W tej chwili, mimo że oddaliśmy tylko 25-kilometrowy odcinek autostrady (cały ma mieć 90 km), ruch wynosi już 17 tys. aut na dobę i stale się zwiększa.
• Czy prywatna firma - koncesjonariusz może zarobić na budowie i eksploatacji autostrady w Polsce?
- Może zarabiać zarówno koncesjonariusz, jak i państwo. W typie koncesji, jaki obowiązuje na autostradzie A1, GTC pobiera od kierowców opłaty za przejazd i w całości przekazuje je do Krajowego Funduszu Drogowego. Wysokość opłaty za przejazd ustala Ministerstwo Infrastruktury, a nam płaci opłatę za dostępność - nie zarabiamy na pobieraniu opłat na bramkach. Zgodnie z podpisaną umową, GTC przekaże państwu w całym okresie obowiązywania koncesji kwotę o 1 mld złotych większą od sumy otrzymanej przez nas, w formie opłaty za dostępność.
• Ale państwo odnotuje dochody, tylko jeśli ruch na północnym odcinku autostrady A1 przekroczy 20 tys. samochodów na dobę.
- W tej chwili, mimo że oddaliśmy tylko 25-kilometrowy odcinek autostrady (cały ma mieć 90 km), ruch wynosi już 17 tys. aut na dobę i stale się zwiększa. Jest niemal pewne, że gdy jesienią oddamy cały odcinek drogi z Gdańska do Grudziądza, to dzienny ruch na tej trasie przekroczy 20 tys. aut. To gwarantuje dochody budżetu państwa na poziomie określonym w umowie z 2005 roku.
• A czy koncesjonariusze w polskich warunkach mogą budować autostrady bez gwarancji Skarbu Państwa?
- Jeśli byłaby to inwestycja bez żadnego udziału SP, to w grę wchodzi budowa jedynie krótkich odcinków, poniżej 100 km, w okolicach dużych miast. Są różne rodzaje gwarancji, ale faktem jest, że bez gwarancji państwa koszt uzyskania kredytowania całej inwestycji byłby dużo wyższy. Powszechnie mówi się, że prywatna firma buduje drogo, ale to mit. Koszt budowy całego odcinka z Gdańska do Grudziądza wynosi 5,6 mln euro za kilometr. W tej chwili umowy zakontraktowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad opiewają na kwoty w granicach 12-14 mln euro.