Jacek Zimny: Nie jesteśmy nawiedzonymi ekologami, lecz obchodzi nas interes kraju, więc pytamy, dlaczego Polska nie może mieć elektrowni wykorzystujących wody geotermalne, skoro mamy tak bogate zasoby. Mała energetyka w coraz większym stopniu może budować lokalne bezpieczeństwo i samowystarczalność energetyczną, dając w dodatku tak potrzebne nowe miejsca pracy.
Czy Polska jest krajem bogatym w zasoby geotermalne, czy może przeciwnie, nie ma się czym ekscytować?
Na mieszkańca mamy największe zasoby geotermalne w Europie. Na podstawie około 30 tys. odwiertów, jakie do tej pory wykonano w Polsce, można powiedzieć, że mamy ogromne zasoby przekraczające 150 razy nasze roczne zapotrzebowanie. Wiercono z reguły otwory do głębokości 3 kilometrów, choć zdarzyło się także do 7 kilometrów, w rejonie jeziora Gopło. Polska oś ciepła geotermalnego biegnie od Szczecina, przez Poznań do Rzeszowa. To nasz gorący rów termiczny. Badania prowadzone przez Niemców potwierdziły nasze szacunki. Z kolei ich zasoby geotermalne są trzy razy mniejsze niż Polski.
Polska jest bardzo dobrze rozwiercona i dzięki temu określono, że zasoby geotermalne przeliczone na jednostkę energii, czyli na gigajule, przekraczają 150 razy nasze roczne potrzeby. A więc tyle mamy ciepła i energii w gorącej wodzie i skałach do głębokości 3 kilometrów, a stanowi to około 99 procent wszystkich zasobów odnawialnych. Są to gigantyczne zasoby. Na drugim miejscu znajdują się zasoby biomasy w Polsce, co wynika z faktu, że Polska jest dużym krajem, szóstym pod względem powierzchni w Europie i czwartym jeśli chodzi o powierzchnię rolniczą, z blisko 3 milionami hektarów nieużytków. Udokumentowane źródła geotermiczne mogłyby być podstawowym naszym źródłem energii w XXI wieku. Naszym bogactwem narodowym nie są więc węgiel ani gaz, ale gorące podziemne wody.
Same ogromne zasoby to dopiero połowa sukcesu. Problem, jak się do nich dostać i za ile? Czy nas na to stać?
Zacznijmy od tego, jak się do nich dostać. Na szczęście technologia wierceń idzie tak niesłychanie naprzód, że już dzisiaj omijamy największe problemy. A związane były na przykład z koniecznością wiercenia dwóch otworów, ze względów technicznych w odległości 1 kilometra od siebie. Kiedy wiercono na Podhalu, przez rok negocjowano z góralami w sprawie własności działek, przez które musiał przechodzić rurociąg łączący oba otwory. Dzisiaj już możemy o tym zapomnieć. Amerykanie opracowali technologię tak zwanego wiercenia poziomego we wnętrzu ziemi. Dzisiaj można wiercić i wchodzić w to samo złoże na głębokość kilku kilometrów. Wchodzi się w złoże geotermalne, które ma na przykład długość 100 metrów, i ciągnie w ziemi rurę niczym w chodniku w kopalni. Specjalnie umieszczone w rurze co kilkadziesiąt metrów ładunki wybuchowe rozszczelniają złoże i pozwalają na eksploatację. Oczywiście trzeba byłoby kupić nowe wiertnie, które drążą nie prosto w głąb ziemi, ale pod pewnym kątem.
I tu zapewne pojawi się problem finansowy, bo jest to przypuszczalnie szalenie droga technologia wierceń.
Nie tak bardzo, bo ta najnowsza technologia jest droższa o około 25 proc. W Polsce wykonano już pierwsze tego typu otwory.
Jakie ma pan argumenty, by wykorzystywać wody geotermalne, a nie ropę czy gaz?
Ropa, gaz i gorące wody występują w tym samym złożu. Można obrazowo przyrównać je do mleka ścinającego się na kwaśne, gdzie śmietanką u góry jest ropa, niżej gaz, które razem stanowią 5 proc. energii złoża, a resztę, czyli 95 procent, stanowią znajdujące się pod nimi wody geotermalne. Po co więc przetwarzać ropę czy gaz, skoro mamy gorące wody.



Jak gorące są te wody, bo to przecież ważne?
Zawierają się w przedziałach średnich. Można je spokojnie eksploatować, bo nasze złoża mają bardziej przyjazny charakter niż na przykład złoża w Islandii. Tamte mają wprawdzie wyższe temperatury, ale mogą sprawiać większe trudności, bo są to złoża wulkaniczne. Nasze wody mają niższe temperatury, ale pochodzą ze złóż tak zwanych sedymentacyjnych, są ułożone niczym naleśniki. Przyrost temperatury ziemi w Polsce wynosi średnio około 35 stopni na kilometr. Oznacza to, że na głębokości 3 tysięcy metrów mamy temperaturę do 115 stopni. W Polsce wiercono już do 7 kilometrów, a maszyny, jakimi dysponujemy, mogą wiercić do głębokości 10 kilometrów. Nawiasem mówiąc, Rosja czerpie gaz właśnie z 10 kilometrów, bo płytsze zasoby są już wyczerpane. Jesteśmy więc w warstwie jeszcze do przyjęcia, a na głębokości 3 tys. metrów na 60 procentach powierzchni kraju mamy gorącą wodę o temperaturze 100 – 115 stopni.
W okolicach Wrześni mamy ponoć nawet wody o temperaturze 170 stopni? Czy myślano o tym, aby je wykorzystać?
Rzeczywiście jest to swego rodzaju anomalia. Nikt do tej pory w Polsce nie pomyślał o produkcji prądu z gorących wód. Państwa leżące wokół nas mają już tego typu elektrownie geotermalne. Nie jesteśmy nawiedzonymi ekologami, lecz obchodzi nas interes kraju, więc pytamy, dlaczego Polska nie może mieć ich również, skoro mamy tak bogate zasoby tych wód.
Przy czym nie chodzi o to, aby budować wielkie elektrownie. To już mamy, szczególnie wielkie elektrownie węglowe. Tu chodzi bardziej o energetykę małą, rozproszoną, lokalną, samorządową, która buduje lokalne bezpieczeństwo i samowystarczalność energetyczną, dającą w dodatku nowe miejsce pracy. Chodzi więc o niewielkie elektrownie wykorzystujące gorące wody geotermalne.
Technologia wytwarzania prądu z wód geotermalnych ma już 100 lat, więc nie jest to żadna nowina. Jeździmy ze studentami do Włoch, gdzie w okolicach Pizy i dwóch innych miast wykorzystano ją po raz pierwszy na świecie. Oglądamy, słuchamy i myślimy, jak to zrobić, aby podobne instalacje powstawały w polskich gminach.
Powróćmy o pytania o koszty. Czy nas na to stać? A raczej, czy gminy na to stać?
Nikt z nas nie kwestionuje kosztów budowy autostrad. Kilometr autostrady w Polsce średnio kosztuje 4 mln euro, czyli 16 mln zł. Koszt instalacji geotermalnej, czyli dwa odwierty plus komplet wymienników do zasilania w ciepło dla całej gminy równy jest cenie trzech kilometrów autostrady, czyli wynosi około 38 mln zł, a nakłady te zwracają sie po 5 – 6 latach. Wystarczy wybrać się do Bańskiej i Szaflar, by zobaczyć, że korzystając z wód geotermalnych, można być samowystarczalnym.