Wkrótce się dowiemy, co rząd zamierza zrobić z OFE – który z trzech wariantów wybierze (zakładam, że mieszany, pozwalający na redukcję długu publicznego i rezygnację z funduszy na rzecz ZUS). Przejęcie i umorzenie obligacji skarbowych nie będzie kłopotem – nie technicznym. Inaczej w przypadku akcji. Fundusze emerytalne mają ich za ok. 110 mld zł.

Czy akcje trafią do ZUS (kiedy, w jaki sposób?), czy do innej instytucji? Jakiej? Ponieważ nie można ich sprzedać natychmiast (rynek nie jest w stanie szybko wchłonąć takiej podaży, nie mówiąc o jej wpływie na ceny), pojawi się problem odpowiedniego zarządzania nimi i zapisywania ich wartości na subkontach w ZUS. Nie jest to prosta sprawa, bo członkowie OFE mają różne portfele akcji (pod względem składu i wartości), w zależności od tego, do którego funduszu należą i ile w nim odłożyli.
Do tego dochodzi cała lista kwestii operacyjnych: np. czy ZUS będzie wypełniał obowiązki informacyjne związane z przekroczeniem progu 5 czy 10 proc. głosów na WZA? Czy będzie ogłaszał wezwania na akcje, jeśli jego udział okaże się dość duży?
Co zrobi z radami nadzorczymi (dziś zasiadają w nich przedstawiciele PTE)? Czy pracuje już nad planem – przepraszam za wyrażenie – dezinwestycji, określającym, kiedy, ile i jak będzie sprzedawać.
Zastanawiamy się, jaka zmiana, jeśli chodzi o OFE, nas czeka. Pytanie jednak, jak będzie (jest?) starannie zaplanowana i zrealizowana. Niezależnie bowiem od decyzji, jaką podejmie rząd, może on albo przeprowadzić precyzyjną chirurgiczną operację, albo doprowadzić do bałaganu, a nawet rynkowej jatki. Rząd może też, oczywiście, część akcyjną OFE zostawić w spokoju. Ale wtedy dyskutując o zmianach, ich przyczynach i celach, tracimy tylko czas.