Od początku roku stal zdrożała prawie o połowę, ale sierpień przyniósł spadek cen. Eksperci twierdzą jednak, że to zjawisko przejściowe.
Jak długo gospodarka chińska się rozwija i zgłasza ciągle ogromne zapotrzebowanie na stal, tak długo nie należy się dziwić hutom, że podnoszą ceny - mówi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.
Jednak sierpień przyniósł wyraźną korektę. Jeśli na początku miesiąca za tonę prętów żebrowanych, najczęściej używanych w budownictwie, trzeba było zapłacić 2,8 tys. zł, to obecnie nawet mniej niż 2,6 tys. zł.
- To naturalny spadek po dużych podwyżkach w I półroczu, ale taniej już raczej nie będzie - prognozuje Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.
Według niego obecne spadki cen na naszym rynku są zjawiskiem przejściowym, a wynikają z mniejszego popytu na surowiec ze strony firm deweloperskich, które co prawda kończą rozpoczęte inwestycje mieszkaniowe, ale nie zaczynają nowych. Sprzedawcy stali, którzy mieli towar na składzie, postanowili się go pozbyć, obniżając ceny.
Popyt generują inwestycje infrastrukturalne, głównie budowa dróg.
- Po wakacjach zapowiadanych jest wiele przetargów, więc popyt na stal wzrośnie - prognozuje Andrzej Ciepiela.
Tylko jeśli te zapowiedzi nie zostaną zrealizowane, to stal nie będzie drożeć.
Trzeba brać pod uwagę kontekst międzynarodowy. Przed rozpoczęciem igrzysk władze chińskie podjęły decyzje o zamknięciu kilkudziesięciu hut - by zmniejszyć smog nad miastami, gdzie odbywają się zawody. Nie jest wykluczone, że najstarsze huty zostały zamknięte trwale, a nie tylko na czas zawodów.
Producenci tłumaczą, że podwyżek nie można uniknąć, bo drożeje energia elektryczna i podstawowe surowce do produkcji stali. Polskie huty będą też prawdopodobnie musiały dokupić dodatkowe limity emisji CO2, co na pewno przeniosą w cenę surowca.