Najdłużej notowana spółka giełdowa złożyła wniosek o rozpoczęcie postępowania sanacyjnego. Zarząd zapewnia, że firma spłaci zobowiązania „w możliwie najwyższym stopniu”
FIRMY
Za tydzień Giełda Papierów Wartościowych świętować będzie 27. rocznicę pierwszej giełdowej sesji. Z pięciu notowanych wówczas spółek Próchnik jest ostatnią wciąż obecną na parkiecie. Budowlany Exbud i śląskie Kable wykupili i wycofali z obrotu inwestorzy branżowi. Gorzej poradziły sobie produkujący głośniki Tonsil i huta szkła Krosno – obie firmy zbankrutowały. Próchnik wszedł na tę samą ścieżkę. Spółka złożyła do sądu wniosek o rozpoczęcie postępowania restrukturyzacyjnego.
– Ten zarząd od momentu objęcia funkcji w lipcu 2017 r. z pełną determinacją starał się korygować zastane skutki niewłaściwych decyzji, ale suma wcześniejszych błędów strategicznych oraz długofalowych skutków nieefektywnego zarządzania wymagała głębokiej restrukturyzacji – stoi w komunikacie dla inwestorów. Wynika z niego, że winę za upadek Próchnika ponoszą jego poprzedni menedżerowie, z Rafałem Bauerem na czele.
– W pierwszym miesiącu po moim odejściu spółka osiągnęła najlepsze w historii wyniki sprzedażowe, co upewniło mnie, iż moi koledzy mieli rację, uważając, że jestem wypalony jako zarządzający – ripostuje Bauer.
– Często się zastanawiam, co mogliśmy zrobić lepiej. Jako że rozwinęliśmy bardzo dobry system analityczny, wracam do rożnych archiwalnych danych i odpowiedź jest w zasadzie jedna: wysokość sprzedaży. Wyniki realizowane w 2017 r. powinniśmy osiągnąć rok wcześniej – dodaje były szef Próchnika.
Bez zysków, bez pieniędzy
Zachwalając zeszłoroczne osiągnięcia spółki, Bauer ma na myśli rosnącą sprzedaż i rekordowe osiągnięcia niektórych sklepów. Co nie znaczy, że Próchnik zarabiał pieniądze – po trzech kwartałach (raport za pełne 12 miesięcy firma opublikuje 26 kwietnia) miał 12 mln zł straty. Dla specjalizującej się w modzie męskiej firmy był to najgorszy rok od 16 lat. Próchnik próbował się ratować. Pod koniec zeszłego roku spółka zwołała walne zgromadzenie i przekonała inwestorów, by poczekali jeszcze kilka miesięcy na wykupienie papierów. Pieniądze Próchnik zamierzał pozyskać z emisji akcji. Liczył na wsparcie głównego udziałowca, funduszu Soho. Jednak kierowane przez Macieja Wandzla, byłego udziałowca Legii Warszawa, Soho stopniowo wyprzedaje aktywa i zajmuje się głównie dystrybucją gotówki do swoich akcjonariuszy. Fundusz zapewne w tym roku zakończy działalność i nie podejmuje już nowych inwestycji. Dla Próchnika nie zrobił wyjątku.
Stąd wniosek firmy odzieżowej do sądu o rozpoczęcie postępowania sanacyjnego. Obligacje o wartości ok. 11 mln zł nie zostały wykupione, a ich posiadacze nie dostali ostatnich odsetek. To właśnie nabywcy papierów dłużnych, którymi są klienci domu maklerskiego Vestor obsługującego program emisji obligacji Próchnika, zapłacili za decyzje podjęte przez menedżerów spółki pięć lat wcześniej.
Na początku 2013 r. Rafał Bauer, menedżer znany w branży modowej, jeden ze współtwórców sukcesu giełdowej Vistuli, zainwestował kilkanaście milionów w przejęcie pakietu akcji dającego kontrolę nad Próchnikiem. Jedna z legendarnych PRL-owskich marek, kojarzona z wysokiej jakości płaszczami, w nowej gospodarczej rzeczywistości była na równi pochyłej. Na przełomie wieków Próchnik przestał sprzedawać ubrania pod własną marką i zajął się szyciem garniturów na zlecenie Hugo Bossa. Wartość rynkowa spółki spadła do 2 mln zł. Firma stała się przedmiotem walki o władzę między akcjonariuszami, czego efektem były funkcjonujące równolegle różne zarządy i rady nadzorcze. Stabilizację przyniosło przejęcie kontroli przez Krzysztofa Grabowskiego, właściciela firmy odzieżowej Tiffi. Olsztyński biznesmen zamknął ostatnią łódzką fabrykę Próchnika i żeby obniżyć koszty, przeniósł produkcję na Daleki Wschód. W takim modelu funkcjonuje większość globalnych koncernów odzieżowych. U nas do perfekcji opanowało go LPP wyceniane na 17 mld zł. W Próchniku, który działa w innym segmencie, bez nakładów na promocję marki i należytej dbałości o jakość, sukcesu nie było. Odkupując akcje od Grabowskiego, Bauer miał plan przywrócenia firmie świetności. Jak uważa obecny zarząd i niektórzy udziałowcy – oparty na błędnych założeniach. Próchnik odniósłby sukces, gdyby był w stanie sprzedawać garnitury po 1200 zł. Warunki podyktowane przez konkurencję zbiły ceny poniżej tysiąca złotych.
Odpowiednią jakość ubrań miało zapewnić Próchnikowi przeniesienie produkcji do Polski. Jednak krajowe szwalnie były za drogie, żeby firma mogła zarabiać. Sprzedaż rosła, ale nie było zysków, a spółka cierpiała na brak gotówki. Prowadzenie ekspansji w takich warunkach – Próchnik otwierał nowe sklepy – jest balansowaniem na krawędzi. Po dwóch latach rządów ekipy Bauera spółka potknęła się po raz pierwszy. Przeprowadzone w 2015 r. dwie emisje akcji, z których pozyskano 12 mln zł, miały charakter ratunkowy. Jeszcze rynek wierzył w Rafała Bauera. Akcje kupiły krajowe instytucje finansowe, pomógł też główny udziałowiec. Spółka zaczęła przenosić produkcję na Białoruś, co pozwoliło obniżyć koszty, utrzymując na odpowiednim poziomie jakość.
Bauer przegrywa z Wójcikiem
– Odbudowa pozycji trwała dłużej i była droższa, niż sądziłem. Bylibyśmy dalej, gdyby partnerów białoruskich udało się pozyskać wcześniej. Dzisiaj w zakładach, do których dotarliśmy jako pierwsi, szyje Vistula, Bytom, w zasadzie cała konkurencja z Polski – wyjaśnia Bauer.
Już wówczas nie był on głównym udziałowcem Próchnika. 29 proc. akcji musiał oddać funduszowi Soho (wówczas Black Lion). Wcześniej Bauer sprzedał do Soho spółkę Recycling Pack, która miała budować spalarnię i hutę szkła. Projekt okazał się nieopłacalny i nie powstał. W ramach odszkodowania Bauer przekazał wieloletnim biznesowym partnerom kontrolującym Soho – wspomnianemu już Wandzlowi i Maciejowi Zientarze – akcje Próchnika. W ten sposób Soho przejęło kontrolę nad odzieżową spółką, a Wandzel został szefem jej rady nadzorczej.
Ucieczka na Białoruś Próchnikowi nie pomogła, bo spółka za mało sprzedawała. Przegrywała m.in. z Bytomiem. To kolejna znana marka, która nie radziła sobie w wolnorynkowej gospodarce. Do czasu, aż prezesem firmy w 2010 r. został Michał Wójcik, w poprzedniej dekadzie współpracownik Bauera i zarazem jego rywal w walce o posadę prezesa Vistuli. Wójcik przez trzy lata restrukturyzował Bytom, dbając o to, żeby na odpowiednim poziomie utrzymać koszty. Dlatego był w stanie zaoferować klientom promocje, w których np. za drugi artykuł płacili połowę albo trzeci otrzymywali za darmo. Wójcik potroił przychody Bytomia do 185 mln zł w zeszłym roku, zyski spółki ustabilizowały się na poziomie 10–12 mln zł rocznie.
Bauer do tego samego celu zmierzał od innej strony. Starał się podnieść prestiż Próchnika dzięki odpowiedniej narracji marketingowej (kampaniami takimi jak „Sprawa honoru”, nawiązującymi do bitwy o Anglię), co miało firmie pozwolić sprzedawać swoje produkty drożej. Ale reklama kosztowała, natomiast agresywne promocje konkurencji zbijały ceny ubrań. Dla Próchnika taka kombinacja była zabójcza.
A łatwiej na rynku nie będzie. Bytom zamierza połączyć się z Vistulą. Jeśli akcjonariusze obydwu spółek zaakceptują ten pomysł, powstanie podmiot kontrolujący ok. 20 proc. krajowego rynku garniturów.
Wszystko na sprzedaż
Nim Próchnik ponownie pomyśli o ekspansji, musi załatwić bieżące sprawy. Rozpoczęcie postępowania restrukturyzacyjnego pozwoli spółce złapać oddech. Będzie mogła bez konsekwencji zerwać umowy z galeriami handlowymi i zamknąć nierentowne sklepy. Zamierza też sprzedać markę Rage Age. Ekskluzywna odzież zdobyła popularność wśród zamożnych ludzi świata sportu. W Rage Age ubierał się Wojciech Szczęsny, bramkarz piłkarskiej reprezentacji Polski, czy Maciej Kawulski, współwłaściciel organizującej walki w formule MMA federacji KSW. Markę stworzył Rafał Bauer z pomocą pieniędzy pożyczonych od Macieja Wandzla. Przejmując Próchnik, Bauer wniósł do tej firmy Rage Age za 18 mln zł. Według obecnego zarządu to też była jedna z przyczyn kłopotów. Nie chodzi o zapłaconą kwotę. Bauer zaczął otwierać sklepy Rage Age o zbyt dużej powierzchni, a także próbował sprzedawać obydwie należące do Próchnika marki w tych samych salonach. To osłabiło prestiż Rage Age. Jak ocenia jedna z osób zaangażowanych w Próchnik, Bauer „zabił swoje dziecko”.
Nowy zarząd zdecydował, że nie zainwestuje w kolejną kolekcję. Bauer deklaruje, że odkupi Rage Age od Próchnika. Być może nowego właściciela znajdzie także marka Próchnik. Postępowanie restrukturyzacyjne umożliwi nabywcy jej przejęcie bez bagażu zobowiązań. W ten sposób powinno się uzbierać dość pieniędzy, by wykupić obligacje. A przynajmniej spłacić zobowiązania „w możliwe najwyższym stopniu”. ⒸⓅ
Próchnik rozczarowywał inwestorów wynikami przez większą część giełdowej historii / Dziennik Gazeta Prawna