Pawlak uważa, że Polska decyzję KE powinna zaskarżyć do ETS.
"Ze strony ministerstwa gospodarki wyrażamy to bardzo zdeterminowanie. Mamy podobne opinie jeśli chodzi o pana ministra (ds. europejskich Mikołaja - PAP) Dowgielewicza, a pan minister Kraszewski wydaje się przekonany. W tych okolicznościach będziemy taką skargę zgłaszać, ponieważ benchmark oparty o gaz jest jaskrawym naruszeniem zasady subsydiarności, zasady proporcjonalności" - powiedział w środę Pawlak dziennikarzom.
Dodał, że Kraszewski miał wcześniej w tej sprawie wątpliwości. "Ale myślę, że będziemy w tej sprawie jednego zdania, że dla przyzwoitości i dla takiego uczciwego podejścia do procesu europejskiego bardzo potrzebne jest wystąpienie do Trybunału" - dodał.
Podkreślił, że taka skarga powinna być złożona jak najszybciej. "Będziemy się starali przed prezydencją. Ale, nawet gdyby to było w czasie prezydencji, nie będziemy się w tej sprawie specjalnie hamować. Bo to jest bardzo istotne i bardzo ważne, dla kraju, gospodarki, społeczeństwa" - powiedział.
Pawlak proponuje, aby benchmark był oparty o najlepsze technologie w danym sektorze. "To byłoby uczciwe i adekwatne do sytuacji wielu krajów. W moim przekonaniu (...) w Unii Europejskiej nadchodzi czas, kiedy potrzebna jest ponowna refleksja nad rozwiązaniami europejskimi" - mówił wcześniej wicepremier.
Pod koniec kwietnia KE przyjęła zasady obliczania liczby darmowych pozwoleń na emisję CO2 w przemyśle w latach 2013-2020. Wyznacznikiem będą tzw. benchmarki, czyli emisje występujące przy użyciu najnowocześniejszych technologii dostępnych w całej UE (a nie w poszczególnych krajach). Według resortu gospodarki, sprowadza się to do technologii z użyciem paliwa gazowego, podczas gdy w Polsce powszechnie stosowanym paliwem jest węgiel. Może to oznaczać w naszym kraju znaczny wzrost kosztów w branżach energochłonnych, takich jak ciepłownictwo, sektor chemiczny, cementowy czy papierniczy.
Brakujące pozwolenia firmy będą musiały kupić na rynku
W piątek Kraszewski zasugerował w rozmowie z dziennikarzami w Brukseli, że można poszukać innego rozwiązania niż zaskarżenie decyzji KE do trybunału UE.
Zgodnie z kwietniową decyzją KE, kraje UE mają do 30 września dostarczyć KE dane dotyczące instalacji przemysłowych na swoim terenie. Na ich podstawie KE wyliczy w 2012 r. przydziały darmowych pozwoleń dla każdej z nich na lata 2013-2020. Mają być one przydzielane dla każdej z nich maksymalnie do wysokości tzw. benchmarków, czyli emisji dwutlenku węgla generowanych przez 10 proc. najbardziej wydajnych instalacji w UE. Następnie limity te (wyrażone w tonach CO2 na 1 produkt) będą przemnożone przez wielkość produkcji, co określi liczbę darmowych pozwoleń dla przedsiębiorstw przemysłowych.
W latach 2013-2020 na darmowe pozwolenia w wysokości benchmarków mogą liczyć przedsiębiorcy z sektorów zagrożonych tzw. carbon leakage, czyli przenoszeniem produkcji poza granice UE (gdzie nie ma limitów emisji CO2). Branże takie będą określane m.in. na podstawie wzrostu kosztów produkcji w związku z koniecznością zakupu pozwoleń na emisję. Reszta przedsiębiorców otrzyma pozwolenia w wysokości 80 proc. benchmarków w 2013 roku. Ten wskaźnik udziału będzie stopniowo maleć do 30 proc. w 2020 r. Brakujące pozwolenia firmy będą musiały kupić na rynku.
W trosce o konkurencyjność przemysłu UE, w pakiecie klimatyczno-energetycznym UE z 2008 r. przewidziano, że część uprawnień w latach 2013-2020 będzie przyznawana za darmo w zależności od stosowanej przez firmy technologii: im mniej emisji CO2, tym większa część bezpłatnych praw do emisji. Nie dotyczy to elektroenergetyki, gdzie zasadą ma być zakup wszystkich pozwoleń na emisję z uwzględnieniem okresu przejściowego m.in. dla Polski.