Jedno zdanie w przepisach spowodowało, że ponad 160 przedsiębiorców straciło szansę na unijne dotacje na szkolenia i studia dla pracowników.
Ponad 160 firm, które przeszły przez pierwsze sito oceny wniosków o unijne dotacje na szkolenia i studia podyplomowe dla pracowników firm w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), nie ma praktycznie żadnych szans na unijne pieniądze.
Wszystko przez jeden zapis w dokumentacji, według którego wnioski złożone w pierwszym tygodniu kalendarzowym konkursu należy ocenić jako pierwsze, a firmom, które uzyskają minimalną wymaganą liczbę punktów, przyznać dotacje. Dopiero potem będą oceniane projekty złożone w kolejnych tygodniach. Najbardziej ucierpią osoby, które chciały skorzystać z cieszących się olbrzymią popularnością dotowanych studiów podyplomowych. Większość projektów, które zakładały ich uruchomienie, znalazła się z drugiej turze.
Konkurs o unijne dotacje na szkolenia rozpoczął się we wtorek 15 lipca, a zakończył w środę 23 lipca. To oznacza, że jako pierwsze są oceniane projekty złożone od 15 do 18 lipca.
- Niestety, ta grupa może wyczerpać całą pulę pieniędzy w konkursie. To spowoduje, że ocena drugiej grupy będzie już bezprzedmiotowa - mówi Danuta Jabłońska, prezes PARP.
Jest to pewne, bo w pierwszej turze (która ma zakończyć się do końca września) jest ponad 500 projektów o łącznej wartości na ponad 1,3 mld zł.
Firmy, których wnioski trafiły do drugiej puli, są rozgoryczone. Wypominają Agencji, że niepotrzebnie ogłosiła przedłużenie konkursu w momencie, gdy przed PARP ustawiała się kolejka chętnych na pieniądze z UE, dając w ten sposób sygnał, że wszystkie projekty będą traktowane jednakowo.
- PARP nie powinna nawet oceniać wniosków w drugiej turze, bo szkoda na to czasu. Od razu może je wyrzucić do kosza - mówi członek zarządu jednej z największych w Polsce firm szkoleniowych.
Jego zdaniem urzędnicy kierują się absurdalnym przepisem zamiast zdrowym rozsądkiem.
To już kolejna wpadka PARP przy podziale środków z UE. W lipcu przedsiębiorcy czekający na start konkursu, w którym do podziału było 400 mln zł, koczowali przed Agencją, bo zdecydowała ona, że pieniądze będą dzielone według zasady: kto pierwszy, ten lepszy.
Piotr Piasecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych, zwraca uwagę, że tryb oceny projektów był znany przed rozpoczęciem konkursu. Został opisany w wytycznych.
- Może nie był wystarczająco wyeksponowany i niezbyt jasny, ale był - mówi Piotr Piasecki.
Dodaje, że jeśli ktoś stara się o fundusze unijne, powinien być przygotowany na przejście przez gąszcz przepisów i dokumentów oraz pułapki, które się za nimi kryją.
- Pracownicy agencji, którzy prowadzili szkolenia dla beneficjentów, zarzekają się, że informowali o zapisie - mówi Danuta Jabłońska.
Piotr Piasecki twierdzi, że izba skupiająca firmy szkoleniowe rozmawia z PARP, jak znaleźć wyjście z tej sytuacji. Mogłoby to być zwiększenie ilości środków w konkursie albo gwarancja, że najlepsze projekty z drugiej tury dostaną jednak pieniądze.
Prawdopodobieństwo, że uda się przekonać urzędników do pomysłu izby, jest minimalne.
Z informacji GP wynika, że agencja poprosiła ministerstwa, które czuwają nad realizacją programu Kapitał Ludzki, czyli rozwoju regionalnego oraz pracy i polityki społecznej, o zgodę na połączenie obu grup wniosków. Dostała odpowiedź odmowną.