Podczas wizyty premiera Chin w Polsce rozległy się głosy zachwytu nad perspektywą świetlanych czasów, jakie nas czekają w związku z perspektywą chińskich inwestycji.
Niektórzy nawet oczekiwali, że Polska stanie się pomostem dla chińskich przedsiębiorstw zdobywających rynki Unii Europejskiej. W obu przypadkach należałoby zejść na ziemię. Co do idei pomostu, to w dobie globalizacji mają się one nijak do realiów dzisiejszego świata biznesu. Chińscy przedsiębiorcy nie potrzebują pomostów, aby inwestować w krajach UE.
Zapewne chcieliby wygrywać kontrakty publiczne, ale my mamy już złe doświadczenia, a co ważniejsze – UE oczekuje od Chin wzajemności w dostępie do zamówień publicznych w Państwie Środka. Najbardziej absurdalnym jest jednak zachwyt związany z deklaracją chińskich inwestycji w Polsce. Wciąż, jak widać, pokutuje w opinii publicznej przekonanie, że prawdziwy kapitał musi być za granicą, a na polski nie ma za bardzo co liczyć.
Po ponad dwudziestu latach transformacji nadszedł czas, aby na chłodno ocenić możliwości inwestycyjne w Polsce. Nie chodzi o to, aby nie zachęcać inwestorów zagranicznych do inwestowania w naszym kraju. Jednak na pewno nie powinno się tego robić kosztem polskich przedsiębiorców. To nie jest tak, że dziś cały przyrost kapitału czy know-how pochodzi z zagranicy.
Tak było na początku lat 90., a od tamtego czasu wiele się zmieniło. Wiele polskich firm prywatnych osiągnęło rozmiary średnich firm europejskich. Polska firma jest nadpłynna, według danych NBP ponad 70 proc. przedsiębiorstw deklaruje brak problemów z płynnością. Wyjątkiem jest budownictwo, gdzie wskaźnik ten nieznacznie przekracza 55 proc. Co więcej, największe polskie firmy deklarują brak jakichkolwiek problemów płynnościowych! Co ważne, z kwartału na kwartał rośnie odsetek firm deklarujących rozpoczęcie nowych inwestycji. Obecnie planuje to zrobić ponad 40 proc. firm.
Nie jest też zgodne z rzeczywistością powszechne przekonanie o braku innowacyjności polskich przedsiębiorców. Wielu z nich tworzy innowacje, przy czym nie zawsze przecież muszą być to rozwiązania w najnowszej technice high-tech. Są to rozwiązania produkcyjne, procesowe, jak i produktowe. Wiele z tych pomysłów nie jest jednak uznawanych przez same firmy za innowacje, część natomiast nie jest patentowana ze względu na koszty związane z procesem patentowym.
Znane są też przypadki patentowania polskich wyrobów poza granicami naszego kraju ze względu na łatwiejsze procedury i lepszą znajomość tematu. Ten olbrzymi potencjał inwestycyjno-innowacyjny nie znajduje zwykle uznania polityków, gdyż jest rozproszony, często unika świata polityki, marząc raczej o tym, aby ten im nie przeszkadzał. Część z tych firm w ciągu ostatnich 10 lat rozpoczęła proces inwestycji poza granicami Polski. Najwyższy czas, aby ich w tych działaniach wspierać.
Przez ostatnich 20 lat nie udało się też wypromować polskiej marki globalnej, a nawet marki o zasięgu europejskim. Wszelkie działania publiczne niewiele tu pomagają, nie oczekujmy też, że robotę tę wykona jakaś firma państwowa. Tam raczej trudno o innowacje. Szanse na stworzenie polskiej marki dają właśnie firmy prywatne inwestujące globalnie. To wśród nich, w perspektywie najbliższej dekady, pojawią się światowe marki.
Nie sposób dziś określić, w jakim to będzie segmencie rynkowym. Na razie wciąż jeszcze na zachodzie Europy, a szczególnie w Niemczech, pokutuje przekonanie o słabej jakości polskich produktów. Dlatego też wiele dóbr produkowanych w Polsce na zachodzie Europy sprzedawanych jest pod lokalnymi brandami. Ten etap też musimy przejść. Jedynym sposobem, aby tego skutecznie dokonać, jest właśnie globalna ekspansja.
Z kolei w ekspansji na Wschód na razie stoimy na przegranej pozycji, wciąż brakuje odpowiednich porozumień wzajemnych, szczególnie między Polską a Rosją. Nie mamy też ubezpieczeń w dobrym stylu, gdzie na zasadach czysto komercyjnych można by ubezpieczać poważniejsze polskie inwestycje na Wschodzie. Silniejsze od nas kraje UE znacznie skuteczniej od nas promują i chronią swoje inwestycje w krajach byłego ZSRR. Tu wciąż jest olbrzymie pole do popisu dla władz państwowych.
Dzisiaj państwo powinno wspierać polską przedsiębiorczość za granicą, tak jak czynią to inne kraje. Potrzebna jest zmiana podejścia polskiej dyplomacji, aby częścią ich zadań był lobbing polskich firm, ale nie tylko państwowych, lecz przede wszystkim prywatnych. Wymaga to zupełnie innego podejścia niż czysta dyplomacja, niezbędne jest też doświadczenie w prywatnym biznesie. I wyzwania te dotyczą nie tylko dyplomacji, lecz także całej administracji państwowej. Zamiast zachwycać się chińskim inwestycjami w Polsce, powinniśmy skupić się na tym, aby wspierać polskie inwestycje w Chinach.
Nie jest tak, że cały przyrost kapitału, czy know-how pochodzi z zagranicy. Tak było na początku lat 90. Od tego czasu polskie firmy bardzo się rozwinęły