"Po pierwsze nie ma powodu do zmiany strategii bezpośredniego celu inflacyjnego. Myślę, że ta strategia służy nam dobrze. Po drugie myślę, że dzisiaj nie ma powodów do podejmowania istotnych ruchów na stopach procentowych. NBP musi dokładnie śledzić rozwój sytuacji na rynku międzybankowym - jak kształtują się transakcje międzybankowe, jak kształtuje się poziom płynności w systemie bankowym" - powiedział Belka w rozmowie z PAP po zaprzysiężeniu na stanowisko prezesa NBP.
Belka pytany o ewentualną możliwość obniżki stóp procentowych, aby wpływać na kurs złotego stwierdził: "Na dzisiaj to jest raczej rozważanie teoretyczne, mamy do czynienia raczej z osłabieniem złotego - dzisiaj martwimy się o to, że złoty stracił na swojej sile, choć to nie jest żadna tragedia. Lepiej jest po prostu poczekać. Sytuacja się uspokoi i kapitał zagraniczny znowu napłynie" - powiedział.
Odnośnie ostatnich spekulacji rynku na temat koordynacji działań MF i NBP dotyczącej utrzymywania kursu złotego w konkretnym przedziale Belka stwierdził: "Nie ma takiego przedziału. Chciałbym zdementować to, aby był jakiś przedział" - powiedział.
"Jedyny chyba epizod NBP dotychczas (interwencja na rynku walutowym - PAP) rozumiem tak, że zarząd NBP uznał, że mamy do czynienia ze zbytnim rozchwianiem rynku i w związku z tym takiej interwencji dokonano. Nie traktowałem tego, że to jest próba utrzymania kursu złotego na jakimś poziomie, albo w jakichś widełkach" - dodał.
Zdaniem prezesa banku centralnego, obecnie bilans ryzyk dla inflacji jest zrównoważony. Ewentualny impuls inflacyjny może dać utrzymująca się deprecjacja kursu złotego.
"Na dzisiaj bilans ryzyk dla inflacji jest zrównoważony, czyli nie jest to jakaś dramatyczna sytuacja. Ale osłabienie złotego, jeśli miałoby się utrzymywać dłużej, niewątpliwie jakiś impuls inflacyjny nada. Wydaje mi się, że dzisiaj, podobnie jak w całym świecie, nie mamy się szczególnie czym martwić" - podkreśla Belka.
"Zawsze są niebezpieczeństwa związane z cenami ropy, żywności, cen regulowanych, ale z drugiej strony mamy stosunkowo wysoką stopę bezrobocia, w dalszym ciągu niewysoki popyt wewnętrzny - zarówno popyt konsumpcyjny, jak i inwestycyjny. To są te czynniki równoważące" - dodał.
"Natomiast oczywiście NBP, RPP w szczególności, zastanawia się nad tym, jaki jest tzw. policy horizon. To jest około 1,5-2 lat. Powinniśmy móc przewidzieć, jaka będzie stopa inflacji właśnie w takiej perspektywie i móc oddziaływać. Ale oczywiście na dyskusję bardziej szczegółową w tym zakresie przyjdzie czas" - powiedział.
Zdaniem Marka Belki, główne niebezpieczeństwa dla wzrostu gospodarczego w Polsce płynną z zewnątrz, głównie z gospodarek strefy euro. "Myślę, że najważniejsze ryzyka dla polskiej gospodarki płyną z zewnątrz. Ożywienie w gospodarce europejskiej jest kruche. To oczywiście będzie hamować ekspansję polskiego eksportu" - uważa prezes NBP.
"Po drugie, niebezpieczeństwa wiążą się z różnymi zaburzeniami na rynkach finansowych. Ostatnie osłabienie złotego jest oczywistym skutkiem niepokojów o długofalową stabilność finansów publicznych w niektórych krajach europejskich. Kapitał w związku z tym ucieka tam, gdzie jest bezpieczniejszy" - dodał.
Belka nie widzi jednocześnie istotnych ryzyk dla gospodarki związanych z sytuację wewnętrzną.
"Jeśli chodzi o polską gospodarkę, wielkich ryzyk nie widzę. Na szczęście, z punktu widzenia NBP, także po stronie inflacji. Ale oczywiście jest to ocena dnia dzisiejszego, a nie na przyszłość i na zawsze. Natomiast jak patrzymy na koniunkturę gospodarczą, to takim czynnikiem, na który dopiero czekamy, jest ożywienie inwestycyjne w sektorze prywatnym. Ożywienie działalności inwestycyjnej w sektorze państwowym, szczególnie w samorządach lokalnych, jest olbrzymie" - podkreślił szef banku centralnego.
Jego zdaniem istotną kwestią jest wykorzystanie poprawiającej się koniunktury gospodarczej w Polsce dla uporządkowania sfery finansów publicznych.
"Polska jest postrzegana jako kraj stabilny, nie mający w obecnej sytuacji kłopotów ze sfinansowaniem swoich potrzeb pożyczkowych. Ale to się przecież może zmienić. Dlatego też lepiej dmuchać na zimne. Jest konieczne, żeby deficyt budżetowy był w dobrym tempie ograniczany. Jeżeli mówimy, że dzisiaj udaje nam się bez problemów finansować nasze potrzeby pożyczkowe, to nie jest to dane na zawsze" - powiedział.
"Jeżeli nie będziemy odpowiednio zdecydowanie reagować i ograniczać deficytu budżetowego, możemy mieć problemy. To jest ryzyko" - ocenia Belka.
Według Belki zejście z deficytem sektora finansów publicznych w okresie dwóch, trzech lat poniżej poziomu 3 proc. PKB jest "absolutnie możliwe".
"Zawsze jest problem z wolą polityczną. Mam nadzieję, że taka będzie, nawet jak jest rok wyborczy to już na następny rok można przygotowywać budżet wysokiej jakości" - powiedział.
W ocenie prezesa NBP polska gospodarka wciąż rozwija się poniżej swojego potencjalnego tempa wzrostu.
"3,0 proc. wzrostu PKB w Polsce w tym roku wydaje się być realistyczne. I kwartał przyniósł nam wzrost dokładnie tej wielkości. Zobaczymy, jakie będą następne" - uważa Belka. "W kontekście europejskim to będzie dobry wynik. W kontekście naszych możliwości - to w dalszym ciągu jest mniej, niż to, co uważamy za potencjalne tempo wzrostu gospodarczego" - dodał.
Marek Belka uważa, że nie należy podawać daty wejścia do strefy euro, jednak należy podejmować wysiłek, aby spełnić kryteria konwergencji. "Konsekwentnie nie wypowiadam się na temat daty. Myślę, że daty mają wtedy użyteczność dużą, kiedy wzmacniają wolę polityczną prowadzenia określonej polityki gospodarczej" - powiedział.
"Wiadomo, że musimy zejść z deficytem finansów publicznych. Mówimy o 3,0 proc. PKB. W cyklu koniunktury gospodarczej budżet powinien być zrównoważony. Tak naprawdę 3,0 proc. to nie jest cel, to jest górna granica. Jeżeli gospodarka będzie w lepszym stanie, będzie w tej wznoszącej części cyklu koniunktury gospodarczej, to deficyt powinien być ograniczany jeszcze bardziej. Taki powinien być cel długofalowy" - dodał.
Zdaniem szefa NBP "dobrą politykę budżetową zaczyna się w dobrych czasach".
"Myślę, że teraz Polska zaczyna wychodzić z tego osłabienia koniunktury. To jest czas, żeby prowadzić właśnie dobrą, antycykliczną, czyli lekko przyostrzającą, politykę budżetową" - uważa Belka.