Pandemia odbije się na świętach. Będą zorganizowane z mniejszym rozmachem, przede wszystkim w domowym zaciszu. Ale z prezentami. Na nich planujemy zaoszczędzić najmniej.
Polacy chcą przeznaczyć na przygotowanie tegorocznych świąt Bożego Narodzenia średnio ponad 1,3 tys. zł. Przed rokiem deklarowali, że wydadzą 200 zł więcej – wynika z raportu przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte. Eksperci zwracają uwagę, że ostateczne wydatki mogą być wyższe. Co roku bowiem Polacy zostawiają w sklepach więcej, niż pierwotnie zakładali. W ubiegłym roku finalne koszty przygotowania Gwiazdki wyniosły przeciętnie 1851 zł.
Według badania Polacy zamierzają ciąć wszystkie kategorie wydatków. W największym stopniu na podróże oraz wypoczynek i rozrywkę: odpowiednio o 72 proc. i 43 proc. mniej niż rok temu. To potwierdza, że zamierzamy zastosować się do sugestii rządu, by święta spędzać przede wszystkim w domu, w gronie najbliższej rodziny.
/>
Spadek, ale nie taki duży
Wszystko wskazuje też na to, że będą mniej sute.
– Na jedzenie wydamy o 33 proc. mniej niż przed rokiem, czyli 430 zł. Najmniej cięcia dotkną natomiast prezenty, na które przeznaczymy tylko o 8 proc. mniej: 680 zł. To sprawia, że upominki będą stanowiły ponad 50 proc. świątecznego koszyka – informuje Agnieszka Szapiel, menedżer w dziale konsultingu Deloitte Polska.
Na oszczędzanie podczas nadchodzących świąt wskazują też najnowsze badania EY Polska. Zgodnie z nimi ponad 42 proc. osób przeznaczy taką samą kwotę jak przed rokiem, a 41 proc. – mniejszą. Tylko kilkanaście procent chce wydać więcej.
Taka sytuacja to efekt przede wszystkim ograniczeń wprowadzonych w związku z epidemią. Mowa nie tylko o nieczynnych restauracjach, kinach czy teatrach, ale te utrudnionym podróżowaniu. Mniejsza skłonność do świąt na bogato to też zasługa niestabilności gospodarczej i ogólnego niepokoju o to, co będzie działo się dalej w kraju w związku z pandemią. Nie bez znaczenia są też wyższe ogólne koszty życia oraz to, że wzrosła chęć do robienia zapasów finansowych na czarną godzinę.
Eksperci z Deloitte zaznaczają, że Polska na tle Unii Europejskiej pod względem skali cięcia wydatków świątecznych wypada całkiem dobrze. W innych krajach spadną bowiem nawet o ponad 40 proc. Zdaniem analityków to zasługa stałego wzrostu dochodów w Polsce, mniejszego, niż pierwotnie prognozowano, wzrostu bezrobocia, a także rysujących się pozytywnych perspektyw w związku z zapowiedziami szczepień na koronawirusa.
W opinii ekspertów, to także konsekwencja tego, że nasz kraj nie jest tak bardzo uzależniony od turystyki, jak np. Hiszpania czy Włochy, w których te wydatki zmaleją najbardziej.
Kumulacja w każdym ogniwie
Wpływ na handel mają też wywołane przez pandemię zmiany zwyczajów zakupowych. W tym roku przez to, że Polacy wolą unikać publicznych miejsc, w sklepach online zrobimy niemal tyle samo zakupów, ile w tradycyjnych. Sezon zakupów w sieci zaczął się w listopadzie. Na ten miesiąc przypadnie 26 proc. świątecznego budżetu. To zasługa promocji w Dzień singla, Czarny piątek czy Czarny tydzień. Po nich będzie jeszcze Cyber Monday.
– Sprzedawcy, których handel w sklepach stacjonarnych został całkowicie wstrzymany bądź wyhamowany w związku z zamknięciem centrów handlowych, starali się dużo wcześniej skłonić klientów do zakupów, m.in. oferując wydłużenie czasu promocji na weekend, tydzień, a nawet kilka tygodni – mówi Łukasz Wojciechowski, partner w EY Polska.
Robert Krzak, ekspert sektora handlu i produktów konsumenckich w tej samej firmie, dodaje jednak, że nie wszyscy przenieśli się do kanału online. Choć zdobywa on nowych entuzjastów, to centra handlowe wciąż są preferowanym miejscem zakupów w wielu kategoriach produktowych. Na korzyść tradycyjnego handlu może zadziałać dodatkowa handlowa niedziela w grudniu, której wprowadzenie zapowiedział rząd.
Słabą stroną e-commerce jest długie oczekiwanie na zakupy w szczycie, który przypada krótko przed świętami. W grudniu wydamy czasie 60 proc. świątecznego budżetu, z czego niemal połowę tuż przed Wigilią.
– Problemem jest nie tyle sama dostawa, ile cały łańcuch realizacji zamówienia, gdzie w każdym ogniwie pojawiają się kumulacje. Mowa o pracy magazynowej, wysyłce, dostawie. Dwa tygodnie to wciąż dobry zapas, dający gwarancję spokojnej realizacji zamówienia – uważa Wojciech Klibera, wiceprezes firmy Sendit.
Kurierzy zachęcają konsumentów, by dokonywali zakupów w sieci nie później niż tydzień przed Bożym Narodzeniem.
– Opóźnienia często wynikają ze spiętrzenia zamówień w sklepach internetowych, które nie nadążają z przygotowaniem paczek do wysyłki – zaznacza Rafał Nawłoka, prezes zarządu DPD Polska.