Mariusz Grendowicz, były prezes BRE Banku - Trudno sobie wyobrazić nieistnienie wspólnej waluty. Dla całej gospodarki Europy byłby to olbrzymi szok. Spójrzmy na niemieckiego podatnika. Na pewien kompromis się zgodzi, bo rozpad strefy euro byłby niekorzystny także dla Niemiec.
Bankowcy nie mają co liczyć na jakieś wielkie bonusy w tym roku. Wyniki banków w Europie są słabe.
Na szczęście nie musimy się obawiać o kondycję polskich banków. Wyniki za ten rok będą całkiem dobre. Polscy bankowcy nie będą mieli zatem problemów z prezentami świątecznymi. Natomiast w Europie jest znacznie mizerniej.
Złe wieści nadchodzą z Irlandii, z Hiszpanii. Europejski Bank Centralny ma zastrzeżenia do całego programu pomocowego dla bankowości Zielonej Wyspy. Bankowcy sami sobie winni?
Uważam za niesprawiedliwe winienie jedynie bankowców za kryzys z lat 2007 – 2009. Wiele grup zawodowych miało wkład w te wydarzenia. Uważam, że aby ratować te kraje, niezbędne są radykalne rozwiązania.
Jakie?
Kiedyś na pewno dojdzie do redukcji długu. Gdy kraj nie ma środków na spłatę zadłużenia, to można przez jakiś czas odkładać tę operację. Chodzi o to, aby takich działań nie podejmować teraz, gdy rynki są rozedrgane. Do redukcji dojdzie najpóźniej za trzy lata.
Kto ten dług odpisze? Rządy czy też prywatni inwestorzy?
Następuje stopniowa migracja długu do krajów, z których pochodzą. Na przykład bank niemiecki sprzedaje obligacje greckie bankowi z tego kraju. Przekazuje zatem ten problem bankowi greckiemu, a tak naprawdę państwu greckiemu. Jeśli rząd w Atenach zredukuje dług, to ciężar tej operacji spadnie na tamtejsze banki. Wiadomo, że prywatny inwestor tych banków nie dokapitalizuje, tylko będzie musiał to zrobić podatnik, aby ponownie uratować greckie instytucje finansowe. W związku z tym restrukturyzacja długu będzie odwlekana.
To bardzo groźne. To znaczy, że greckie obligacje staną się bezwartościowe? Osoba, która je ma, straci swoje oszczędności?
Nie sądzę, aby nastąpiła całkowita redukcja długu. Mówi się o skreśleniu 15 – 20 proc. kapitału, i to w bliżej nieokreślonej formule. Można na przykład odłożyć na przyszłość spłatę odsetek.
Strefa euro się rozpadnie?
Trudno sobie wyobrazić nieistnienie wspólnej waluty. Dla całej gospodarki Europy byłby to olbrzymi szok. Spójrzmy na niemieckiego podatnika. Na pewien kompromis się zgodzi, bo rozpad strefy euro byłby niekorzystny także dla Niemiec. Waluta, która by wyłoniła się w wyniku tego typu rozpadu, byłaby niezwykle mocna, a przez to eksport, z którego żyje nasz zachodni sąsiad, nie byłby opłacalny. Ale pojawia się pytanie o granice wytrzymałości. Niemiecki podatnik wspomógł Grecję, niebawem pójdzie w sukurs Irlandii, a następna będzie zapewne Portugalia. Wszystkie te kraje są stosunkowo małe. Do tej grupy dołączyć może jednak Hiszpania.
Jakie byłyby konsekwencje rozpadu strefy euro dla Polski?
Zgadzam się z prezesem NBP prof. Markiem Belką, który podkreślił, że przy tak rozedrganych rynkach lepiej być poza strefą euro. Z drugiej strony widzimy, że Polska przez rynki jest kojarzona razem z UE i Węgrami, co nie jest dla nas korzystne. Z tego powodu złoty nie jest mocny wobec euro, a zwłaszcza wobec franka szwajcarskiego, co wielu Polaków boli.
Czy to znaczy, że inwestorzy nie potrafią czytać ratingów, które są zupełnie inne dla Polski niż dla Węgier?
Działa tu instynkt stadny. Gdy amerykańscy inwestorzy pozbywają się rynków wschodzących – to wszystkich. Nawet ci najaktywniejsi mało wiedzą o naszym kraju. Brakuje zrozumienia różnic między Polską a innymi krajami, np. Węgrami.
„Nie” dla podatku zasilającego budżet, „tak” dla podatku na specjalne fundusze – powiedział o zakusach na obciążenie banków wiceminister finansów Maciej Grabowski. Co pan myśli o podatku bankowym?
Pomysł jest potrzebą chwili, a nie racjonalnym rozwiązaniem uzasadnionym przez stan polskiego sektora bankowego. Gdyby finanse publiczne były w takim stanie jak w 2007 roku, to nikomu nie przyszedłby do głowy podatek bankowy. Dodatkowe obciążanie jednej wybranej branży jest trochę niesprawiedliwe. Każdy wie, że chodzi o ratowanie finansów publicznych. Nieważne, czy powstanie wspomniany przez ministra specjalny fundusz inwestujący w obligacje państwowe, czy też budżet będzie łatany bezpośrednio.
Rządy wielu krajów europejskich opodatkowują banki. Czy u nas ma być inaczej?
Nie we wszystkich europejskich krajach wprowadzono podatek bankowy. Na Węgrzech mamy najbardziej radykalny przykład obciążania sektora bankowego. To tam była nagła potrzeba ratowania budżetu. W Polsce politycznie poprawne jest mówienie o opodatkowaniu banków. Myślę, że takie obciążenie sektora zostanie wprowadzone. W budżecie z tego tytułu został zapisany miliard złotych, ucieczki od podatku nie ma. Jaką będzie miał formę? Za mimo wszystko najbardziej sprawiedliwe uważam opodatkowanie niegwarantowanych pasywów bankowych.
Banki przerzucą ten koszt na klientów?
Gdy rosną koszty wydobycia ropy naftowej, to za benzynę płacimy więcej – to jest zaakceptowany mechanizm. Analogicznie będzie w przypadku podatku bankowego.
Mówiliśmy o strefie euro czy o podatku bankowym. A co się będzie działo z Mariuszem Grendowiczem?
Niektórzy widzą mnie w innych branżach. Pozostanę jednak raczej w bankowości. Mam 27 lat doświadczenia, pracowałem na czterech rynkach, zakończyłem kilka porządnych projektów. Przeprowadziłem BRE Bank przez trudny okres, lecz wcześniej, wraz z innymi, solidną pracę wykonałem w BPH, a wcześniej w ABN AMRO. Niezrozumiałe zatem byłoby przejście do innej branży.