TRZY PYTANIA DO... WITOLDA KOŁODZIEJSKIEGO, przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - Urząd Komunikacji Elektronicznej rozpoczął proces budowy naziemnej telewizji cyfrowej. Jednak ze względu na spór między UKE a TVN i Polsatem w pierwszym multipleksie może nie być programów tych nadawców. Pana zdaniem w takiej sytuacji widzowie kupią dekodery?
- Uważam, że nie ma możliwości uruchomienia procesu budowy naziemnej telewizji cyfrowej bez aktywnego zaangażowania się największych nadawców - TVP, Polsatu i TVN. To są stacje wiodące, posiadające niemal całość rynku. Nie wyobrażam sobie, by ktoś chciał kupić ofertę naziemnej telewizji cyfrowej, jeśli nie będzie w niej wszystkich największych stacji. Sytuacja, w której część największych nadawców byłaby z procesu cyfryzacji z jakichś powodów wyłączona, a w efekcie część społeczeństwa nie miałaby dostępu do pełnej oferty telewizji, jest nie do zaakceptowania dla Krajowej Rady.
• TVN i Polsat nie chcą jednak spełnić warunku UKE, czyli zrezygnować z częstotliwości analogowych w zamian za naziemne. A ani ze strony UKE, ani ze strony nadawców nie widać na razie ustępstw.
- Na razie. Mam nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia, bo leży ono w ich interesie. Uważam, że TVN i Polsat powinni otrzymać gwarancje, że obowiązek wyłączenia sygnału analogowego na danym obszarze dotyczyć będzie wszystkich nadawców w tym samym momencie. Tak, żeby wszyscy nadawcy mieli pewność, że są traktowani na równi z innymi.
• Co jednak z pozostałymi warunkami nadawców? Wprost mówią, że nie będą budować naziemnej telewizji cyfrowej dla konkurencji?
- Z jednej strony nie dziwię się tym reakcjom, bo przecież to naturalne, że każda firma walczy o swój biznes. Z drugiej - uważam, że warunki największych nadawców nie są wcale zaporowe. Dziś już nikt nie mówi o zamknięciu rynku. Widzę raczej chęć porozumienia się z ich strony. Dlatego ważne jest, aby nadawcy otrzymali klarowną ofertę dotyczącą kształtu rynku, wykraczającą także poza czas wyłączenia analogowego nadawania. Taką ofertę, która z jednej strony będzie szansą dalszego rozwoju dla największych nadawców, ale z drugiej - nie będzie blokowała konkurencji. To wymaga dyskusji z całym rynkiem, dlatego w konsultacjach biorą udział wszyscy zainteresowani procesem, w tym także najmniejsi nadawcy lub dopiero potencjalni nadawcy. Czasu jest coraz mniej. A budowa naziemnej telewizji cyfrowej wymaga inwestycji, i to sporych. Cieszę się, że wielu małych nadawców jest zainteresowanych cyfryzacją, ale muszą pamiętać, że trzeba zainwestować w infrastrukturę, a poza tym - rozwijać także swoją ofertę. Po to właśnie, aby widzowie ostatecznie chcieli kupić naziemną telewizję cyfrową, a nie platformy satelitarne czy ofertę kablową.