To oznaka zdrowiejącej koniunktury i rosnących inwestycji, w ramach bezpiecznego poziomu wzrostu cen - tak wiceszef komisji finansów Janusz Szewczak ocenił piątkowe szacunki GUS nt. inflacji. Analitycy bankowi spodziewają się, że inflacja na koniec 2017 r. spadnie poniżej 2 proc.

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych, według eksperymentalnego szybkiego szacunku, w marcu 2017 r. w stosunku do poprzedniego miesiąca obniżyły się o 0,1 proc., a w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 2,0 proc. - podał w piątek GUS w komunikacie.

"Wydaje się, że jest to oznaka zdrowiejącej koniunktury gospodarczej i rosnących inwestycji. W ramach bezpiecznego poziomu wzrostu cen" - ocenił w rozmowie z PAP wiceprzewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych Janusz Szewczak (PiS).

Dodał, że wyniki te są potwierdzeniem przewidywań, że inflacja będzie rosnąć w najbliższych miesiącach, albo utrzymywać się na poziomie zakładanym w budżecie i w projekcji NBP (w granicach do 2,5 proc. z niewielkim odchyleniem). "To jest efekt zwiększonej konsumpcji, bo pieniądze z programu 500 plus są wyraźnie przeznaczane na wydatki konsumpcyjne. Ale także efekt wzrostu wynagrodzeń - w zeszłym roku zwiększyły się one o prawie 4 proc." - powiedział Szewczak. Dodał, że zapowiada się, iż będą rosły również w tym roku, "bo są przewidziane podwyżki dla sfery budżetowej".

"To jest kilka miliardów złotych, więc będzie to widoczne również w portfelach. Może to również oznaczać, że wpływy podatkowe będą dla budżetu większe niż można się spodziewać, bo inflacja zwiększa wielkość dochodów podatkowych" - zaznaczył Szewczak.

W marcu, w porównaniu z poprzednim miesiącem, ceny obniżyły się o 0,1 proc. Jak podkreślił Szewczak, jest to niewielkie odchylenie w sferze dopuszczalnego błędu. Jego zdaniem wskazuje na utrzymywanie się tendencji wzrostu cen, ale głównie wzrostu spowodowanego lepszą koniunkturą i większą konsumpcją.

Według Szewczaka w najbliższych miesiącach inflacja będzie się utrzymywać na poziomie ok. 2 proc. "Inflacja ta nie wynika ze znaczących wzrostów cen paliw, ale z podnoszenia cen przez sprzedawców, którzy dokonali podwyżek widząc zwiększający się popyt" - ocenił.

Z kolei ekonomista z Banku Pekao S.A. Adam Antoniak skomentował: "Przypuszczamy, że głównymi przyczynami wyhamowania rocznej inflacji względem poprzedniego miesiąca były niższe dynamiki cen żywności. Prognozujemy niewielki wzrost inflacji w kolejnych miesiącach w okolice celu inflacyjnego. Szacujemy, że inflacja na koniec 2017 będzie zbliżona do 2 proc. rok do roku".

Również Piotr Popławski z ING uważa, że to, iż szacunkowe dane GUS na temat inflacji w marcu był niższe niż zakładał konsensus rynkowy jest "efektem cen żywności". "W styczniu-lutym widzieliśmy spore wzrosty w kategoriach warzyw importowanych, efekt pogody w zachodniej i południowej Europie. Ten efekt skończył się szybciej niż zakładaliśmy. Było to też widać po wczorajszych danych o inflacji w strefie euro, tam w poszczególnych krajach wychodziła ona niżej" - ocenił. Według niego "na razie inflacja się utrzyma", a w ciągu "około trzech miesięcy zacznie spadać". "Spodziewamy się, że inflacja na koniec 2017 r. spadnie poniżej 2 proc.” - wskazał Popławski.

Wstępne dane GUS wskazują, że w marcu nie tylko nie nastąpiło dalsze przyspieszenie tempa wzrostu inflacji w Polsce, ale wręcz inflacja się obniżyła - zauważyła ekonomistka z Banku Pocztowego Monika Kurtek. "Przyczynił się do tego zapewne spadek cen paliw na stacjach i prawdopodobnie brak wzrostu (bądź nawet niewielki spadek) cen żywności w ujęciu miesięcznym. Paliwa na stacjach taniały, ponieważ ponownie obniżyły się ceny ropy naftowej na świecie, a dodatkowo umocnił się złoty wobec dolara. Ceny żywności z kolei mogły nie rosnąć, ponieważ na niższe poziomy powróciły ceny warzyw importowanych, głównie z południa Europy. Dość solidnego wzrostu cen m/m należy natomiast spodziewać się w marcu w przypadku cen odzieży i obuwia, głównie w związku z wprowadzaniem do sklepu wiosennych kolekcji" - wskazała.