Jest rok 1922. Niemcy opuszczają Zakłady Azotowe w Chorzowie, zabierając całą dokumentację i wykwalifikowany personel. Nikt nie ma pojęcia, czy i kiedy uda się odtworzyć skomplikowaną technologię. Zadania tego podejmują się prof. Ignacy Mościcki i jego były student Eugeniusz Kwiatkowski. Produkcja rusza już po miesiącu.
Eugeniusz Kwiatkowski, By AnonymousUnknown author [Public domain], via Wikimedia Commons / Wikimedia Commons
Kwiatkowski nie przyjmował do wiadomości, że czegoś nie da się zrobić. Odmawiać zaczął dopiero za socjalizmu – gdy zaproponowano mu tekę ministra przemysłu chemicznego, miał odpowiedzieć: „Umiem zrobić jajecznicę z jajek, ale nie umiem zrobić jajek z jajecznicy”. Oporów nie miał w 1926 r., kiedy został ministrem przemysłu i handlu w rządzie Kazimierza Bartla. Skupił się na inwestycji, z którą już zawsze będzie kojarzony – budowie portu w Gdyni. W 1934 r. gdyński port był już największym na Bałtyku pod względem wielkości przeładunku. Gdy w 1935 r. znów znalazł się w rządzie, zaczął pracę nad czteroletnim planem inwestycji państwowych, którego kluczowym elementem stał się Centralny Okręg Przemysłowy. W mniej niż dwa lata od zera postawiono hutę w Stalowej Woli.
Po wojnie próbował włączyć się w nowy porządek, został nawet pełnomocnikiem rządu ds. odbudowy Wybrzeża. Nie po drodze mu jednak było z władzą, która wkrótce wydała mu zakaz pobytu na Wybrzeżu i w Warszawie. Po odwilży w 1956 r. wrócił do aktywności, ale już tylko naukowej.

Zobacz, kto jeszcze znalazł się na naszej liście >>>>