W woj. mazowieckim – po wyłączeniu Warszawy i przylegających do niej powiatów – bezrobocie w maju wyniosło 10,1 proc. i było aż o 66 proc. wyższe niż krajowe.
W woj. mazowieckim – po wyłączeniu Warszawy i przylegających do niej powiatów – bezrobocie w maju wyniosło 10,1 proc. i było aż o 66 proc. wyższe niż krajowe.
Taki jest obraz trzech czwartych Mazowsza po zamianach w unijnej statystyce. Bez nich województwo jako całość ma stopę bezrobocia wynoszącą tylko 5,2 proc. Ale zgodnie z rozporządzeniem Komisji Europejskiej od 1 stycznia tego roku woj. mazowieckie podzielone zostało na dwa statystyczne obszary. Pierwszy to region warszawski stołeczny obejmujący stolicę i dziewięć przylegających do niej powiatów. Natomiast z pozostałych 32 powiatów stworzono drugi podmiot – mazowiecki regionalny. O taki podział Polska zabiegała przez kilka lat. Ma to pomóc w uzyskiwaniu środków unijnych po 2020 r.
Źródłem bogactwa całego województwa jest głównie Warszawa i przyległe do niej powiaty. PKB per capita jest tu aż cztery razy większy niż na przykład w podregionach radomskim, ciechanowskim czy ostrołęckim.
Tak drastyczne dysproporcje w rozwoju gospodarczym powodują, że przy nawet dobrej koniunkturze wskaźnik bezrobocia w regionie mazowieckim jest tylko o 0,4 pkt proc. mniejszy niż w woj. warmińsko-mazurskim.
Położony na Mazowszu powiat szydłowiecki ma najwyższą stopę bezrobocia w kraju. W maju wyniosła ona 24 proc. Nie lepiej jest w powiecie makowskim (17,1 proc.) czy gostynińskim (14,5 proc). 56,9 proc. zarejestrowanych w tym ostatnim powiecie bezrobotnych mieszka na wsi. Po pierwsze, brakuje pracy w pobliżu miejsca zamieszkania. Po drugie, jest bardzo uboga infrastruktura komunikacyjna, która uniemożliwia dogodne, codzienne dojazdy do pracy do miasta. Z tych powodów utrudnione jest podjęcie pracy zmianowej lub pracy rozpoczynającej się we wczesnych godzinach porannych, w których nie kursuje komunikacja publiczna.
– Pracodawcy powszechnie narzekają na brak pracowników. Są jednak obszary, tak jak w regionie mazowieckim, gdzie jest nadmiar rąk do pracy, o czym świadczy dwucyfrowe bezrobocie. Mało jest tam inwestycji tworzących etaty ze względu na często rolniczy charakter tych obszarów. Ich mieszkańcy szybko pracy nie znajdują również dlatego, że mają na ogół niskie kwalifikacje – twierdzi dr Wiktor Wojciechowski z SGH.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama