Tylko wyraźna dezaprobata wyrażona działaniem może zniechęcić prezesów, którzy chcą zadrwić z akcjonariuszy.
Miniony tydzień na rynku kapitałowym był bardzo ważny. Nie dlatego, że po raz kolejny byliśmy świadkami najpierw spektakularnych spadków na giełdzie, po czym równie emocjonalnych odbić indeksów w górę. Również nie dlatego, że polski rząd zdecydował się po raz pierwszy nie przyglądać się biernie spekulacjom na polskiej walucie. Nawet nie dlatego, że prezes jednej ze spółek publicznych tak dalece postanowił sobie zakpić z wszystkich swoich akcjonariuszy. Chcąc zapewnić sukces nowej emisji akcji, postanowił ukryć fakt zaangażowania firmy w opcje walutowe, wszem i wobec jeszcze do niedawna informując o tym, że spółka nie spekulowała na tych instrumentach. Gdy jednak zorientowano się, że słabnący w zawrotnym tempie złoty nie pozwoli, by problem zamieść pod dywan, PKM Duda - bo o tej spółce mowa - uraczył swych akcjonariuszy informacją o bardzo znaczącym zaangażowaniu w opcje walutowe. Wszyscy choć trochę interesujący się rynkiem szczerze oniemieli. Chyba po raz pierwszy od czasu zaistnienia opcyjnego problemu prezes spółki giełdowej nie tyle nie raczył przyznać się do posiadania takich papierów, ale wprowadzał inwestorów w błąd, twierdząc coś odwrotnego.
Ten przypadek będzie chyba znamienny dla całego rynku i w mojej opinii wpłynie na postrzeganie całej giełdy i notowanych na niej spółek przez inwestorów, ale i zwykłych obywateli. Po raz pierwszy tak gremialnie dało się słyszeć wśród inwestorów poszkodowanych lub tylko wyrażających swe opinie stwierdzenia typu nieważne pieniądze, wyrzućcie takie spółki i prezesów z giełdy raz na zawsze” lub „dołożę drugie tyle, co straciłem na Dudzie, żeby ich tylko pozamykali za taki przekręt”. Widać, że choć strata finansowa na inwestycji w akcje PKM Duda dla wszystkich musiała być bolesna, to oburzenie i chęć ukarania za takie postępowanie są zdecydowanie większe.
Tym razem nie może skończyć się tylko na słownym napiętnowaniu spółki ze strony inwestorów, analityków, KNF, dziennikarzy. Zapewne determinacja, ale nie tylko w komentowaniu, lecz w działaniu, potrzebna będzie u inwestorów indywidualnych, którzy tak głośno domagają się sprawiedliwości. Mimo zadeklarowanej pasywności ze strony inwestorów instytucjonalnych najczęściej unikających takich konfrontacji oni też muszą powiedzieć zdecydowane nie. Oprócz inwestorów determinację powinna wykazać GPW, a przede wszystkim KNF. Tylko wyraźna dezaprobata wyrażona działaniem może stanowić zauważalne memento na przyszłość dla kolejnych prezesów, którzy postanowią zadrwić ze swych akcjonariuszy.