Rozmawiamy z prof. WOJCIECHEM WITKIEWICZEM, Menedżerem Roku 2009 w ochronie zdrowia - Należy uczyć lekarzy, że za ograniczone pieniądze, które mają do dyspozycji, trzeba pomóc maksymalnej liczbie pacjentów. Jeśli komuś aplikuje się długie i kosztowne leczenie, to musi to być uzasadnione.
KATARZYNA ŻACZKIEWICZ
Kilka dni temu otrzymał pan nagrodę Menedżer Roku 2009 w ochronie zdrowia w kategorii SP ZOZ. Jednym z pana sukcesów są rosnące zyski szpitala. Jakie działania podjął pan profesor, aby nie zadłużać swojej placówki?
WOJCIECH WITKIEWICZ*
Nie czekałem na ustawowe oddłużenie szpitali i reagowałem szybko. Nie zgodziłem się na odsprzedanie długów firmom factoringowym. Wiedziałem, że nikt ich za mnie nie pokryje. Nie uległem pokusom atrakcyjnych ofert, które zachęcały do kupna nowoczesnego rezonansu magnetycznego czy tomografu komputerowego niemal za darmo. Nikt nigdy mi za darmo niczego nie dał.
Oferty te wydały się podejrzane?
Tak, nawet grożono mi sankcjami administracyjnymi. Uczelnie czy szpitale, które zgodziły się na taki zakup, spłacają długi do dzisiaj.



Jak prowadził pan finanse szpitala? Bardzo pan oszczędzał?
Starałem się prowadzić finanse szpitala tak, aby zrównoważyć sprzedaż i koszty, by jedną połowę funduszy przeznaczyć na leczenie, a drugą na wynagrodzenia. Nigdy tej granicy nie przekraczałem. Konsekwencją tego założenia było, że pacjenci byli leczeni zgodnie z przyjętymi standardami. Nie oszczędzałem, lecz racjonalizowałem wydatki i koszty. Jednocześnie inwestycje w wysokospecjalistyczny sprzęt, ludzi i rozwój pozwalały zwiększać zakres sprzedaży poprzez kontraktowanie nowych procedur medycznych.
W jaki sposób pan tego dokonywał?
Zacząłem od receptariusza szpitalnego, wyeliminowałem większość leków tabletkowanych. W szpitalu pacjent leczony jest intensywnie, a więc podajemy mu leki dożylne i domięśniowe. Poza tym ciągle szkoliłem ordynatorów i lekarzy, aby im uświadomić, że każde zlecenie lekarskie i każda wypisana recepta to jest wystawiony czek i za tym idą pieniądze. Zawsze była to dla mnie trudna decyzja, czy leczyć jednego pacjenta za 150 tys. zł, wiedząc, że za tę sumę mogę pomóc piętnastu innym.
Czy ordynatorzy mają w pana szpitalu samodzielność finansową, własne budżety?
Mają dużą samodzielność, a oddziały współtworzą własne budżety. W szpitalu odbywają się cotygodniowe spotkania kadry kierowniczej.
Do pomocy ordynatorom wyznaczyłem asystentów, którzy odpowiadają za sprawy ekonomiczne. Ordynatorzy i lekarze zapoznają się z cenami leków i możliwością stosowania generyków, które działają tak samo, ale są dużo tańsze.



Jak pan przekonywał opornych lekarzy?
Wpajałem im ideę, że za ograniczone pieniądze, które mamy do dyspozycji, musimy pomóc maksymalnej liczbie pacjentów. Jeśli zdarzy się taki, który wymaga długiego i kosztownego leczenia, to lekarze pokazują mi swoje kalkulacje i proszą o dodatkowe środki. Za każdym razem ekstrawydatki muszą racjonalnie uzasadnić.
Szpital, którym pan kieruje, jest przyjazny ludziom mniej docenianym społecznie: kombatantom, rencistom, emerytom. Z jakich powodów?
Rzeczywiście tak jest. Ci ludzie muszą być leczeni, a szpital jest dla nich miejscem nadziei. Ta nadzieja i bezpieczeństwo powodują, że pacjent, przychodząc do naszej placówki, czuje się bezpiecznie i to jest połowa sukcesu leczenia.
Na czym polega przyjazne podejście w szpitalu do ludzi starszych?
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny we Wrocławiu Ośrodek Badawczo – Rozwojowy jest wysokospecjalistycznym szpitalem o profilu zabiegowym, posiadającym oddział ratunkowy. Tworząc tę placówkę, wzorowałem się na organizacji Mayo Clinic w Rochester, w stanie Minnesota (USA). Starałem się tworzyć centra specjalistyczne, nie dzielić pacjenta na narządy, tylko leczyć całego człowieka.
Jak ta zasada jest stosowana w praktyce?
Funkcjonuje ośrodek chorób sercowo-naczyniowych i onkologicznych. Jest chirurgia naczyniowa, angiologia, nefrologia, onkologia, kardiologia dla dzieci i dorosłych, urologia, oddział ginekologiczno-położniczy, czyli jest cały zespół leczenia chorego. Medycyna idzie w kierunku specjalizacji. Musimy jednak ciągle pamiętać, że leczymy pacjenta, a nie chorą rękę czy inny chory narząd.
*WOJCIECH WITKIEWICZ
profesor nauk medycznych, chirurg, od 19 lat kieruje Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym. W ciągu ostatnich pięciu lat szpital podwoił zyski z 7,7 mln do 16 mln zł. Wartość inwestycji wyniosła 61 mln zł.