Rozmawiamy z TADEUSZEM SKOCZKOWSKIM - Ministerstwo Gospodarki przyjęło projekt ustawy o efektywności energetycznej. Jakie są szanse na jej realizację w praktyce?
– Ta ustawa jest bardzo potrzebna. Istnieje jednak ryzyko, że szykujemy ustawę dla społeczeństwa, które nie zrozumie jej celów i nie będzie potrafiło w praktyce zrealizować wielu zapisów tej ustawy. Obawiam się, że jeżeli w dalszym ciągu ministerstwa gospodarki, środowiska i infrastruktury nie podejmą poważnych prac związanych z kampanią na rzecz efektywności energetycznej, to wejdzie ustawa, która będzie martwa. Nawet jeśli ją ktoś prawidłowo odczyta, to nie będzie takich podmiotów, które będą w stanie zaspokoić zapotrzebowanie na usługi energetyczne. System białych certyfikatów, który jest zapisany jako główny mechanizm wzrostu efektywności energetycznej, jest bardzo dobry. Jest jednak bardzo skomplikowany, wymagający bardzo głębokiej wiedzy i dobrego przygotowania od wszystkich jego uczestników.
● W projekcie ustawy jest zapis mówiący, że wzorcem działań energooszczędnych powinna być administracja publiczna. Czy jest ona do tego przygotowana?
– Ten zapis jest w projekcie ustawy w artykule o zadaniach jednostek sektora publicznego w zakresie efektywności energetycznej. Jest on realizacją art. 5 Dyrektywy 2006/32WE o efektywności końcowego użytkowania energii i usługach energetycznych. Zapis z naszej ustawy mówi, że jednostki sektora publicznego powinny oszczędzać rocznie nie mniej niż 1 proc. średniego zużycia energii. To bardzo dobry, ale i wymagający zapis. Trzeba stwierdzić, że większość podmiotów publicznych jest do tego nieprzygotowana, brakuje odpowiednio wykształconej kadry, brak jest odpowiednich firm mogących wykonywać przedsięwzięcia proefektywnościowe, np. typu ESCO. Krajowa Agencja Poszanowania Energii (KAPE) organizuje konkurs na najbardziej efektywną energetycznie gminę. W Polsce jest ok. 2,5 tys. gmin, a do konkursu otrzymujemy zaledwie 50 zgłoszeń.
Nie ma wątpliwości, że ustawa o efektywności energetycznej po wejściu w życie natrafi na poziomie jednostek administracji publicznej na bardzo dużą barierę spowodowaną brakiem zrozumienia celów i wiedzy na temat konkretnych rozwiązań proefektywnościowych. W ramach programu Concerted Action ESD prowadzone są działania mające na celu wymianę doświadczeń na temat wdrażania dyrektywy we wszystkich krajach członkowskich. Polska jest liderem zadania „wzorcowa rola sektora publicznego”. Sektory publiczne we wszystkich krajach oczekują od strony rządowej wdrożenia programów pomagających im w realizacji zapisu o wzorcowej roli w zakresie efektywności energetycznej.
Warto zauważyć, że w opinii wielu krajów wzorcowa rola sektora publicznego ma polegać nie tylko na działaniach termomodernizacyjnych. Ważnym zadaniem ma być kreowanie tzw. zielonych zamówień. Sektor publiczny kupuje duże ilości sprzętu biurowego i środków transportu, dlatego powinno nastąpić wpisanie wymogu energooszczędności do zamówień publicznych. Sektor publiczny nigdzie nie używa znacznych ilości energii, zazwyczaj jest to ok. 5–10 proc. energii zużywanej w kraju, więc nawet znaczne oszczędności w tym sektorze nie będą miały wyraźnego przełożenia na oszczędność energii w skali danego kraju. Jednak nikt nie neguje, że sektor publiczny powinien odgrywać rolę lidera.



● Od stycznia przyznawane są świadectwa energetyczne budynków. Czy spełniają swoją rolę?
– Jeśli chodzi o świadectwa energetyczne, to jest zupełna tragedia, wylano dziecko z kąpielą. Świadectwa energetyczne według obowiązującego prawa nie są wymagane dla wszystkich budynków, znaleziono skuteczne sposoby obejścia wymagalności tych świadectw. Instytucje i osoby przygotowujące przepisy prawa nie zrozumiały idei wprowadzenia certyfikatów energetycznych. Podeszliśmy w typowy dla nas sposób – jak ominąć wymóg, a nie jak się do niego dostosować. Nie pokazano społeczeństwu, że za świadectwo energetyczne warto zapłacić, ponieważ jego posiadanie jest nie tyle wymagane przez prawo, jeżeli przynosi korzyści ekonomiczne. To działania wbrew interesom polskiego społeczeństwa.
Gdybyśmy chcieli powrócić do pierwotnej idei, która kryła się za wprowadzeniem certyfikatów, to znaczy ograniczenia marnotrawstwa energii w budownictwie, to trzeba by wykonać olbrzymią pracę. Idea świadectw została zniszczona i skompromitowana. Pokazano, że można świadectw energetycznych nie posiadać i usankcjonowano to prawnie. Państwo nie stanęło dostatecznie wyraźnie po stronie użytkowników energii. Uruchomiono ogromny proces kształcenia certyfikatorów, a nie spowodowano, że certyfikaty będą powszechnie wymagane. Niepokoi ogromna liczba błędów w rozporządzeniach wykonawczych, brak interpretacji niektórych zapisów. Wszystko to spowodowało, że Ministerstwo Infrastruktury jest w konflikcie z audytorami energetycznymi i certyfikatorami.
Ze świadectwami energetycznymi mają kłopot wszystkie kraje Unii Europejskiej, w innych krajach jednak zrozumiano, że wprowadzenie certyfikatów ma zdecydowanie zmniejszyć zapotrzebowanie na energię w budownictwie, głównie poprzez dotarcie do świadomości mieszkańców, że oszczędność energii jest możliwa i – co więcej – opłacalna. Stworzono w ten sposób rynkowy mechanizm wymuszający wzrost efektywności energetycznej budownictwa. W Polsce odczytano dyrektywę unijną o efektywności energetycznej budynków jako obowiązek, w którego celowość i możliwość realizacji nie uwierzono już na początku procesu implementacji. Komisja Europejska przygotowuje nowelizację dyrektywy o wydajności energetycznej budynków, która będzie jeszcze bardziej restrykcyjna i będzie obejmować również budynki mniejsze od 250 mkw.
● Przedstawiciele kolejnych rządów dużo mówią o oszczędzaniu energii, efektywność energetyczna jest jednym z priorytetów projektu „Polityki energetycznej Polski do roku 2030”. Skąd więc wynikają te błędy? Z braku porozumienia między resortami?
– Niewątpliwie jest to również brak porozumienia pomiędzy resortami. Ministerstwo Gospodarki próbowało zreformować projekty przygotowane przez Ministerstwo Infrastruktury dotyczące certyfikatów budynków. Jednak porozumienia nie udało się osiągnąć. Ministerstwo Gospodarki przygotowało ustawę o efektywności energetycznej, a spory obszar efektywności, czyli całe budownictwo, pozostaje w gestii Ministerstwa Infrastruktury. Efektywność energetyczna nie potrafi przebić się w strukturach rządowych, brak nam woli i kultury oszczędzania energii. Koronnym przykładem na to stwierdzenie jest właśnie proces implementacji dyrektywy budowlanej. W najbliższym czasie będziemy mieli z tej przyczyny bardzo poważne kłopoty ze strony Komisji Europejskiej. Spodziewam się, że Polska zostanie zaskarżona do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu jako kraj, który nieprawidłowo implementował dyrektywę o efektywności energetycznej budynków.