W zeszłym tygodniu była wielka feta, na szczycie unijnym zatwierdzono limity wydatków w kolejnej perspektywie finansowej.
Jeśli te limity zostaną zrealizowane, to Polska otrzyma w ramach polityki spójności ponad 300 mld zł. Przez kilka dni trwała w mediach zażarta dyskusja, czy to jest sukces, czy nie. Rząd twierdzi, że to jego sukces negocjacyjny, opozycja, że Polska dostała minimalne środki wymagane prawem unijnym, a należy nam się tak dużo, bo po prostu jesteśmy tacy biedni.
Tymczasem znacznie ważniejsza dyskusja o środkach unijnych zupełnie nie może się przebić w mediach i przez to nie trafia do świadomości społecznej. Bo przecież wcale nie jest tak, że im więcej dostaniemy pieniędzy z Unii, tym lepiej. Bo jeżeli te pieniądze szkodzą polskiej gospodarce, wówczas im więcej ich dostaniemy, tym bardziej zaszkodzą. Jak to szkodzą, może ktoś się zdziwić. Czy nadmiar pieniędzy może przeszkadzać? Otóż może, czego przykładem są problemy rozwojowe krajów, które mają łatwe pieniądze z ropy naftowej, czy dramatyczna porażka polityki rozwojowej w południowych Włoszech i byłej NRD, gdzie utopiono biliony euro i marek, bez efektów. Powiększające się różnice rozwojowe między wiodącymi gospodarczo województwami mazowieckim i dolnośląskim a resztą kraju to też przykład na szkodliwość nadmiaru pieniędzy. Ale najbardziej jaskrawym przykładem pokazującym szkodliwy wpływ środków unijnych na gospodarkę polską jest spadek innowacyjności, który dokonał się w latach 2006–2012, czyli w czasie działania obecnej perspektywy finansowej.
Przypomnijmy, że w latach 2007–2013 otrzymaliśmy łącznie ponad 67 mld euro w ramach polityki spójności, z czego ponad 8 mld euro miało zostać wydane wprost na wspieranie innowacyjności w Polsce w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Wspólnie z krajowymi środkami budżet tego programu wynosił ponad 40 mld zł. Minęło sześć lat wspierania innowacyjności wielomiliardowymi kwotami i jakie są efekty?
W latach 2006–2011 był trwały trend spadkowy innowacyjności polskich firm. O ile średnio w latach 2004–2006 ponad 23 proc. firm przemysłowych wdrażało nowe innowacje produktowe i procesowe, o tyle sześć lat później taką działalność prowadziło tylko 17 proc. firm przemysłowych i 12 proc. firm usługowych.
W porównaniach międzynarodowych odsetek firm innowacyjnych w Polsce jest prawie najniższy w Unii Europejskiej. Za nami znajduje się tylko Bułgaria, a znacznie pod tym względem wyprzedza nas Rumunia. Dane o spadku udziału firm innowacyjnych są potwierdzone przez dane o przychodach ze sprzedaży nowych lub ulepszonych produktów. W ciągu sześciu lat nastąpił silny spadek udziału tych przychodów w przychodach ogółem, zarówno w firmach przemysłowych (z 13 do 9 proc.), jak i w usługowych (z 7 do 3 proc.) .
Do podobnych wniosków prowadzi analiza prestiżowego rankingu Światowego Forum Ekonomicznego, który analizuje także innowacyjność. Co prawda w latach 2006–2012 nastąpił postęp w ocenie jakości instytucji badawczych oraz awans Polski w tym podrankingu z 58. na 45. miejsce na świecie, ale w pozostałych kategoriach zanotowano stagnację lub regres. Nastąpił silny spadek z obszarze inwestycji firm w badania i rozwój, ocena silnie się obniżyła, a Polska spadła w rankingu z 31. na 88. miejsce. Ocena jakości współpracy uczelni z biznesem się nie zmieniła, ale widocznie znacznie poprawiła się w innych krajach i Polska spadła w tym podrankingu z 38. na 67. miejsce.

Od 2007 r. w ramach polityki spójności dostaliśmy 67 mld. euro. Ale w dziedzinie innowacyjności się cofamy

Obniżyła się ocena sposobu, w jaki sektor publiczny realizuje zamówienia publiczne. W 2012 r. w znacznie większym stopniu niż poprzednio sektor publiczny kierował się ceną, a w mniejszym innowacyjnością ofert przetargowych. W tym obszarze spadliśmy z dalekiego 78. na jeszcze dalsze 101. miejsce. To pozwala postawić wniosek, że praktyki stosowane przez administrację publiczną w Polsce niszczą innowacyjność. Nie zmieniła się ocena dostępności inżynierów i naukowców, więc widać, że niska innowacyjność polskiej gospodarki nie wynika z braku odpowiednich kadr, tylko z innych czynników. Bardzo silnie spadła ocena praktyk firm w zakresie zwiększania potencjału do innowacyjności. W 2012 r. znacznie bardziej niż w 2006 r. firmy wolą kupować gotowe technologie, niż same prowadzić badania i wdrożenia. Ocena w tym zakresie silnie spadła, a Polska spadła w rankingu z niezłego 30. miejsca na miejsce 54. W sumie wartość indeksu innowacyjności dla Polski spadła z 3,5 do 3,3 w ciągu sześciu lat, a Polska spadła w globalnym rankingu innowacyjności z 44. na 63. miejsce, o prawie 20 pozycji.
Analiza danych GUS i raportów Światowego Forum Ekonomicznego jest potwierdzana przez inne dane i rankingi. W dziedzinie innowacyjności Polska się cofa, a dystans, który nas dzieli od średniej unijnej i reszty świata, się powiększa. Widać, że w dziedzinie innowacyjności środki unijne nam zaszkodziły. Zanim zaczniemy planować wydawanie kolejnych setek miliardów, trzeba koniecznie zmienić system dystrybucji tych środków, żeby przestał niszczyć polską innowacyjność, tylko zaczął ją wspierać.