Wypadek koło Rawy Mazowieckiej, w którym zginęło wczoraj osiem osób, oznacza nie tylko tragedię dla rodzin ofiar. Wymierne straty ponosi także państwo.
Wypadek koło Rawy Mazowieckiej, w którym zginęło wczoraj osiem osób, oznacza nie tylko tragedię dla rodzin ofiar. Wymierne straty ponosi także państwo.
Według wstępnych ustaleń policji do wypadku doszło po tym, jak tir złapał gumę, zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z nadjeżdżającym busem.
Tego rodzaju wypadki bardzo często zdarzają się na autostradach i trasach szybkiego ruchu. Przyspieszając budowę dróg, państwo ocaliłoby nie tylko wielu ludzi, lecz także oszczędziło sporo pieniędzy. Jak wyliczyła Komisja Europejska, 1,5 mln wypadków, do jakich co roku dochodzi na drogach Unii i w których ginie około 35 tys. osób, kosztuje Wspólnotę 130 mld euro. I nie chodzi tu wyłącznie o straty materialne czy koszty leczenia rannych. W kwocie tej zawierają się też starty, jakie ponosi gospodarka z tytułu ubytku pracowników, specjalistów, którzy przestają produkować czy świadczyć usługi (statystyczny Polak w ciągu życia dokłada około 5 mln zł do gospodarki państwa). Pod uwagę brany jest też wpływ wypadków na demografię – wiele ofiar w przyszłości mogło mieć dzieci. Wszystko to wpływa na obniżenie PKB w perspektywie nawet kilkudziesięciu lat.
Z szacunkami KE pokrywają się wyliczenia Banku Światowego, według którego wypadki kosztują Polskę co roku około 2 proc. PKB. Wlicza się w to straty spowodowane śmiercią i kalectwem. Według BŚ przez wypadki cała nasza gospodarka traci 30 – 40 mld złotych rocznie. Ponieważ co roku dochodzi u nas do ok. 45 tys. wypadków, można przyjąć, że każdy kosztuje średnio 1 mln zł.
Pod względem liczby śmiertelnych wypadków Polska jest w europejskiej czołówce. Eurostat wyliczył, że w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców więcej ofiar niż u nas jest tylko w Rumunii. Ale już w liczbach bezwzględnych nie mamy sobie równych. Od stycznia do końca kwietnia w wypadkach samochodowych w Polsce zginęło ponad 1 tys. osób – więcej, niż w ciągu roku umiera na drogach Belgii, Bułgarii, Portugalii, Holandii czy Austrii.
Według ostatniego raportu NIK jedynym sposobem ograniczenia liczby ofiar jest budowa nowych dróg ekspresowych i autostrad. Widać to na przykładzie Niemiec, gdzie sieć autostrad liczy 12 tys. km. Po niemieckich drogach jeździ dwuipółkrotnie więcej aut niż u nas. Mimo tego w 2010 r. zginęło na nich o 500 osób mniej niż u nas.
Z raportu Fundacji Obywatelskiego Rozwoju opracowanego wspólnie z PricewaterhouseCoopers wynika, że na autostradach dochodzi do wypadków trzy razy rzadziej niż na drogach krajowych, i to biorąc poprawkę na różne natężenie na nich ruchu, a ginie w nich trzy razy mniej osób, a dwa razy mniej odnosi rany. Z kolei wyliczenia Samodzielnej Pracowni Ekonomiki Instytutu Badawczego Dróg i Mostów mówią, że 1 tys. km autostrady jest w stanie ocalić rocznie życie 200 Polaków i zdrowie kolejnych 1,3 tys. W budżecie państwa co roku zostawałby z tego tytułu dodatkowy 1 mld zł.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama