Trzy pytania do... Adama Wroczyńskiego, dyrektora w Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych - Czy warto otworzyć działalność na rynku aptecznym?
- Prognozy wartości rynku farmaceutycznego w 2009 roku wynoszą 25 mld zł. Choć wielu ekspertów uważa, iż nasycenie aptek w Polsce jest zbyt duże - obecnie w Polsce działa aż 13,9 tys. aptek - to średnio co roku przybywa nam ok. 600 placówek. Przy tym znikoma liczba działających jest zamykana, co wskazuje na wysoką atrakcyjność tego typu biznesu.
• Ile trzeba zainwestować w uruchomienie apteki i ile na tym biznesie można zarobić?
- Otwarcie apteki to inwestycja rzędu 200-500 tys. zł - w zależności od powierzchni, lokalizacji i jej wyposażenia. Średni miesięczny obrót apteki wynosi natomiast 150 tys. zł. Przeprowadzane cyklicznie badania pokazują, że aż 64 proc. aptek realizuje obroty poniżej tej wartości, co potwierdza tezę o szybkim nasycaniu się rynku. Branża jest silnie regulowana ustawami Prawo farmaceutyczne, o cenach urzędowych, świadczeniu usług zdrowotnych, finansowaniu ze środków publicznych. Ma to bezpośredni wpływ na rentowność prowadzenia biznesu, w dużej mierze uzależnionej od listy leków refundowanych.
• Wiele branż ucierpiało na obecnym spowolnieniu gospodarczym. Czy kryzys dotknął też rynku aptek?
- Branża w dalszym ciągu notuje wzrost, i to wysoki. W styczniu tego roku była ona wyższa o 14 proc. niż w analogicznym okresie 2008 r. Jest to w dużej mierze uwarunkowane skutkami panującej w chwili obecnej epidemii grypy, jak i ogólnie wzrostu zachorowalności w miesiącach jesienno-zimowych. Wzrost ten przez niektórych kojarzony jest jednak właśnie z postępującym kryzysem gospodarczym. Powstają tezy, jakoby strach i niepewność przed utratą pracy skłania pacjentów do wykupywania większej ilości leków, stosowanych zarówno profilaktycznie, jak i nierzadko zamiast zwolnienia lekarskiego. To tylko jedna strona medalu. Prawda jest taka, że kryzys nie omija również tej branży, zmuszając do racjonalizacji kosztów, weryfikacji założeń ekonomicznych i finansowych dalszych perspektyw rozwoju. Ale rzeczywiście jest to jedna z kilku branż, gdzie za słowem kryzys kryje się raczej stagnacja czy czasowe pogorszenie koniunktury niż trwała recesja.