Kodak nie docenił fotografii cyfrowej i pada. Taki jest los potęg, które nie reagują na ważne wynalazki.
W natłoku przedwyborczego zgiełku i kolejnych odcinków serialu pod tytułem „Ratowanie Grecji” bokiem przeszła informacja o możliwym bankructwie koncernu Kodak. Oczywiście nie jest to sprawa o podstawowym znaczeniu w obliczu tak istotnych wydarzeń, ale warto poświęcić jej trochę uwagi.
Choćby dlatego, że na naszych oczach być może upadnie jedna z wielkich ikon międzynarodowego przemysłu i nowoczesnych technologii. Tak, wiem, co piszę. Kodak przez długie lata był koncernem niesłychanie innowacyjnym, znanym z nowinek w technologiach fotograficznych. Po 1989 roku również u nas w kraju miał swoje pięć minut, podobnie jak inny duży gracz fotografii analogowej – Agfa. Dzisiaj o wszechobecności Kodaka w Polsce mało kto pamięta, bo i po co, koncern się zwija.
Jego amerykańscy szefowie nie docenili bowiem takiego wynalazku jak fotografia cyfrowa. Kodak nie był na to przygotowany, nie poradził sobie z tym. Teraz próbuje jeszcze się ratować, wyprzedając patenty i przestawiając biznes na nowe tory, skupiając się na najnowocześniejszych technologiach wydruku.
Nie wiadomo, czy ten wyścig z czasem amerykańskiego koncernu będzie udany. Wróćmy jednak do błędu Kodaka sprzed kilkunastu lat. Pomyłki, na którą nikt nie może sobie pozwolić.
Czyżby? Nie jeden Kodak się mylił, nie on jeden wypada z gry w technologicznym wyścigu. Kłopoty przeżywają tacy giganci, jak Nokia czy Research in Motion, producent urządzeń BlackBerry. Staje się faktem coś, co jeszcze dziesięć lat temu było nie do pomyślenia. Właśnie – 10 lat temu, bo w międzyczasie pojawił się rok 2007, kiedy zaprezentowano iPhone’a. I znów oba koncerny nie miały dobrej odpowiedzi ani na smartfonową, ani na tabletową ofensywę Apple’a.
Znów – z dzisiejszej perspektywy wygląda to na koszmarny błąd, a cztery lata temu wcale nie było pewne, czy iPhone zawojuje gadżetowy świat. Technologiczny wyścig ma bowiem to do siebie, że dzieje się w niezwykle szybkim tempie i oprócz rozwiązań i urządzeń, za którymi szaleje świat, generuje całą masę kosztownych i zupełnie niepotrzebnych pomysłów. I dlatego po prostu trzeba postawić na odpowiedniego konia. Kodakowi się nie udało, Nokia i RiM nie mogą przejść do galopu, Apple triumfuje. Tylko że właściwie kwestią czasu jest pojawienie się jakiejś firmy, która wykorzysta moment nieuwagi i jakiś błąd szefostwa amerykańskiego koncernu...
Co więcej biznes technologiczny proponujący użytkownikom coraz to nowe urządzenia i rozwiązania ma niesłychaną skłonność do tworzenia baniek, których zaletą jest to, że są niesłychanie popularne, a wadą to, że nie do końca wiadomo, jak na nich zarabiać. Tak jest z setkami aplikacji w smartfonach, tabletach i tak jest w jakiejś mierze z serwisami społecznościowymi. Wiemy, że to wszystko tworzy jakąś zmianę, nie wiadomo tylko, w którą stronę ona pójdzie.
Może zatem decyzja innego giganta – koncernu HP – żeby sobie darować te wszystkie notebooki, desktopy, tablety i rozwijać wyrafinowane technologie informatyczne dla biznesu nie jest tak absurdalna, jak się wydaje? Błąd na miarę Kodaka czy przebłysk geniuszu?