy spadku produkcji węgla wynoszącym 7,5 proc. W porównaniu z czterema pierwszymi miesiącami 2008 roku produkcja każdej tony węgla jest droższa niemal o 20 procent. To bardzo niekorzystna sytuacja. Jeżeli ceny węgla z polskich kopalń będą za wysokie, to na nasz rynek będzie napływał coraz większym strumieniem węgiel z importu. W ubiegłym roku zaimportowaliśmy ponad 10 mln ton węgla.
– Szacuje się, że w 2009 roku import może wynieść nawet 15 milionów ton – ocenia Janusz Piechociński, poseł PSL.
W kolejnych latach niezmiernie trudno będzie odzyskać utraconą przez zwiększony import znaczącą część rynku.

Finanse spółek

Jerzy Markowski wskazuje, że ceny węgla są pochodną cen innych paliw, a zwłaszcza ropy naftowej. To powoduje, że po radykalnej obniżce z początku roku obecnie ceny się ustabilizowały.
– Poziom cen węgla w Polsce jest teraz na tyle wysoki, że gwarantuje kopalniom wzrost przychodów pomimo spadku sprzedaży. Cenami węgla może zachwiać jedynie jego nadpodaż z importu, co spowodowałoby obniżenie tzw. parytetu importowego i przez co ceny w kraju również by spadły – podkreśla Jerzy Markowski.
Jego zdaniem to byłby wielki problem dla polskich kopalń, gdyż nie dość, że sprzedają mniej węgla i nie są go w stanie więcej wyprodukować, to musiałyby jeszcze swój produkt sprzedawać taniej. To oczywiście zachwiałoby finansami spółek węglowych na tyle skutecznie, że żadne inwestycje nie byłyby możliwe do przeprowadzenia.