Lekkie umocnienie polskich obligacji, bez udziału inwestorów z zagranicy, miało jedynie techniczny charakter. Większe obroty spodziewane są w kolejnych dniach tygodnia, a dla inwestorów kluczowe może okazać się spotkanie kanclerz Niemiec Angeli Merkel z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym 9 stycznia w Berlinie, mające na celu przygotowanie się na zbliżający szczyt UE 30 stycznia. Do tego czasu złoty powinien poruszać się w przedziale 4,45-4,50 za euro.
Spokojna sesja, nie ma zmian na kursach
"Dziś była dość spokojna sesja, nie ma specjalnie zmian na kursach. Jest dość płytki rynek. Mieliśmy wąski przedział wahań, jeśli chodzi o złotego. Jest święto w USA, w Londynie, Szwajcarii - inwestorzy odpoczywają po Nowym Roku. Jest bardzo spokojnie" - powiedział w rozmowie z PAP Robert Kęsicki, diler walutowy z Kredyt Banku.
"Na większe obroty trzeba poczekać do jutra. W najbliższych dniach presja na złotego najprawdopodobniej będzie się nadal utrzymywać. Inwestorzy będą czekać na jakieś szczegóły dotyczące ustaleń pomiędzy Angelą Merkel a Nicolasem Sarkozym w sprawie zbliżającego się szczytu UE. To pewnie będzie w głównej mierze decydować o kursie euro-dolara, co przełoży się też na euro-złotego" - dodał.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel spotka się w przyszłym tygodniu 9 stycznia w Berlinie z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym, aby przygotować się na zbliżający się szczyt UE 30 stycznia.
"Na razie w centrum uwagi są więc nie tyle dane gospodarcze, co polityka: kłopoty strefy euro i szanse na ich rozwiązanie bądź odłożenie w czasie. Póki co trzeba się uzbroić w cierpliwość. Jeśli nie pojawią się jakieś negatywne komentarze, nie sądzę żeby w najbliższych dniach coś istotnego się wydarzyło, a złoty powinien poruszać się w przedziale 4,45-4,50 za euro" - powiedział Kęsicki.
Na rynku długu w poniedziałek panowała niska płynność, a lekkie umocnienie polskich papierów, bez udziału inwestorów z zagranicy, miało jedynie charakter techniczny. To, w jakich nastrojach powrócą oni w Nowym Roku i w którym kierunku podąży rynek obligacji okaże się dopiero we wtorek.
"Nie było dziś płynności, bardzo małe obroty. Obligacje trochę się umocniły, ale nie ma w ogóle Londynu, nie ma IRS-ów. Ten ruch nie zależy od sentymentu. Właściwie należy uznać, że się nic nie wydarzyło" - powiedział PAP Adrian Skubij, diler SPW z ING BSK.
"Jutro może wszystko wrócić. Dopiero wtorek może nam pokazać, czy to dzisiejsze umocnienie jest związane z poprawą sentymentu na rynkach, czy był to ruch typowo techniczny" - dodał.
Warte uwagi mogą być poniedziałkowe słowa ministra finansów Jacka Rostowskiego, który powiedział w tygodniku "Newsweek", że jeżeli do wzrostu rentowności obligacji dochodzi na skutek paniki, albo "zarażenia wirusem z zewnątrz", a nie na skutek złego zarządzania finansami publicznymi, to może być celowe, aby NBP krótkoterminowo interweniował na rynku długu w obliczu tego, że w Polsce nie ma zakazu zakupu obligacji skarbowych przez NBP na rynku wtórnym.
W popołudniowym komunikacie NBP stwierdził, że na mocy ustawy podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen i temu zadaniu musi być podporządkowana polityka pieniężna. Niezależny bank centralny wspiera politykę gospodarczą rządu, ale nie może go zastępować szczególnie w kwestiach związanych z zarządzaniem długiem publicznym, a jakiekolwiek publiczne spekulacje na temat ewentualnego spadku cen polskich obligacji i konieczności interwencji w tym zakresie przez bank centralny mogą prowadzić do niepożądanej percepcji tej informacji przez rynki finansowe.