Krzysztofa Kondraciuka powołała wczoraj na szefa Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad premier Beata Szydło. Wcześniej wygrał konkurs, co jest nowością. Bo w GDDKiA od 2008 r. kolejni dyrektorzy byli obsadzani jako „pełniący obowiązki”. Pałeczkę w tej sztafecie „p.o.” przekazywali sobie kolejno: Lech Witecki, Ewa Tomala-Borucka i Tomasz Rudnicki (w czasach rządów PO–PSL), a po wygranej PiS Jacek Bojarowicz.
Wejście do ogólnopolskiej gry Krzysztofa Kondraciuka, który od lutego br. był szefem GDDKiA na Mazowszu, a wcześniej m.in. Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich, jest po myśli wiceministra infrastruktury Jerzego Szmita. Jego współpraca z Jackiem Bojarowiczem układała się w ostatnich miesiącach ciężko. Z ustaleń DGP wynika, że ten ostatni miał otrzymać propozycję pracy w GDDKiA na innym stanowisku.
Kondraciuk przejmuje fotel szefa GDDKiA w momencie opóźnionego startu. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB) twierdzi, że ma w realizacji ponad 1,1 tys. km za przeszło 51 mld zł. To jednak tylko narracja na potrzeby PR. W rzeczywistości kontrakty warte są 42 mld zł (reszta to m.in. koszty wykupów gruntów), na dodatek większość z nich została podpisana w trybie „projektuj i buduj”, a wykonawcy nie wyszli jeszcze w teren. Ponadto ogłoszone, a nierozstrzygnięte, są przetargi za ok. 29 mld zł.
– Największe wyzwanie dla GDDKiA to usprawnienie we współpracy z MIB procesów inwestycyjnych. Branża wykonawcza oczekuje na przejście od „realizacji” w sensie urzędniczym do wykonywania prac inwestycyjnych w terenie – mówi Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Bez radykalnego popchnięcia inwestycji do przodu nastąpi ich spiętrzenie pod koniec perspektywy z UE ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami, m.in. wzrostem cen i niedoborem kadr.
– Największym wyzwaniem dla branży jest ostateczne określenie kształtu programu drogowego i przyspieszenie jego realizacji. Brakuje kilkudziesięciu miliardów złotych, a w grę wchodzi podwyższenie opłaty paliwowej albo zróżnicowanie stawek viaTOLL – przypomina Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor”.
Jak podkreśla, rola GDDKiA będzie tu czysto wykonawcza, bo resort potrzebuje sprawnego inwestora, a nie kreatora rozwiązań.
Po odejściu Jacka Bojarowicza odetchnęła część załogi i skonfliktowani z nim związkowcy. Poprzedni szef postawił sobie za cel redukcję zatrudnienia w centrali. W sumie w dyrekcji pracuje 4,6 tys. osób w oddziałach w całej Polsce, z czego w nowoczesnym biurowcu centrali przy ul. Wroniej w Warszawie – 550. Kilkadziesiąt zostało przesuniętych z centrali do oddziałów.
Krzysztof Kondraciuk był jednym z trzech kandydatów. Oprócz niego i Bojarowicza liczył się jeszcze Łukasz Lendner, czyli zastępca Kondraciuka w oddziale mazowieckim, a wcześniej szef tego oddziału.