Azoty Tarnów sprzedały w ofercie publicznej 15,1 mln z 16 mln proponowanych akcji. 30 czerwca papiery zadebiutują na giełdzie. Już teraz spółka myśli o kolejnym etapie prywatyzacji.
• Jest pan zadowolony z wyniku oferty?
Może gdyby miała miejsce miesiąc wcześniej, to zadowolenie byłoby pełniejsze, ale mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Akcjonariuszom możemy zagwarantować, że mamy solidny, rzetelny plan rozwoju firmy, który jest dostosowany do dzisiejszej sytuacji i prognoz na najbliższe lata w branży. Chemia jest dobrze rozwijającym się, stabilnym sektorem. Mamy szczęście, że działamy w atrakcyjnej branży.
• Czy przewidujecie kolejne emisje akcji, gdyby na przykład okazało się, że potrzeba więcej środków na inwestycje?
- Na razie nie. Gdybyśmy zebrali z rynku dużo mniej niż zaplanowaliśmy, to po prostu wolniej przeprowadzalibyśmy inwestycje. Jednak tak nie jest. Kilkanaście milionów mniej z emisji nie robi dużej różnicy.
• Czy obecność w akcjonariacie PGNiG i Ciech wpłynie na działalność i kierunki rozwoju Azotów Tarnów?
- Myślę, że PGNiG chce sobie zapewnić zbyt na gaz, a chemia, w tym nasza firma, jest jednym z największych konsumentów tego surowca. Dlatego uważam, że jest to dla nich dobry interes. Dla nas również, bo z PGNiG w akcjonariacie możemy się czuć pewniej. W krytycznych momentach, gdyby pojawiło się zagrożenie przerwaniem dostaw gazu, możemy przypuszczać, że nie będziemy pierwszymi, do których gaz przestanie płynąć.
• A Ciech? Czy ma znaczenie, że zapisał się w transzy instytucjonalnej korzystając z pośrednictwa instytucji finansowych?
- Myślę, że w ten sposób pokazał, że bardzo chce zyskać nasze udziały i być integratorem chemii.
• Z którą z firm Azoty Tarnów mogłyby wykazać najwięcej efektów synergii? Z Ciechem, PGNiG, Anwilem, może inną firmą?
- W zasadzie każdy z tych wariantów nam pasuje. Gdyby PGNiG był integratorem, to powiązania oparte na gazie mogłyby przynieść korzyści obu stronom. Surowcowa konsolidacja z Anwilem czy Kędzierzynem też miałaby swoje zalety. Ciech jest dla nas bardzo dobrym partnerem z doskonałą siecią handlową. Nie wiadomo, kto przejmie Azoty Tarnów, ale gdyby był to Ciech, to podwoi się jego produkcja nawozów, co sprawi, że stanie się liczącym graczem. Właściwie wszystkie większe polskie firmy chemiczne są ze sobą powiązane. Cała chemia tworzyła kiedyś przecież zjednoczenie petrochemiczne, które zostało podzielone. Powiązania produktowe pozostały. Konsolidacja sektora przyniosłaby dobre efekty.
• Jakie są możliwości rozwoju w perspektywie zapowiedzi o zakończeniu prywatyzacji do 2010 roku?
- Wyraźne wzmocnienie firmy za kilka lat będzie efektem planu rozwoju, jaki przedstawiliśmy inwestorom. Duże zainteresowanie naszą firmą ze strony inwestorów branżowych jest tylko potwierdzeniem, że ten plan jest atrakcyjny. Inwestorzy branżowi szczególnie uważnie patrzą kilka lat naprzód, chcą przecież kupić potencjał, a nie tylko wyceniony dzisiaj majątek fabryki. Pełna prywatyzacja spółki, jaką od lat zapowiadano, a teraz jest wreszcie realizowana, to naturalna kolej rzeczy.
• Jaką część inwestycji zrealizujecie przed wejściem inwestora? Nie obawia się pan, że inwestor wstrzyma program i przejmie zgromadzoną gotówkę z emisji?
- Myślę, że kolejny etap naszej prywatyzacji może nastąpić szybko, nawet na początku przyszłego roku. A inwestycje w branży chemicznej realizuje się dwa, trzy lata, więc zapewne zdążymy zrobić to, co jest zaplanowane na ten rok. Chciałbym, by ewentualny inwestor wykupujący akcje Skarbu Państwa legitymował się wysokimi kompetencjami na rynku światowym. To byłaby największa korzyść dla tarnowskiej firmy i duży krok naprzód.
• Czy spółka ma plan akwizycji innych podmiotów?
- Nie planujemy akwizycji. Dzisiaj stawiamy na rozwój wewnętrzny. Do 2011 roku wydamy na ten cel blisko 700 mln. Takiej dynamiki inwestycji nie było w Tarnowie od lat. Moim zdaniem, dopiero będąc silnym wewnętrznie, można zastanawiać się nad ewentualną ekspansją poprzez akwizycję. Działamy na rynku globalnym. Ponad 60 proc. naszej sprzedaży to eksport, korzystamy z surowców pochodzących z importu. Dlatego gdybyśmy mieli analizować projekty akwizycji, to nie ma powodu, by ograniczać się do jakichkolwiek granic administracyjnych. My działamy na mapie gospodarczej, a nie administracyjnej.