Rozmawiamy z JURAJEM BRONCKIEM - Zbyt długo trwające przygotowywania narodowego planu rozdziału uprawnień do emisji CO2 spowodowały, że polskie firmy z opóźnieniem weszły na rynek obrotu emisjami i straciły szansę na zarobienie setek milionów euro.
● Z raportu Międzynarodowego Stowarzyszenia Handlu Emisjami (IETA) za 2008 r. wynika, że europejski rynek obrotu emisjami jest wart 30 mld euro. Kto jest uprawniony do udziału w tym handlu?
– Rynek handlu prawami do emisji CO2 w Europie można podzielić na dwie główne grupy. Pierwszą z nich stanowią firmy, które z obowiązku są uczestnikami europejskiego rynku handlu emisjami – EU ETS (Emission Trading System). Należą do nich przedsiębiorstwa sektora przemysłowego, które emitują więcej zanieczyszczeń, niż przewiduje to limit nałożony na nie przez zarządzenia Komisji Europejskiej. Firmy te otrzymały w I fazie (2005–2007) i w II fazie (2009–2013) europejskie pozwolenia na emisję (EUA – European Union Allowances) zgodnie z Krajowymi Planami Rozdziału Uprawnień (NAP – National Allocation Plan). Są zobowiązane do przestrzegania limitów dopuszczonej emisji i raportowania ilości wypuszczonego w ciągu roku do atmosfery dwutlenku węgla. Drugą grupę stanowią przedsiębiorstwa, które uczestniczą na rynku obrotu uprawnieniami do emisji oferując pośrednictwo w celach brokerskich, transakcyjnych, np. Wallich Energy. Specjalną grupę firm stanowią te skupione wokół giełd, które zapewniają rynkowi płynność obrotu i pomagają osiągnąć aktualne wyceny uprawnień, a pierwszej grupie firm dają dostęp do rynku.
System handlu emisjami CO2, zgodnie z rozporządzeniem w sprawie przyjęcia National Allocation Plan na lata 2008–2012, obejmuje firmy z branży energetycznej, ciepłowniczej, chemicznej, rafineryjnej, cementowej, koksowniczej, papierniczej, cukrowniczej, szklarskiej, ceramicznej, a po roku 2010 r. również firmy z branży lotniczej.
Każda firma, która posiada uprawnienia do zawierania transakcji może, zgodnie z lokalnymi regulacjami brać udział w EU ETS.
Weryfikacja emisji. Rozporządzenie ministra środowiska w sprawie sposobu monitorowania wielkości emisji (Dz.U. 2008 nr 183, poz. 1142), podaje szczegółowo, w jaki sposób prowadzone powinny być pomiary emisji CO2, tak aby można było sporządzić roczny raport, a następnie potwierdzić, podczas niezależnej weryfikacji, prawidłowość przyjętych obliczeń.
● W jakim stopniu rozwój obrotu emisjami zależy od uregulowań prawnych? Czy przepisy mogą stymulować rozwój tego rynku?
– Obrót uprawnieniami do emisji to bardzo młody rynek. Regulacje i przepisy prawne próbują podążać za jego rozwojem. Ostatnio możemy zauważyć dużą presję na poddanie tego rynku ściśle określonym regulacjom, jakiej nie obserwujemy na żadnym innym rynku, finansowym czy surowcowym. Tymczasem już obecnie funkcjonują w krajach europejskich dobre przepisy, które nie zostawiają pola do nadużyć na tym rynku. Ich obowiązywanie sprawia, że rynek handlu emisjami jest bardziej transparentny i bezpieczny zarówno dla brokerów, jak i dla samych przedsiębiorstw.



● Ceny uprawnień do emisji w ostatnich latach podlegały dość dużym wahaniom. Czy przepisy regulujące obrót emisjami chronią uczestników handlu przed spekulacją?
– Zmienność rynku to ta jego właściwość, która przyciąga spekulantów. Dotychczas nie dopracowano się odpowiednich reguł czy przepisów, które skutecznie wyeliminowałyby manipulacje na wolnym rynku. Najsilniejszym i najbardziej efektywnym narzędziem do walki ze spekulacjami nie jest takie czy inne prawo, ale duża płynność na rynku. Okazuje się bowiem, że gdy płynność się zwiększa, spekulanci mają coraz mniej szans na manipulowanie rynkiem. Trzeba jednak przyznać, że spekulacyjne ruchy na rynku handlu emisjami są jedną z dziecięcych chorób tego rynku.
● Jak ocenia pan stan rozwoju rynku obrotu emisjami w Polsce?
– Polskie przedsiębiorstwa brały już udział w I fazie europejskiego rynku handlu emisjami. Są więc na tym rynku od samego jego początku wraz z podmiotami z innych krajów Unii Europejskiej. Polskie przedsiębiorstwa mają takie same szanse i doświadczenia co podmioty z innych krajów europejskich. W całej Europie wciąż jednak są i będą firmy, które traktują EU ETS jako ciężar. W takich przypadkach mamy najczęściej do czynienia z bardzo małymi firmami, które obowiązkowo weszły do systemu handlu emisjami i przyznano im limit bliski minimum. Inne przedsiębiorstwa, głównie duże zakłady użyteczności publicznej z całymi działami skupionymi na handlu uprawnieniami do emisji, traktują swój udział w EU ETS jako czynnik przewagi konkurencyjnej.
● Czy rzeczywiście polskie firmy miały i mają takie same szanse uczestnictwa w EU ETS jak np. firmy zachodnioeuropejskie?
– Bez wątpienia polskie firmy w porównaniu z firmami zachodnimi miały gorszy początek uczestnictwa w europejskim systemie handlu emisjami. Zarówno w I, jak i w II fazę handlu emisjami wstępowały ze sporym opóźnieniem. Do I fazy dołączyły dopiero we wrześniu 2006 r., zaraz po dużym spadku cen uprawnień do emisji z kwietnia tegoż roku. Do II fazy wstąpiły dopiero na początku kwietnia 2009 r., a więc z rocznym opóźnieniem w stosunku do firm w innych krajach Wspólnoty. W ten sposób straciły szanse na zawierania transakcji przy dużo wyższych wycenach uprawnień do emisji. Można powiedzieć, że te niedogodności działające na niekorzyść polskich przedsiębiorstw to efekt decyzji politycznych. Zbyt długo trwało w Polsce opracowywanie Krajowego Planu Rozdziału Uprawnień uprawnień do emisji i to spowodowało opóźnienie wejścia polskich firm na rynek. W lipcu 2008 r. ceny uprawnienia do emisji kształtowały się na poziomie 29 euro za tonę. W kwietniu, gdy polskie firmy weszły na rynek, ceny były ponad dwukrotnie niższe – wynosiły ok. 12 euro za tonę.
Pierwsza faza (2004–2007) Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (EU ETS) zakończyła się w 2007 r. Przyznane w tym okresie uprawnienia były o 7 proc. większe niż rzeczywiste potrzeby. W efekcie pod koniec fazy cena za uprawnienie spadła poniżej 1 euro. Komisja Europejska wyciągnęła wnioski i postanowiła zdecydowanie obniżyć przydziały uprawnień na drugi okres, na lata 2008–2013
● JURAJ BRONCEK
szef działu energetycznego firmy brokerskiej Wallich & Matthes