Obecnie korzysta się z funduszy unijnych na innych warunkach niż w poprzednich perspektywach. Wcześniej polityka spójności to był worek z pieniędzmi, z którego można była czerpać pełnymi garściami. Teraz jest obwarowana licznymi zasadami, których trzeba przestrzegać - mówi o budżecie unijnym na lata 2014 – 2020, funduszach dla Polski i dotacjach dla firm, Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego.

29 czerwca komisarz Lewandowski pokaże projekt budżetu UE na lata 2014-2020. Czy dowiemy się, ile pieniędzy może dostać Polska?

Możemy spodziewać się zaprezentowania ogólnych założeń budżetowych, czyli przede wszystkim jego wartości, myślę, że z podziałem na poszczególne polityki. Widząc wielkość budżetu będziemy mogli w przybliżeniu powiedzieć, jaka jego część trafi do Polski.

Parlament Europejski chce, by budżet wzrósł o 5 proc. Czy to jest realne?

Spotkamy się zapewne gdzieś pośrodku drogi – między obecnym budżetem, a jego wzrostem o 5 proc. Z jednej strony Europa powinna oszczędzać, a z drugiej budżet musi być inwestycyjny, tak by dawał możliwość budowania przewag konkurencyjnych. W obecnej sytuacji ciężko będzie przekonać wszystkie kraje członkowskie do wzrostu budżetu aż o 5 proc.

W jaki sposób obecna sytuacja Grecji, Hiszpanii czy Portugali – czyli państw, w które UE wpompowała setki miliardów euro, a teraz grozi im bankructwo – wpłynie na negocjacje budżetowe?

Obecnie korzysta się z funduszy unijnych na innych warunkach niż w poprzednich perspektywach. Wcześniej polityka spójności to był worek z pieniędzmi, z którego można była czerpać pełnymi garściami. Teraz jest obwarowana licznymi zasadami, których trzeba przestrzegać. Dlatego my pokazujemy efekty, które osiągnęliśmy w Polsce. Polityka spójności powinna być zorientowana na rezultaty. Musi być ukierunkowana na potrzeby danego regionu czy kraju, musi być też wielowątkowa, tak by było w niej miejsce i na olbrzymie inwestycje infrastrukturalne i na inwestycje w człowieka.

Mówimy o konkurencji i inwestycjach. Czy widzi Pani szanse, by to polityka spójności zajęła miejsce rolnictwa, jako największa część budżetu UE?

Nie. Za dużo państw członkowskich – szczególnie Francja – jest zainteresowanych Wspólną Polityką Rolną i nie zgodzi się na próby ograniczenia jej znaczenia.

Kiedy poznamy nowy pakiet regulacji prawnych, określających zasady dostępu do dotacji po 2013 roku?

Początkowo Komisja Europejska miała zaprezentować ich projekty w lipcu – wraz ze startem naszej prezydencji. Teraz jednak wiadomo, że stanie się to dopiero we wrześniu. Nie znam powodów, dla których zostało to opóźnione. Dla nas jest to zła informacja. Im później znajdą się one na stole, tym mniej czasu będziemy mieli na rozmowę o budzących kontrowersje aspektach tj.: warunkowości, statusie regionów przejściowych czy wysokości dofinansowania. Wspólnie z przejmującymi po nas prezydencję Danią i Cyprem, mieliśmy plan, by do końca 2012 r. zakończyć negocjacje nowych rozporządzeń i wprowadzić je na ścieżkę legislacyjną, tak, by weszły w życie 1 stycznia 2014 roku. Byłoby to wydarzenie bez precedensu. Każdy miesiąc zwłoki w ich upublicznieniu to groźba, że w nową perspektywę budżetową, jak we wszystkie dotychczas, wejdziemy bez przepisów prawnych.

W KE pojawią się pomysły na stworzenie nowych programów sektorowych, w których dotacje byłby dzielone w Brukseli, a nie w państwach członkowskich. W szczególności głośno mówi się o programie transportowym. Jak Pani to ocenia?

Polska nie zgadza się na takie rozwiązanie. Dla nas jest to zagrożenie. Możemy stracić na tym finansowano, bo nie mamy doświadczeń ani też sukcesów w wykorzystywaniu środków z programów ramowych. Dowodem na to są nasze słabe wyniki w programach naukowych.

Zagrożeniem dla Polski może być zasada warunkowości. Według niej w przypadku niespełnienia przez państwo członkowskie pewnych obowiązków np. wprowadzenia do prawa krajowego przepisów unijnych , trafiało by do niego mniej unijnych pieniędzy.

Zgadzamy się na warunkowość w pozytywnym znaczeniu –np. w postaci dodatkowych środków dla państw czy regionów, które najlepiej będą wydawały fundusze unijne. Nie można tej zasady łączyć z polityką makroekonomiczną czy transpozycją prawa.

Jakie - z punktu widzenia przedsiębiorcy czy samorządu – będą najważniejsze zmiany w nowych rozporządzeniach?

Na razie nie wiemy, co zaproponuje Komisja. Wydaje się, że najważniejszy będzie poziom dofinansowania. Dotacje nie mogą być niższe niż obecnie. W szczególności ten problem dotyczy Mazowsza, które ze względu na przekroczenie 75 proc. średniej unijnej PKB na mieszkańca stara się o status regionu przejściowego.

Kiedy dowiemy się na co po 2013 roku będzie można uzyskać dotacje?

Rozmowy na ten temat ruszą w przyszłym roku, kiedy już będziemy znali projekty rozporządzeń. Planujemy, że nowe programy operacyjne powstaną w 2013 roku.

Czyli nie ma szans na to, by nowa pula dotacji była dostępna już od 1 stycznia 2014 roku?

Żeby to było możliwe, to musielibyśmy do końca 2012 r. mieć uzgodnione na forum Unii rozporządzenia dla polityki spójności, w pierwszej połowie 2013 roku zakończyć prace nad programami i przekazać je do negocjacji z KE.

KE chce, by dotacje unijne były zastępowane przez instrumenty zwrotne, jak np. pożyczki. W szczególności będzie to dotyczyć przedsiębiorców. Co to dla nich będzie oznaczało?

Rozmawiając z KE cały czas mówimy: jak najwięcej swobody dla państwa członkowskiego. Nie inaczej jest w tym obszarze. Na pewno małe firmy czy osoby, które zakładają działalność gospodarczą będą mogły po 2013 roku nadal korzystać z dotacji. Jest jednak kilka obszarów, w których takie pożyczki mogłyby się sprawdzić, jak np. wsparcie dla dużych firm. Chcę uspokoić przedsiębiorców: dotacje nie znikną. Kwotowo nie musi być ich mniej. Budżet 2014-2020 będzie budżetem przedsiębiorczości, tak samo jak ten na lata 2007-2013 jest budżetem inwestycji infrastrukturalnych. Chcemy by w nowym rozdaniu firmy miały do swojej dyspozycji znacznie więcej pieniędzy, niż ma to miejsce obecnie.