Płatne treści w internecie są jedyną szansą dla wydawców prasy, by poprawić swoją sytuację na kurczącym się rynku prasy drukowanej. Czytelnicy będą płacić za artykuły - mówi w rozmowie z PAP współzałożyciel i dyrektor generalny firmy Piano Media Tomas Bella.

Kilku polskich wydawców prasy zdecydowało się na wprowadzenie od września płatności za niektóre treści publikowane w internecie. Z pomocą Piano Media - systemu prenumeraty internetowej - zaoferują wspólny abonament, który da użytkownikom dostęp do płatnych treści wszystkich zaangażowanych w projekt. Uważa pan, że Polacy będą płacić 19,90 zł za miesięczny dostęp?

Tomas Bella: Jesteśmy realistami - większość nie będzie płacić. Ci, którzy uważają, że w internecie wszystko powinno być za darmo, na pewno nie skorzystają z usługi. Jeśli jednak zdecyduje się na to 5-10 proc. czytelników internetowych portali gazet, to będzie to duży sukces. 19,90 zł za miesiąc i 199 zł za rok to rozsądne kwoty. W każdy europejskim kraju słyszę: "ludzie nigdy za to nie zapłacą". Ale przecież jeszcze w latach 90. prawie nikt w naszym regionie nie płacił za informatyczny software. I mimo że dzisiaj piractwo ciągle istnieje, to na znacznie mniejszą skalę. Zmieniają się wzorce zachowań i myślę, że kilka lat zajmie przekonanie ludzi do płatnych treści.

Ile wydawców przystąpiło w Polsce do projektu?

Jak dotąd siedmiu - Agora SA, Murator SA, Ringier Axel Springer Polska, Polskapresse, Media Regionalne, Edytor oraz Polskie Radio ze swoim internetowym serwisem informacyjnym. Prowadzimy rozmowy z kolejnymi.

Dlaczego zdecydowaliście się wejść ze swoim biznesem do Polski?

Działamy od 2011 r. w Słowacji i od 2012 r. na Słowenii. Polska jest naszym pierwszy, dużym rynkiem. Przyczyna jest prozaiczna - bliskość kulturowa i geograficzna Polski i Słowacji oraz zainteresowanie wydawców naszym produktem. Polscy wydawcy rozumieją, że płatne treści są dla nich jedyną szansą. Polska jest też rynkiem, gdzie wydawcy bardzo szybko zdecydowali się zainwestować w obecność w internecie. Mają w tym duże doświadczenie.

Jak w ogóle powstał pomysł powołania Piano Media?

Przez 15 lat byłem dziennikarzem. Pracowałem dla największej gazety na Słowacji. Należy do niej ciągle największy portal informacyjny w tym kraju. Chcieliśmy stworzyć dla niego system płatnych treści. W 2006 r. wprowadziliśmy płatny dział opinii. Wyniki były jednak fatalne - prawie nikt nie płacił za treści, a ludzie opuszczali stronę. Zrezygnowaliśmy z tego, ale ciągle poszukiwaliśmy nowego rozwiązania, które pozwoliłoby nam wprowadzić płatności za treści, ponieważ zyski z reklam były niewystarczające. Stwierdziliśmy, że sprawdzi się system podobny do telewizji kablowej - płacić raz, ale aby zyskać dostęp do szerokiego wachlarza tytułów prasowych w jednym pakiecie. To przekonało czytelników. Pracowaliśmy nad tym rok i w 2011 roku uruchomiliśmy system na Słowacji i Słowenii.

Płatne treści to jedyna szansa dla wydawców na kurczącym się rynku prasy drukowanej?

- T.B.: Myślę, że tak. Wydawcy przystępują do systemu, bo wiedzą, że rywalizując o wpływu reklamowe, obniżając ceny powierzchni reklamowych, nie osiągną większych zysków i nie zdobędą nowych czytelników. Zdobędą, jeśli wspólnie wprowadzą płatne treści. Oczywiście to, jak media będą wyglądały za 5 lat, jest ciągle wielkim znakiem zapytania. Czy przychody od czytelników wyrównają straty z tytułu spadku czytelnictwa gazet drukowanych? Prawdopodobnie nie. "New York Times" ma 530 tys. subskrybentów płatnych treści w internecie, ale ciągle ponosi straty w związku ze spadkiem czytelnictwa drukowanego. Jednak płatne treści są dla nich nowym źródłem przychodów.

Ile płacą wydawcy za przystąpienie do systemu?

30 proc. przychodów uzyskanych ze sprzedaży płatnych treści.

Jaki procent treści internetowych portali jest płatny?

W każdy kraju jest trochę inaczej. W Słowacji jest to średnio ok. 5 proc. treści, w Słowenii to 15 proc. Zależy to od samych wydawców. Są to najbardziej ekskluzywne treści, których nie można nigdzie odnaleźć.

Czy zamierzacie pojawić się też w kolejnych krajach?

Prowadzimy rozmowy z wydawcami w trzech krajach, w których możemy rozpocząć działalność już pod koniec tego roku lub na początku przyszłego. Jeden z tych krajów jest pozaeuropejski. Jest jednak za wcześnie, żeby mówić o szczegółach.

Kiedy pana zdaniem firma zacznie przynosić zyski?

W perspektywie 2-3 lat. Znaleźliśmy inwestora - austriacko-luksemburski fundusz inwestycyjny. Zainwestował w nas 2 mln euro. Być może poszukamy kolejnego inwestora w przyszłym roku.

Łukasz Osiński, PAP