Rozmowa z LESZKIEM BALCEROWICZEM, przewodniczącym rady Forum Obywatelskiego Rozwoju - Po przyjęciu euro stopy procentowe w naszym kraju znacznie się obniżą, co może wywołać boom kredytowy. Można mu zapobiec dzięki odpowiednim regulacjom.
Jaki czas na przyjęcie przez Polskę nowej waluty byłby najbardziej odpowiedni?
- Termin powinien wynikać z rachunku. Ważne jest, aby dobrze spełnić kryteria z Maastricht i tak zreformować gospodarkę, aby osiągnąć maksimum korzyści z wprowadzenia euro. Co do kryteriów z Maastricht to trzeba mieć odpowiednio niską inflację, co jest zadaniem Rady Polityki Pieniężnej. RPP powinna po prostu robić to, co i tak do niej należy. Trzeba mieć także ograniczony deficyt z tendencją do zaniku. Zadanie to należy do układu parlamentarno-rządowego. Wreszcie trzeba z powodzeniem przejść przez system kursowy ERM2. Przy reformatorskiej determinacji w polityce gospodarczej i przy poprawnej polityce Narodowego Banku Polskiego można te kryteria spełnić w krótkim czasie. Warto też dodatkowo - poprzez reformy - uelastycznić naszą gospodarkę, sprawić, aby rynek pracy był bardziej elastyczny. To pomoże w dobrej reakcji na rozmaite wstrząsy zewnętrzne i w osiągnięciu jak największych korzyści z euro. To też nie musi zabierać wiele czasu. W Polsce o terminie przyjęcia euro nie decydują jednak głównie kwestie ekonomiczne, lecz bariery polityczne. Trzeba zmienić konstytucję, a żeby to zrobić, potrzebne jest poparcie większej części opozycji. Poparcia tego do tej pory nie ma, a szkoda. Ze znanych mi badań wynika bowiem, że przy odpowiednim przygotowaniu się nowe kraje członkowskie, w tym Polska, skorzystałyby z wprowadzenia europejskiego pieniądza. Korzyści są bowiem większe niż koszty.
Jakie korzyści z przyjęcia europejskiej waluty może odnieść przedsiębiorca, a jakie przeciętny obywatel?
- Zarówno przedsiębiorcy, jak i zwykli ludzie żyją z gospodarki. Nie ma więc sensu sztucznie tego rozróżniać. Najważniejsze jest to, w jakim tempie rozwija się gospodarka, bo od tego zależy szybkość zwiększania się naszych dochodów realnych, jak i zatrudnienia. Z dostępnych badań (mam na myśli raport NBP opublikowany parę lat temu, a także raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego) wynika, że posiadanie europejskiego pieniądza pomogłoby nowym państwom członkowskim zwiększyć tempo ich rozwoju. Oczywiście nie zastąpi to reform, ale pomoże rozwijać się szybciej. A ponieważ nasz kraj ma dużo do zrobienia w doganianiu bogatszych krajów Zachodu, to opóźnianie przyjęcia czegoś, co pomagałoby nam doścignąć Zachód, jest godne pożałowania. Z faktu, że korzyści przyjęcia euro przeważają nad kosztami, nie wynika oczywiście, że nie ma pewnych kosztów.
Jakie zatem koszty będziemy musieli ponieść?
- Jednorazowym kosztem będzie oczywiście koszt wymiany pieniądza i związanych z tym urządzeń. Istnieją także pewne ryzyka, na które trzeba się dobrze przygotować, aby je zminimalizować. Uważam, że największe ryzyko wiąże się z tym, że stopy procentowe w warunkach, gdy Polska będzie miała euro, mogą być za niskie z punktu widzenia poziomu rozwoju naszej gospodarki. Mogą one sprzyjać zbyt szybkiemu wzrostowi kredytu, który jest niebezpieczny, gdyż kończy się załamaniem. Na to trzeba przygotować środki regulacyjne, które by zmniejszały ryzyko boomu kredytowego. To powinno być ważną częścią przygotowań do wprowadzenia europejskiego pieniądza w Polsce. Natomiast najważniejszą zmianą prawną jest oczywiście zmiana konstytucji, co jest obecnie główną przeszkodą na drodze Polski do przyjęcia europejskiego pieniądza.
• LESZEK BALCEROWICZ
były prezes NBP i były minister finansów