Przeciętnie tylko 49 aut na 10 tys. jeżdżących z polisą AC jest kradzionych. Dlatego posiadacze polis OC mogą dokupić ubezpieczenie od kradzieży za kilkadziesiąt złotych rocznie.
Od 1999 roku, rekordowego pod względem liczby skradzionych aut (71,5 tys.), zainteresowanie złodziei autami spadło ponadtrzykrotnie. Jednak jak wynika z porównania przygotowanego dla GP przez Centrum Ubezpieczeń Komunikacyjnych, wciąż niektóre towarzystwa (np. Warta czy Ergo Hestia) pobierają za to ryzyko nawet ponad 30 proc. łącznej składki za AC. Ale są też takie, w których dokupienie do AC wypadkowego opcji kradzieży kosztuje kilkanaście złotych rocznie, a składka nie rośnie nawet o 10 proc.
Mniejsze ryzyko, pozwalające na pobieranie niskich składek, skłoniło niektóre towarzystwa do prób zachęcenia klientów, którzy dotąd kupowali samo OC komunikacyjne, do zakupu AC, choćby w ograniczonym zakresie.
- Wiemy, że niektórzy klienci jeżdżą nieco starszymi autami. Są one jednak na tyle poszukiwane na rynku, że istnieje wysokie ryzyko ich kradzieży. Stąd właśnie oferta smart casco, polegająca na tym, że klient może do OC komunikacyjnego dokupić AC na wypadek kradzieży - mówi Sława Cwalińska-Weychert, wiceprezes Link4.
Inne towarzystwa niechętnie sprzedają samo AC na wypadek kradzieży. Za to łatwo można kupić samo AC wypadkowe.
PZU od marca oferuje tzw. minicasco w nowej wersji. Oprócz kradzieży obejmuje ono zderzenia z osobami, zwierzętami (a więc nie z innymi autami) oraz działania osób trzecich - w tym włamania czy zdarzenia losowe, tj. powódź, pożar. Poprzednio firma miała wariant, który działał również w przypadku zderzenia z autem, ale tylko przy poważnych uszkodzeniach, kiedy koszty naprawy przekraczały 70 proc. wartości auta. Podobną ofertę, obejmującą kradzież i szkody całkowite, ma wciąż MTU. Firmy nie zdradzają, jakim powodzeniem cieszą się takie produkty.