Rozmawiamy z MIROSŁAWEM PIETREWICZEM, członkiem Rady Polityki Pieniężnej - Wzrost gospodarczy Polski w 2009 roku może spaść poniżej 3 proc., obawia się członek RPP. Jego zdaniem trzeba kontynuować rozpoczęty cykl obniżek stóp procentowych, i to dynamiczniej niż w listopadzie.
• Wierzy pan w to, że w przyszłym roku polska gospodarka będzie, tak jak zakłada rząd, rozwijała się w tempie 3,7 proc?
- Chciałbym, aby ta prognoza była realna, ale w to wątpię. Obniżenie tempa wzrostu gospodarczego będzie zapewne głębsze niż założenia, które przyjął minister finansów. Mam nadzieję, że nie sprawdzą się najbardziej pesymistyczne prognozy. Według mnie w przyszłym roku nasz wzrost gospodarczy może spaść poniżej 3 proc.
• Będzie potrzebna korekta budżetu?
- Jeżeli dynamika wzrostu gospodarczego będzie wyraźnie niższa od założonej, jeśli nie będzie można zrealizować założonych dochodów, może być konieczna zmiana budżetu, czyli nowelizacja ustawy budżetowej.
• Gospodarka zwalnia, rośnie ryzyko inwestycji. Niektórzy przedsiębiorcy mówią, że nie opłaca się inwestować, bo lepiej założyć lokatę w banku i dostać 8-10 proc. odsetek.
- W obecnej sytuacji to rzeczywiście zasadne rozumowanie, choć nie do zrealizowania w skali powszechnej. Faktem jest, że realne inwestycje są zawsze trudniejsze i bardziej ryzykowne. Potencjalnie powinny więc dawać większe zyski niż założenie lokaty w banku, czy kupno skarbowych papierów wartościowych. To rzeczywiście nie jest dobre rozwiązanie w sytuacji kryzysowej, w jakiej teraz jesteśmy. Wynika to jednak z problemów płynności naszych banków.
• Ale w tej sytuacji banki centralne wielu krajów zdecydowały się na radykalne obniżki stóp, bo jest recesja i nie ma zagrożenia wzrostu inflacji. U nas mamy tylko minimalną obniżkę stóp o ćwierć punkta procentowego i niektórzy członkowie RPP mówią, że do marca możemy zapomnieć o obniżaniu stóp.
- Chcę zwrócić uwagę, że stopy procentowe ustalane przez RPP w obecnej sytuacji nie są czynnikiem decydującym w ustalaniu wysokości oprocentowania kredytów oferowanych przez banki. W sytuacji gdy nastąpiło ograniczenie płynności na rynku międzybankowym, banki nie mają wyjścia i by zapewnić sobie płynność, muszą rozwijać bazę depozytową. Nie zwracają przy tym uwagi, jaka jest stopa procentowa w banku centralnym. Wpływ RPP na obniżenie stóp procentowych w bankach poprzez obniżki stóp w NBP nie jest tak duży jak w normalnej sytuacji. Mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną, ale to nie oznacza, że można też nic nie robić.
• Jest miejsce na kolejne obniżki stóp procentowych?
- Uważam, że Rada powinna podejmować decyzje bardziej zdecydowane. Nie powinniśmy przerywać rozpoczętego cyklu obniżek stóp procentowych i skala tych obniżek powinna być większa niż ta z listopada tego roku. Nigdy w naszej historii nie mieliśmy do czynienia z tak gwałtownym pogorszeniem sytuacji ekonomicznej. W październiku mieliśmy dwie projekcje inflacyjne przygotowane przez NBP i nawet ta druga jest już nieaktualna. Jest możliwe, że będziemy mieli do czynienia z wyraźnie niższą inflacją niż zakładaliśmy. Nie byłbym zdziwiony, gdyby podstawowa stopa procentowa w NBP, pod koniec przyszłego roku, kształtowała się na poziomie ok. 4 proc.
• Gospodarka zwalnia i mamy bardzo duże wahania kursu złotego. Czy jest to dobry moment, by wchodzić do ERM2 i niemal na sztywno wiązać złotego z euro?
- Nie jestem przekonany co do słuszności podejmowania decyzji o wstąpieniu do ERM2 w warunkach dużego rozchwiania rynku i dużych wahań kursu naszej waluty. Ustalenie kursu centralnego na odpowiednim poziomie może przesądzać o tym, czy w ciągu najbliższych lat będziemy mieli korzyści czy straty z powodu wejścia do strefy euro. Z punktu widzenia prognoz budżetowych kryteria z Maastricht, szczególnie te dotyczące deficytu budżetowego, powinny być zrealizowane. Od strony nominalnych wskaźników konwergencji powinniśmy być przygotowani do wejścia do ERM2, natomiast sytuacja może być na tyle zmienna, że mimo formalnego przygotowania nie powinniśmy podejmować takiej decyzji. Chodzi o to, by ustalony kurs złotego był korzystny dla gospodarki i aby nie trzeba było często interweniować na rynku dla utrzymania kursu w pobliżu ścieżki centralnej. To mogłoby być bardzo kosztowne dla NBP.
• Niedawno politycy uważali, że lepiej nie mówić o nadciągającym kryzysie, bo to pogarsza sytuację. Czy rządowy pakiet antykryzysowy to wystarczający zestaw na trudne czasy?
- Wartość tego pakietu jest pokaźna jak na naszą gospodarkę - ponad 91 mld zł. Wydaje się, że to może być istotny czynnik w stabilizowaniu gospodarki. Przede wszystkim mam na myśli gwarancje i poręczenia do 40 mld zł i dokapitalizowanie BGK, co pozwoli zwiększyć jego akcję poręczeniową do ok. 20 mld zł. To może mieć istotne znaczenie dla banków i dla przedsiębiorców, którzy bez tego nie mogliby uzyskać kredytu. Inne działania mają mniejsze znaczenie.
• A czy uda się przywrócić zaufanie w sektorze bankowym, bez rządowych gwarancji dla transakcji na rynku międzybankowym?
- Bank centralny nie może takich gwarancji udzielić, ale rząd teoretycznie ma takie możliwości. U nas nie ma realnych podstaw do tego, żeby banki nie chciały sobie nawzajem pożyczać pieniędzy. Nie mamy do czynienia z sytuacją, żeby jakikolwiek nasz bank był poważnie zagrożony niewypłacalnością. Te gwarancje na rynku międzybankowym byłyby oczywiście przydatne, ale nie wydają się one teraz konieczne. Są pewne oznaki poprawy sytuacji na rynku międzybankowym. W tej chwili na naszym rynku międzybankowym funkcjonują przynajmniej pożyczki na krótkie okresy. Banki same powinny odblokować ograniczenia, które mają miejsce. Dłuższe pożyczki, nawet powyżej trzech miesięcy, oferuje NBP. Muszę przyznać, że banki komercyjne nie wykorzystują w pełni tej możliwości.
• MIROSŁAW PIETREWICZ
pracownik naukowy SGH. Poprzednio prezes Centralnego Urzędu Planowania, Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, minister skarbu i wicepremier w rządzie W. Cimoszewicza