Komisja Nadzoru Finansowego zapowiada obostrzenia reguł sprzedaży BZ WBK. Jej szef Stanisław Kluza mówi, że nie powinny go kupić przeżywające kłopoty zagraniczne banki
KNF będzie się przyglądać zagranicznym chętnym na BZ WBK nie tyle z troski o czystość krwi, ile stan ich finansów. Zachodnie banki, które zechcą wyciągnąć ręce po BZ WBK, według szefa KNF Stanisława Kluzy mogą zainfekować nasz stosunkowo zdrowy system bankowości. – Podmiot zainteresowany nabyciem polskiego banku musi być ekonomicznie wiarygodny – mówi Kluza w wywiadzie dla „DGP”. – Nie chcielibyśmy dopuścić do sytuacji, w której grupa znajdująca się jeszcze kilka miesięcy temu na garnuszku podatników nabywa świetnie radzący sobie na rynku bank – dodaje.
BZ WBK, czwarty co do wielkości bank w Polsce, został wystawiony na sprzedaż, po tym jak w kłopoty wpadł jego właściciel, irlandzka grupa AIB. Wśród zainteresowanych kupnem BZ WBK wymienia się przede wszystkim banki francuskie: Societe Generale, Credit Agricole oraz hiszpański BBVA. A trzeba pamiętać, że hiszpańskie i francuskie instytucje uginają się pod trefnymi greckimi obligacjami. Dziś z utęsknieniem czekają na pakiet stabilizacyjny UE, a jeszcze kilka miesięcy wcześniej na pakiety stymulacyjne swoich rządów, które ratowały je z zapaści finansowej. Credit Agricole dostał 3 mld euro, Societe – 1,7 mld.
Kluza zwraca też uwagę, że zagraniczne banki przykręciły w Polsce kurek z kredytami. W przeciwieństwie na przykład – jak podkreśla – do PKO BP. W krytycznym momencie nie mogły liczyć na pomoc od banków matek i same nie podejmowały ryzyka, kiedy gospodarka potrzebowała wsparcia. I to takie instytucje mogłyby się zainteresować udziałami w BZ WBK. Kluza ma nadzieję, że nabywcami akcji mogą być podmioty spoza sektora finansowego, np. OFE.
ROZMOWA
MARCIN PIASECKI:
MIROSŁAW KUK:
Sytuacja na rynkach się nieco uspokoiła, ale obawy wokół Grecji pozostały. Czy to zamieszanie nie będzie miało wpływu na funkcjonowanie greckich instytucji w Polsce?
STANISŁAW KLUZA:*
To zarządy instytucji finansowych są odpowiedzialne za informowanie swoich klientów o sytuacji podmiotów, którymi kierują. Sytuacja w Grecji znajduje odzwierciedlenie na rynkach finansowych, nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Uważnie należy obserwować, jakie skutki przyniesie pakiet dla Grecji. Trzeba wierzyć, że Grekom wystarczy determinacji do konsekwentnego i żmudnego wyprowadzania finansów swojego kraju na prostą. Zresztą pomoc dla Grecji jest zarazem pomocą dla europejskich instytucji finansowych, szczególnie z Francji i Niemiec, które inwestowały w obligacje greckiego rządu.
No właśnie, czy to nie wywoła drugiej fali kryzysu i przyczyni się do pojawienia się kłopotów banków, które mają jednocześnie swoje podmioty zależne Polsce?
Choroba w miejscu nie stoi. Pierwsza odsłona kryzysu miała charakter płynnościowy. Problem udało się rozwiązać poprzez drastyczne zwiększenie deficytów budżetowych. Obecnie kryzys wchodzi w fazę fiskalną, co widać na przykładzie państw z południa Europy. W tym kontekście należy dobrze ocenić działanie polskiego rządu, dla którego priorytetem było utrzymanie niskiego deficytu budżetowego. Dzięki temu Polska ma szansę uniknąć kryzysu fiskalnego. Z drugiej strony silny sektor finansowy pozostaje atutem polskiej gospodarki. Działania polskiego nadzoru finansowego koncentrują się na uniknięciu przenoszenia problemów europejskich instytucji finansowych do Polski. Z punktu widzenia skuteczności nadzoru ważne jest to, żeby instytucje systemowo istotne prowadziły działalność w formie podlegających nadzorowi podmiotów zależnych, a nie oddziałów. Wtedy w przypadku problemów instytucji macierzystej może ona zostać zobowiązana do sprzedaży udziałów w podmiotach zależnych, tak jak stało się to w przypadku jednego z banków, który ma swoje korzenie właścicielskie w Irlandii.
Czy ta zmiana będzie miała jakiś wpływ na działanie BZ WBK?
Będziemy się bardzo uważnie przyglądać wszystkim potencjalnym nabywcom tego dobrze prosperującego banku.



Co to dokładnie oznacza?
Zgodnie z przepisami nabycie banku wymaga zgody od polskiego nadzoru. Podmiot zainteresowany nabyciem polskiego banku musi dawać gwarancje właściwego zarządzania i musi być ekonomicznie wiarygodny. Niewątpliwie na ocenę wiarygodności instytucji finansowej wpływ ma zarówno to, czy musiała korzystać z pomocy publicznej, jak i trafność decyzji inwestycyjnych, weryfikowana w czasie ostatniego kryzysu. Nie chcielibyśmy dopuścić do sytuacji, w której grupa znajdująca się jeszcze kilka miesięcy temu na garnuszku podatników nabywa świetnie radzący sobie na rynku bank.
Wszyscy potencjalni nabywcy są z zagranicy, to prawdziwi giganci światowej bankowości. Zresztą tylko ich stać na wyłożenie kilku miliardów złotych...
Nadzór finansowy nie pośredniczy w sprzedaży banków, natomiast na polskim rynku jest kilka instytucji, które mogłyby finansowo uczestniczyć w nabyciu udziałów od podmiotu zagranicznego. Dla przykładu nabywcami akcji mogą być podmioty spoza sektora finansowego, np. OFE.
Takie rozwiązanie – nabycie przez spółki Skarbu Państwa czy OFE – byłoby lepsze dla banku i dla całego sektora?
W Polsce 70 proc. sektora bankowego należy do zagranicznych właścicieli, przy średniej dla UE na poziomie 27 proc. Taka struktura jest następstwem tego, że polska gospodarka otrzymała z zagranicy kapitał, który pozwolił się jej rozwijać. To duża korzyść. W okresie kryzysu taka struktura rynku oznacza jednak pewne zagrożenia związane przede wszystkim z ryzykiem wycofania kapitału. To ryzyko udało się w Polsce skutecznie zredukować. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów goszczących, który w okresie kryzysu utrzymał silny wzrost finansowania banków z zagranicy. Ale mimo silnego finansowania banki z zagranicznymi właścicielami w znacznie mniejszym stopniu były jednak skłonne finansować polskich przedsiębiorców niż banki polskie. Mamy przykład PKO BP – banku, który nie przykręcił kurka z kredytami.
Zresztą przykład płynie też z wymienionej wcześniej Irlandii. Tam przede wszystkim te banki, które miały właściciela irlandzkiego, nie spowolniły akcji kredytowej, co było korzystne z punktu widzenia gospodarki irlandzkiej. Inne podmioty zamknęły się na kredyty.



Państwowy właściciel to też problemy, związane chociażby z polityką, często mniej efektywnym zarządzaniem. Dodatkowo często cierpią z powodu tego, że nie są częścią międzynarodowych grup finansowych, częścią globalnego finansowego krwiobiegu.
Z pewnością państwowy właściciel bywa bardziej wstrzemięźliwy w prowadzeniu biznesu, co w okresie dobrej koniunktury skutkuje niższym zyskiem, a w czasach kryzysu większym bezpieczeństwem.
Panie przewodniczący, z jednej strony słyszymy, jak ważna jest akcja kredytowa, z drugiej KNF uchwala rekomendację T, akcję kredytową ograniczającą. Jak znaleźć w tym wszystkim złoty środek?
Nadzór sprzyja rozwojowi akcji kredytowej, ale jesteśmy przeciwni udzielaniu takich pożyczek, które już w momencie udzielenia kwalifikują się do przypisania ich do kredytów zagrożonych. KNF, prosząc banki, by nie wypłacały dywidendy i wzmocniły kapitały, robiła to z myślą o rozwoju akcji kredytowej. Dziś banki mają dużo kapitału i potencjał do zwiększania portfela kredytów. Ograniczenie udzielania kredytów ryzykownym klientom w długim okresie przyczyni się do zwiększenia wartości udzielanych kredytów. Mniejsze straty z tytułu zagrożonych kredytów oznaczają niższe marże bankowe, a więc większy dostęp do kredytu dla klientów, którzy są w stanie takie zobowiązania obsługiwać.
Czy w rekomendacji T będą jakieś zmiany, zanim zacznie ona obowiązywać?
Rekomendacja T wchodzi w życie za kilka miesięcy, ale widzimy, że zdecydowana większość banków już teraz stosuje jej zapisy. Nie przewidujemy na razie zmian w rekomendacji. Oczywiście wszystkie zalecenia podlegają weryfikacji pod kątem osiągnięcia założonych celów.
Kilka tygodni temu pojawiły się informacje, że nadzór przygląda się kwestii kredytów walutowych w kontekście coraz większej popularności pożyczek w euro. Czy nadzór chce w tej sprawie podjąć jakieś działania?
Podtrzymujemy to, co mówimy od dawna. Zalecamy, by klienci zaciągali długoterminowe zobowiązania w walucie, w której zarabiają. Ostrożność zalecamy też bankom, szczególnie tym, które nie mają stabilnego źródła pozyskiwania walut.
Czy to nie jest jednak większy problem dla banków? Mieliśmy okres gwałtownego osłabienia franka na przełomie 2008 i 2009 roku, a hipoteki walutowe są świetnie spłacane.
Klienci detaliczni mają niską świadomość ryzyka kursowego. Przebieg kryzysu w niewielkim stopniu to zmienił, bo spadek wartości złotego do franka i związane z tym zwiększenie obciążeń kredytowych zostały zniwelowane spadkiem stóp procentowych w Szwajcarii. W przyszłości polski kredytobiorca może mieć mniej szczęścia.
*Stanisław Kluza
przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego od 29 września 2006 roku. Był ministrem finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Jest doktorem nauk ekonomicznych.