Proponowany przez elektrociepłownie system ustalania cen ciepła doprowadzi do wzrostu opłat o około 10 proc. Ministerstwo Gospodarki chce podwyżki rozłożyć w czasie. Nie wiadomo, czy na zmiany zgodzi się URE.
Firmy produkujące prąd i ciepło domagają się zmiany zasad regulacji cen ciepła zatwierdzanych przez Urząd Regulacji Energetyki. Uważają, że po uwolnieniu cen prądu system regulacji kosztowej cen ciepła stał się w ich przypadku nieopłacalny.
– Teraz im wyższe ceny energii elektrycznej, tym niższe ceny ciepła. A te spadają do granicy opłacalności produkcji, a niekiedy nawet poniżej, wynaturzając ekonomikę produkcji elektrociepłowni – mówi Janusz Bil, dyrektor ds. regulacji i rozwoju rynku Vattenfall Poland.
Problem wynika ze stosowania kosztowego modelu regulacji cen ciepła. Zgodnie z obwiązującym prawem regulator, zatwierdzając elektrociepłowniom ceny ciepła, od planowanych łącznych kosztów produkcji ciepła i prądu odejmuje planowany przychód ze sprzedaży prądu i dopiero pozostałe koszty pokrywane są cenami ciepła. W sytuacji gdy ceny prądu rosną, podstawa wyznaczania cen ciepła po prostu się kurczy. Branża chce, żeby sposób regulacji cen ciepła został zmieniony na korzystniejszy dla niej. Ministerstwo Gospodarki nie jest przeciwne.
– Jestem jednym z fanów zmian zasad kształtowania cen ciepła. Uważam, że należy odejść od modelu kosztowego. Zgodnie z harmonogramem działań wykonawczych do polityki energetycznej to powinno stać się w tym roku. Postaramy się aby się udało – mówi Joanna Strzelec-Łobodzińska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki odpowiedzialna za energetykę.
Nowa polityka energetyczna nie została jeszcze przyjęta przez rząd, ale w resorcie gospodarki trwają prace mające na celu zastąpienie obecnego modelu systemem cen referencyjnych. Jednak realizacja tej propozycji będzie oznaczała wzrost cen ciepła.
– System cen referencyjnych prowadzi do częściowego uwolnienia cen ciepła. Zaproponowane przez branżę mechanizmy zakładają, że wzrost cen nie byłby większy niż 10 proc. – mówi Janusz Bil.
Ministerstwo Gospodarki nie chce dopuścić, żeby wskutek zmian regulacji doszło do skokowego wzrostu cen ciepła. Chce, aby podwyżki były rozłożone w czasie.
– Nie można spowodować tą zmianą w jednym roku zdecydowanej podwyżki cen ciepła. Będzie ścieżka dojścia do ceny referencyjnej, może dwa, trzy lata – mówi wiceminister Strzelec-Łobodzińska.
Dodaje, że dla ostatecznych ustaleń w sprawie cen ważne będą konsultacje z Urzędem Regulacji Energetyki, bo to on będzie w dużej części adresatem nowego rozporządzenia resortu gospodarki. URE nie jest pewny, że poprze akurat system cen referencyjnych.
– Zmiana sposobu regulowania sektora ciepłownictwa nie może być ani celem samym w sobie, ani tym bardziej metodą na uzyskanie przez sektor możliwości pobierania od odbiorców wyższych cen ciepła. Regulacje powinny dostarczać firmom bodźców do inwestowania, m.in. w celu zapewnienia dostaw ciepła. Jednak równocześnie muszą szanować interes odbiorców – mówi Marek Woszczyk, wiceprezes Urzędu Regulacji Energetyki.