Rafał Ładziński z Metal-Master: Podstawą działalności naszej firmy jest produkcja maszyn technologicznych dla przemysłu samochodowego i budowlanego. Często zdarzają nam się zamówienia nietypowe, w których trzeba rozwiązać wskazany przez klienta problem. Na co dzień tworzymy więc innowacyjne rozwiązania i wytwarzamy na ich bazie pojedyncze egzemplarze maszyn o charakterze prototypowym.

Oczywiście oprócz takich zamówień specjalnych produkujemy seryjne podzespoły maszyn, dźwigów budowlanych czy podwozia do samochodów dostawczych. Wykonujemy też kompleksowe, dość specjalistyczne instalacje transporterów czy też własne systemy sterowania maszyn. Mamy więc spore kompetencje, jeżeli chodzi o łączenie branży mechanicznej z automatyzacją przemysłu. Dysponujemy własnym biurem konstrukcyjnym, a współpraca z naukowcami jest dla nas dość naturalna. Nie wszystkie projekty jesteśmy przecież w stanie wykonać sami, chociażby ze względu na potrzebę dostępu do wysoce specjalistycznych narzędzi czy systemów obliczeniowych.

Potrzeba matką wynalazku

Idea stosunkowo niedrogiego, łatwego w pilotażu i efektywnego w użytkowaniu samolotu odrzutowego kiełkowała w naszych głowach już od dawna. Sami, prowadząc firmę, odczuwamy potrzebę szybkiego przemieszczania się. Od lat obserwujemy rynek samolotów do transportu indywidualnego. Oferta jest niemała, ale samolotu, który spełniałby nasze oczekiwania na rynku nie było. Postanowiłem więc sam opracować od podstaw mały samolot na potrzeby transportu indywidualnego i wypełnić niszę na rynku. Wszystko wskazuje na to, że się udało. Produkcja i sprzedaż ruszą lada moment.

Naszemu samolotowi wystarczy do startu 250 metrów trawiastego terenu. Jest na tyle łatwy w pilotażu, że poradzi sobie z nim amator. Jest najlżejszy na świecie i pokonuje ok. 2 tys. kilometrów w trzy godziny. Kosztuje o ponad połowę mniej, niż inne modele o podobnych osiągach.

Zaprezentowałem naszą koncepcję dwukrotnie na największych targach lotniczych w Paryżu. Spotkała się ona z dużym uznaniem i zainteresowaniem – zarówno branży, jak i potencjalnych użytkowników. Jesteśmy na ostatniej prostej – pierwsze egzemplarze są już gotowe. Produkcja seryjna ruszy lada moment. Mamy potencjał, aby produkować 10 sztuk rocznie. Już dziś są klienci czekających na uruchomienie sprzedaży.

Pomogły dotacje…

Realizacja tego przedsięwzięcia nie byłaby pewnie możliwa w takim tempie i na taką skalę gdyby nie unijne dotacje. Łącznie udało nam się uzyskać prawie 20 mln zł dofinansowania, przy kosztach sięgających niemal 50 mln zł. Może się to wydawać dużą kwotą, ale biorąc pod uwagę, że nakłady światowych koncernów na projekty badawczo-rozwojowe liczy się w setkach milionów dolarów, nasz projekt był bardzo niskobudżetowy.

… i współpraca z naukowcami

W trakcie prac nad naszym samolotem bardzo ważna była współpraca z Instytutem Lotnictwa. Skupia on naprawdę wysokiej klasy specjalistów, którzy są jednocześnie prawdziwymi pasjonatami. Bardzo dobre doświadczenia mamy również z Politechniką Warszawską oraz Politechniką Wrocławską, z której się wywodzę. Nie do przecenienia jest też współpraca z Polską Akademią Nauk, wraz z którą chcemy wdrożyć koncepcje z zakresu zapewnienia bezpieczeństwa lotu. To są instytucje, które reprezentują naprawdę wysoki poziom, a ich pracownicy naukowi chętnie się angażują w pracę nad rozwiązaniami dla przemysłu. Mam też doświadczenia z instytucjami naukowymi z innych krajów. Wzorcowym przykładem są Stany Zjednoczone, a w Europie - Niemcy. Tam przemysł, w celu zdobycia przewagi rynkowej, stawia naukowcom bardzo konkretne zadania. Rozwiązywanie problemów odbywa się w synergii przemysł-nauka gdyż jasno zrozumiały jest cel - interes narodowy, uzyskanie efektu skali i większych wpływów podatków z tytułu produkcji i eksportu wyprzedzających technologii. Bierzmy z nich przykład i róbmy to samo.