Wpisanie na listę firm o szczególnym znaczeniu militarnym powinno być nobilitacją, a nie przymusem. I wiązać się ze zwolnieniami podatkowymi bądź z dopłatami – uważa generał Stanisław Koziej.
Przedsiębiorcy sprzeciwiają się planom Ministerstwa Obrony Narodowej rozszerzenia listy firm zobowiązanych do pomocy i współpracy w obronności i nałożeniu na nie nowych obowiązków. Może jednak przesadzają, bo przecież to kwestia zadbania o bezpieczeństwo państwa?
Oczywiście, że prace nad nową wersją ustawy o obronności państwa realizowanej przez przedsiębiorców są ważne, bo i ważne jest doprecyzowanie takich obowiązków. Ale pamiętajmy: tu się nie da na siłę firmom czegoś nakazać. To nie te czasy, że idzie rozkaz i każdy uczestnik gospodarki ma obowiązek go zrealizować. To filozofia, na którą dziś już nie ma miejsca. Skoro więc bez wysłuchania racji biznesu MON szykuje tak poważne zmiany, nie ma co się dziwić, że narasta opór. A przecież bycie na liście takich przedsiębiorców to powinna być nobilitacja. Firmom powinno na tym zależeć.
Zależeć? Przecież to same obowiązki.
Oczywiście, że to obowiązki, ale normalnie ten system powinien polegać na obopólnych korzyściach. Państwo uzyskuje korzyści w ramach czerpania z infrastruktury, z usług czy narzędzi firm. Te zaś powinny nie tylko czuć nobilitację, ale także otrzymywać za to konkretne korzyści – czy to zwolnienia podatkowe, czy dopłaty finansowe. I co bardzo ważne, pewne instytucje ze względu na swoje zasoby, na branże, w jakich działają, powinny pozostawać w orbicie zainteresowań resortu obronności. Ale takie rozszerzanie ich katalogu, które budzi opory, jest jednoznacznym sygnałem, że zamiast wytwarzać kulturę strategiczno-gospodarczej współpracy, następuje wprowadzanie systemu nakazowego.
Mówi pan o systemie zachęt. Tyle że resort kierowany przez Antoniego Macierewicza wycofał się z nich pod wpływem krytyki Ministerstwa Finansów, które wskazało, że takie nadzwyczajne traktowanie jednej grupy byłoby niekonstytucyjne.
A to świadczy o jednym. Po prostu nowe prawo zostało źle sformułowane. Bo takie zachęty na pewno są możliwe, tylko muszą być odpowiednio uzasadnione. Te luki prawne są widoczne w całej nowelizacji. Przecież ustawa powinna iść do konsultacji od razu z pakietem rozporządzeń. Dzięki nim widoczne by były pełne intencje Ministerstwa Obrony Narodowej. A tak biznes musi się przynajmniej części rozwiązań domyślać, część jest zupełnie niejasna. W efekcie wywołano tak duże opory przed regulacją, która miała unowocześnić współpracę biznesu z wojskiem.
Co nie pasuje biznesowi
Skarga Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji: Projekt „arbitralnie ingeruje w działalność podmiotów gospodarczych i może w znacznym stopniu ograniczyć swobodę działalności gospodarczej (...). Nakazuje przedsiębiorcom uzyskiwać zgodę właściwego ministra na m.in. rozwiązanie lub likwidację spółki, przeniesienie jej siedziby za granicę, zmianę przedmiotu jej działalności, zbycie, wydzierżawienie lub dokonanie darowizny składników majątkowych wykorzystywanych w procesach technologicznych związanych z realizacją zadań na rzecz obronności państwa”.